Witajcie!
Z góry chciałam podziękować Justysi, z bloga Z miłości do książek. Po kliknięciu TUTAJ przeniesiecie się na jej bloga. Jak widzicie dzieli się ona już ze mną po raz drugi pięknymi powieściami, które to nic, że muszę czytać w wersji elektronicznej, ale pochłaniają mnie na tyle, że mi to całkowicie nie przeszkadza. Tym razem w szkole tak się nudziłam [nie przejmujcie się, wiem, że jest lipiec], że zapytałam dobrej koleżanki, czy ma coś do poczytania, ale lekkiego i nie za długiego. No i okazało się, że ma. Jak myślicie, jakie było podejście drugie do autorki? Jeśli pamiętacie moje pierwsze starcie z pisarką, to bardzo się ciesze. Ale jeżeli komuś przydarzyła się skleroza, zapraszam na recenzję Maybe someday po kliknięciu TUTAJ przeniesiecie się tam automatycznie.
Colleen Hoover - amerykańska pisarka, autorka poruszających powieści obyczajowych i romansów. Zaczęła pisać dla przyjemności. Ponieważ jej książki zostały docenione, zrezygnowała z etatu pracownika socjalnego i zawodowo zajęła się pisaniem. Spod jej pióra wyszło już kilkanaście tytułów - zostały entuzjastycznie przyjęte przez czytelników, a wiele z nich trafiło na listy bestsellerów.
Fallon - to dziewczyna, która spisuje się fantastycznie będąc aktorką. Jednak pewnego dnia w jej domu wybucha pożar. Nikt nie wie, że ona jest w środku. Z ciężkimi poparzeniami trafia w ostatniej chwili do szpitala. Od tamtego momentu, o aktorstwie może pomarzyć. Cała połowa ciała pokazuje blizny, które ona usilnie chce zakryć. Pewnego dnia umawiając się z własnym ojcem, nie może już znieść tego, co do niej mówi.
Niespodziewanie przysiada się do niej Ben, który udaje jej chłopaka. Podsłuchuje rozmowę i chce bronić dziewczynę. Dogaduje jej ojcu, aż w końcu wychodzą razem, a chłopak towarzyszy dziewczynie przy pakowaniu. Ona wyjeżdża. Jednak ta sytuacja sprawia, że tych dwoje coś połączyło. Nie wiedzą jednak, że to wszystko składa się w całość. Że Fallon jest tą dziewczyną. TĄ dziewczyną...
Co do okładki, nie jest jakaś super fantastyczna. Ładna, wpada w oko, szczególnie ta dziewiątka. Fajnie, że tytuł ściśle nawiązuje do powieści. Przyznam się szczerze, że z początku nie wiedziałam o co chodziło. Na początku pierwszy dziewiąty listopad - no coś tu nie halo. Dopiero chwilę później dowiedziałam się co i jak i już tym samym moje serce należało do autorki. Stałam się szmacianą laleczką, z którą książka może robić co chce. Nawet nie wiecie, jak czasem warto poddać się powieści i pisarzowi.
Wielkie oklaski. Na stojąco! Jestem pod wrażeniem tej powieści. Może nie wzbudziła we mnie miliona uczuć, ale sam pomysł na fabułę jest naprawdę genialny! Zresztą co się dziwić, przecież to Hoover, który uwielbia każdy. I ja powoli dołączam do tego grona. Może nie dorównuje Maybe someday, ale jest równie piękna. Ma w sobie potencjał, wykorzystany na 200 procent. Jakiś czas temu, gdy jeszcze w miarę wszyscy chodzili do szkoły, to było gdzieś w okolicach końca maja, koleżanka z klasy poleciła mi właśnie tę powieść. Powiedziała, że jest niesamowita i warto ją przeczytać. Więc co mi zależało? Przeczytałam ją. Poprawka. Pochłonęłam w niesamowicie szybkim czasie. W ciągu 24 godzin, przeczytałam dwie powieści, tę i jeszcze jedną, której recenzja ukaże się pojutrze. Wierzycie w szczęśliwe zakończenia? Bo ja tak. W tej historii musiał być happy end, ale czy był? Styl pisarki nie zmienił się. Nadal plastyczny język sprawia, że czytelnik zatapia się w kolejnych stronach powieści. Zapomina o swoim życiu tylko jest myślami i ciałem wraz z bohaterami. I to jest dobre. Jak wiecie, czyta się lekko i przyjemnie.
Czytając ją przez duszę i serce, no i umysł przemknęło mi sporo smutku. Melancholii. Żalu. Rzadko kiedy wykwitał na moich ustach uśmiech. Czytałam ją bardzo szybko, bp byłam ciekawa, co będzie dalej, co stanie się kolejnego listopada. Za każdym razem moje serce przezywało wstrząs, o którym ciężko jest mi teraz zapomnieć. Jednak wielbię tę powieść za to, że pozwoliła mi zapomnieć o tym, co mnie trapiło. A to już połowa sukcesu. Już od razu z góry pisze, że będzie tu więcej smutku niż radości.
Powieść podzielona na rozdziały każdego dziewiątego listopada roku. Kolejno mamy narrację dwuosobową, bo patrzymy na świat z perspektywy Bena i Fallon. Dzięki temu zabiegowi jesteśmy w stanie zrozumieć i poczuć to, jak się czują bohaterowie. Warto wspomnieć, że ta książka to nie tylko linijka po linijce historia. To fragmentu książki, pisanej przez Bena. To fragmenty listu. To urozmaica całą powieść, dodaje jej takiego poczucia, że jest trochę niezwykła.
Przechodząc z kolei do bohaterów, polubiłam od razu tę dwójkę. Fallon od razu zyskała moją sympatię pasją do aktorstwa. Ja też zawsze chciałam grać, ale na szkole podstawowej się skończyło. Nie miałam czasu by poświęcać się swojej pasji, którą tak uwielbiałam. Mimo wszystko jestem pod wrażeniem, że wytrzymała to, że nie mogła grać. Ja bym się chyba totalnie załamała i nie wyszła nigdy na światło dzienne. Jedyne, co mnie denerwowało, to jest to, że za szybko polubiła chłopaka, albo inaczej. Że za szybko otworzyła się przed nieznajomym fikcyjnym swoim chłopakiem. Bo to co zrobiła, napawało mnie wielkim szokiem. Ja bym tak nie potrafiła...
Co do Bena - od razu wiedziałam, że to specyficzny gość. Czułam to i się nie myliłam. On tez od razu miał moją sympatię. Jego zachowanie, sposób bycia bardzo mi się spodobał. I to, jaki był później tym bardziej potwierdziło moje przypuszczenia. Prawie, że ideał dla większości dziewczyn. Specyficzne podejście do życia. Ta dwójka spodobała mi się od razu. Może nie byli tacy fantastyczni jak Sydney i Ridge, to mimo to szybko ich polubiłam i mocno trzymałam za nich kciuki. Wykreowani tak, jak każdy z nas chce. Wiemy o nich sporo, a co najważniejsze, odczuwamy to, co oni...
O czym jest powieść? O miłości z całkowitego przypadku. U utracie najbliższej osoby, której nie jesteśmy w stanie przywrócić do życia. O błędach, które popełniliśmy w przeszłości i nie da się ich wycofać. O tym, że czasami warto jest mówić wszystko od razu, bo później może być za późno. O miłości, która jest w stanie przetrwać wszystko. O uczuciu, które nigdy nie gaśnie.
Idealna dla młodych osób, które pragną poczytać coś lekkiego i przyjemnego, a w dodatku można coś z niej wyciągnąć do swojego życia. Nie są to jakieś grube wnioski, ale sprawy, nad którymi warto pomyśleć - jak najbardziej. Jednak przeczytać ją może każdy, bo wiem, że większości może się spodobać. Wiem, że dość dużo osób lubi prozę autorki, więc warto poznać jej kolejne dziecko, które kto wie, może okazać się lepsze od poprzedniego? Sama ciesze się, że miałam okazję przeczytać te lekturę i wiem, że kiedyś może jeszcze do niej powrócę, w przyszłości. Jak będę szukała właśnie takiej lekkiej, chociaż smutnej książki.
Reasumując polecam tę powieść. Ze względu na to, że język, którym posługuje się autorka jest przyjemny, łatwy w odbiorze, co nie równa się z tym, że książka pęka od nadmiaru radości, bo tak nie jest. Pozycja, z której można wyciągnąć jakieś wnioski, zastanowić się nad nimi. Nie można zarzucić jej schematyczności, ponieważ z takim pomysłem jeszcze się nie spotkałam. Dodatkowym atutem są tutaj postacie, które można szybko polubić, z którymi można dzielnie kroczyć w kolejną stronę powieści. Polecam po stokroć - idealna na lato i odmóżdżenie. :)
Colleen Hoover - amerykańska pisarka, autorka poruszających powieści obyczajowych i romansów. Zaczęła pisać dla przyjemności. Ponieważ jej książki zostały docenione, zrezygnowała z etatu pracownika socjalnego i zawodowo zajęła się pisaniem. Spod jej pióra wyszło już kilkanaście tytułów - zostały entuzjastycznie przyjęte przez czytelników, a wiele z nich trafiło na listy bestsellerów.
Colleen Hoover - November 9
Fallon - to dziewczyna, która spisuje się fantastycznie będąc aktorką. Jednak pewnego dnia w jej domu wybucha pożar. Nikt nie wie, że ona jest w środku. Z ciężkimi poparzeniami trafia w ostatniej chwili do szpitala. Od tamtego momentu, o aktorstwie może pomarzyć. Cała połowa ciała pokazuje blizny, które ona usilnie chce zakryć. Pewnego dnia umawiając się z własnym ojcem, nie może już znieść tego, co do niej mówi.
Niespodziewanie przysiada się do niej Ben, który udaje jej chłopaka. Podsłuchuje rozmowę i chce bronić dziewczynę. Dogaduje jej ojcu, aż w końcu wychodzą razem, a chłopak towarzyszy dziewczynie przy pakowaniu. Ona wyjeżdża. Jednak ta sytuacja sprawia, że tych dwoje coś połączyło. Nie wiedzą jednak, że to wszystko składa się w całość. Że Fallon jest tą dziewczyną. TĄ dziewczyną...
Co do okładki, nie jest jakaś super fantastyczna. Ładna, wpada w oko, szczególnie ta dziewiątka. Fajnie, że tytuł ściśle nawiązuje do powieści. Przyznam się szczerze, że z początku nie wiedziałam o co chodziło. Na początku pierwszy dziewiąty listopad - no coś tu nie halo. Dopiero chwilę później dowiedziałam się co i jak i już tym samym moje serce należało do autorki. Stałam się szmacianą laleczką, z którą książka może robić co chce. Nawet nie wiecie, jak czasem warto poddać się powieści i pisarzowi.
Wielkie oklaski. Na stojąco! Jestem pod wrażeniem tej powieści. Może nie wzbudziła we mnie miliona uczuć, ale sam pomysł na fabułę jest naprawdę genialny! Zresztą co się dziwić, przecież to Hoover, który uwielbia każdy. I ja powoli dołączam do tego grona. Może nie dorównuje Maybe someday, ale jest równie piękna. Ma w sobie potencjał, wykorzystany na 200 procent. Jakiś czas temu, gdy jeszcze w miarę wszyscy chodzili do szkoły, to było gdzieś w okolicach końca maja, koleżanka z klasy poleciła mi właśnie tę powieść. Powiedziała, że jest niesamowita i warto ją przeczytać. Więc co mi zależało? Przeczytałam ją. Poprawka. Pochłonęłam w niesamowicie szybkim czasie. W ciągu 24 godzin, przeczytałam dwie powieści, tę i jeszcze jedną, której recenzja ukaże się pojutrze. Wierzycie w szczęśliwe zakończenia? Bo ja tak. W tej historii musiał być happy end, ale czy był? Styl pisarki nie zmienił się. Nadal plastyczny język sprawia, że czytelnik zatapia się w kolejnych stronach powieści. Zapomina o swoim życiu tylko jest myślami i ciałem wraz z bohaterami. I to jest dobre. Jak wiecie, czyta się lekko i przyjemnie.
"Nigdy nie będziesz w stanie się odnaleźć, jeśli zatracisz się w kimś innym."
Czytając ją przez duszę i serce, no i umysł przemknęło mi sporo smutku. Melancholii. Żalu. Rzadko kiedy wykwitał na moich ustach uśmiech. Czytałam ją bardzo szybko, bp byłam ciekawa, co będzie dalej, co stanie się kolejnego listopada. Za każdym razem moje serce przezywało wstrząs, o którym ciężko jest mi teraz zapomnieć. Jednak wielbię tę powieść za to, że pozwoliła mi zapomnieć o tym, co mnie trapiło. A to już połowa sukcesu. Już od razu z góry pisze, że będzie tu więcej smutku niż radości.
Powieść podzielona na rozdziały każdego dziewiątego listopada roku. Kolejno mamy narrację dwuosobową, bo patrzymy na świat z perspektywy Bena i Fallon. Dzięki temu zabiegowi jesteśmy w stanie zrozumieć i poczuć to, jak się czują bohaterowie. Warto wspomnieć, że ta książka to nie tylko linijka po linijce historia. To fragmentu książki, pisanej przez Bena. To fragmenty listu. To urozmaica całą powieść, dodaje jej takiego poczucia, że jest trochę niezwykła.
Przechodząc z kolei do bohaterów, polubiłam od razu tę dwójkę. Fallon od razu zyskała moją sympatię pasją do aktorstwa. Ja też zawsze chciałam grać, ale na szkole podstawowej się skończyło. Nie miałam czasu by poświęcać się swojej pasji, którą tak uwielbiałam. Mimo wszystko jestem pod wrażeniem, że wytrzymała to, że nie mogła grać. Ja bym się chyba totalnie załamała i nie wyszła nigdy na światło dzienne. Jedyne, co mnie denerwowało, to jest to, że za szybko polubiła chłopaka, albo inaczej. Że za szybko otworzyła się przed nieznajomym fikcyjnym swoim chłopakiem. Bo to co zrobiła, napawało mnie wielkim szokiem. Ja bym tak nie potrafiła...
Co do Bena - od razu wiedziałam, że to specyficzny gość. Czułam to i się nie myliłam. On tez od razu miał moją sympatię. Jego zachowanie, sposób bycia bardzo mi się spodobał. I to, jaki był później tym bardziej potwierdziło moje przypuszczenia. Prawie, że ideał dla większości dziewczyn. Specyficzne podejście do życia. Ta dwójka spodobała mi się od razu. Może nie byli tacy fantastyczni jak Sydney i Ridge, to mimo to szybko ich polubiłam i mocno trzymałam za nich kciuki. Wykreowani tak, jak każdy z nas chce. Wiemy o nich sporo, a co najważniejsze, odczuwamy to, co oni...
O czym jest powieść? O miłości z całkowitego przypadku. U utracie najbliższej osoby, której nie jesteśmy w stanie przywrócić do życia. O błędach, które popełniliśmy w przeszłości i nie da się ich wycofać. O tym, że czasami warto jest mówić wszystko od razu, bo później może być za późno. O miłości, która jest w stanie przetrwać wszystko. O uczuciu, które nigdy nie gaśnie.
Idealna dla młodych osób, które pragną poczytać coś lekkiego i przyjemnego, a w dodatku można coś z niej wyciągnąć do swojego życia. Nie są to jakieś grube wnioski, ale sprawy, nad którymi warto pomyśleć - jak najbardziej. Jednak przeczytać ją może każdy, bo wiem, że większości może się spodobać. Wiem, że dość dużo osób lubi prozę autorki, więc warto poznać jej kolejne dziecko, które kto wie, może okazać się lepsze od poprzedniego? Sama ciesze się, że miałam okazję przeczytać te lekturę i wiem, że kiedyś może jeszcze do niej powrócę, w przyszłości. Jak będę szukała właśnie takiej lekkiej, chociaż smutnej książki.
Reasumując polecam tę powieść. Ze względu na to, że język, którym posługuje się autorka jest przyjemny, łatwy w odbiorze, co nie równa się z tym, że książka pęka od nadmiaru radości, bo tak nie jest. Pozycja, z której można wyciągnąć jakieś wnioski, zastanowić się nad nimi. Nie można zarzucić jej schematyczności, ponieważ z takim pomysłem jeszcze się nie spotkałam. Dodatkowym atutem są tutaj postacie, które można szybko polubić, z którymi można dzielnie kroczyć w kolejną stronę powieści. Polecam po stokroć - idealna na lato i odmóżdżenie. :)
Macie ją w planach? Co o niej sądzicie?
Mam książkę w planach, jednak jeszcze nie teraz, swoje w kolejce musi odczekać. :)
OdpowiedzUsuńRozumiem, tez tak mam. ;)
UsuńMam ją w planach, ale nie wiem kiedy zacznę ją czytać.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w miarę jak najszybciej! :)
UsuńJuż ją przeczytałam jakiś czas temu i bardzo mi się podobała! W sumie większość książek od Hoover przypadła mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńJuliana Bookworm
No za mną tylko trzy, więc wielkiego pola do popisu to nie mam.
UsuńKurcze, moja lista książek Hoover, które muszę przeczytać rośnie z dnia na dzień. I to mnie przeraża :O Ale na tę muszę poczekać, chwilowo szukam raczej czegoś radosnego, lekkiego... w sumie nawet kiczowate byłoby dla odmiany mile widziane po Zdradzie ^^ Świetna recenzja, z resztą jak każda u Ciebie. Tak rzetelnie napisana, nie na odczep, tylko krok po kroku, wszystko w niej znalazłam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Q.
http://doinnego.blogspot.com/
Dziękuję, Twoje słowa są jak miód na serce. :) Chociaż tego miodu to nie cierpię. Ale. To miłe z Twojej strony. :) No tak, Hoover ma coś w swoim stylu co przyciąga. ;)
UsuńNa pewno kiedyś jeszcze sięgnę po jakąś książkę autorki, bo "Maybe someday" bardzo mi się podobało, więc być może, skoro polecasz, moim kolejnym wyborem będzie "November 9" :)
OdpowiedzUsuńLepsze Ugly love, ale to tez wcale nie jest takie złe. :)
UsuńUwielbiam książki Colleen Hoover, chociaż tą akurat mam jeszcze przed sobą. Czasem ogarnia mnie przerażenie, bo Colleen nie pisze książek - ona je dosłownie produkuje :D Zdecydowanie za nią nie nadążam, ale i tak wiem, że przeczytam wszystkie jej książki, jakie kiedykolwiek powstaną.
OdpowiedzUsuńMuszę też powiedzieć, że Twoja recenzja jest świetna - zawarłaś wszystkie ważne informacje i jednocześnie pisałaś z emocjami. No po prostu bajka!
Buziaki, Lunatyczka
Hoho, a to dobre, produkuje. :D Dobre postanowienie, ja może tez kiedyś tak zrobię. :D Jak narazie to taki cel mam z książkami Magdaleny Witkiewicz i Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. ;)
UsuńDziękuję, to miłe z Twojej strony! <3
Bardzo lubię pióro autorki i wiem, że sięgnę po ten tytuł:)
OdpowiedzUsuńI bardzo dobry wybór. ;)
UsuńNa pewno kiedyś czas znajdę na zrealizowanie go ;) Dziękuję!
OdpowiedzUsuńBardzo chcę sięgnąć po powieści tj autorki, ale skuszę się raczej na inne tytuły.
OdpowiedzUsuńnieperfekcyjna-panienka.blogspot.com
Rozumiem ;)
UsuńJestem na tak! Zwłaszcza jeśli chodzi o tą autorkę. Lubię zapoznawać się z jej książkami :)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to i Zapraszam w takim razie. ;)
UsuńMam już na koncie kilka książek tej autorki wiec tą też na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńWarto. ;)
UsuńJa nie znam nawet Hoover, więc nie każdy ją lubi :D
OdpowiedzUsuńA książki nie tknę, choć to z tym fragmentem listu brzmi ciekawie (przez ten gorąc nie pamiętam, jak się logicznie tworzy zdania, nie zwracaj uwagi) :D
Wstydziłabyś się!!! :D
UsuńW porządku, okej. ;D Tłumacz się upałem. ;d