Witajcie!
Przychodzę do Was z recenzją książki autorki, po którą sięgam w ciemno. Jej barwne pióro mogę czytać w dowolnym momencie i niemal zawsze jestem zadowolona. Niewiele jest autorów, po których sięgam w ciemno. A ta pani jest takową, więc już tu możecie domyślić się, jaki kierunek będzie miała ta recenzja.
Ilona Gołębiewska - urodzona w 1987, w wieku pięciu lat postanowiła, że w przyszłości będzie uczyć oraz pisać książki... i słowa dotrzymała. Mieszka w Warszawie, ale gdy pisze, ucieka do starego drewnianego domu na mazowieckiej wsi. Jej wielkim marzeniem jest założenie fundacji.
Ilona Gołębiewska - Twoje szczęście
Życie potrafi być nieprzewidywalne. Czasami daje nadzieję, innym razem znienacka ją odbiera. To suma uczuć, zdarzeń i spotkań, które kształtują nas każdego dnia. Doświadczyła tego Anita Mazur, która po latach tułaczki wraca do Polski. Mieszka w Warszawie w wynajmowanej kawalerce, pracuje w firmie gastronomicznej ojca swojej przyjaciółki, jest w niezobowiązującej relacji. Odzyskała upragniony spokój, jednak w jej życiu brakuje miłości i szczęścia.
Anita w przeszłości skrzywdziła najbliższą sobie osobę i
chce ją odzyskać. Ma niewielkie szanse, jednak postanawia zaryzykować. Próbuje
zmienić swoje życie. Zdobywa nową pracę, rezygnuje z nielegalnych interesów,
kontaktuje się z chorą matką. Pomaga jej dawna przyjaciółka. Anita zatrzymuje
się w jej domu w malowniczej miejscowości Zalesie. Jednego jest pewna – raz
popełnione błędy wrócą do niej ze zdwojoną siłą.
Bo nie tak łatwo uciec przed tajemnicami z przeszłości…
Tym bardziej, gdy dotyczą tych, których kochamy.
Niezwykle prawdziwa, utkana z emocji i wzruszająca powieść o
tym, że przeszłość może być dla każdego z nas ciężkim bagażem. Słowa, gesty,
uczucia – raz wypowiedziane czy okazane – nie tak łatwo wymazać z pamięci.
Jedynym wyjściem jest wybaczenie i danie sobie szansy na szczęście, które może
być całkiem blisko.
Okładka książki przedstawia kobietę, która idzie przed siebie, a jednak odwraca się do tyłu i spogląda na nas. Brodzi po łące pełnej kwiatów - patrząc na nią myślałam o letnich, ciepłych dniach... które niekoniecznie są nam obce, wszak styczeń 2023 jest dość ciepły, jak na zimę. Prawie dwadzieścia stopni? Niebywałe. Tej pogodzie to się coś pomieszało...
Satynowa w dotyku, z wytłuszczonymi elementami. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytacie kilka zdań o autorce, a na drugim okładki kilku jej powieści wydanych w wydawnictwie Muza.
Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca dla oka, literówek brak. Odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Podzielona została na rozdziały, a te na podrozdziały.
Moje już... nie wiem w sumie które spotkanie z autorką. Mam na półce jeszcze trzy jej powieści, które tworzą serię, wiem, że nie czytałam jeszcze najnowszej i jednego tytułu... Więc nie ma tego aż tak dużo i mogę powiedzieć, że znam już na tyle pisarkę, by wiedzieć na co ją stać. Cieszę się, że miałam okazję kolejny raz przeczytać jej powieść, gdyż po jej lektury sięgam w ciemno i wiem, że się nie zawiodę. Tym razem dostałam lekką powieść, którą czytało mi się przyjemnie i szybko. Była niezwykle wciągająca, taka... życiowa. Z ogromnym zainteresowaniem śledziłam losy bohaterów, momentami nawet za bardzo brałam do siebie to, co działo się na kartach tej lektury. Tak niezwykle barwne pióro posiadać może tylko Ilona Gołębiewska. Nie ma drugiego takiego autora, który w taki sposób opisywałby życie, szaro bure, takim, jakim jest naprawdę, a jednak iskierka nadziei się pojawia, ten obraz szczęśliwych wydarzeń zawsze gdzieś jest widoczny na horyzoncie. Jej styl jest naprawdę wyjątkowy. Nawet na sam wzgląd pióra możecie się skusić, myślę, że nie będziecie żałować. Ja nigdy nie żałuję kolejnej poznanej pozycji.
Mamy tutaj kilku bohaterów, których dobrze możemy znać z poprzednio napisanych książek. Ewa, Lena, czy rodzina i sąsiedzi tej pierwszej z kobiet. Tym razem poznajemy historię widzianą oczami siostry Leny, Anity. Jest to bohaterka, do której początkowo miałam mieszane uczucia. Nie potrafiłam jej zaufać i nie mogłam zrozumieć jej postępowania. Totalnie gryzło się z moimi zasadami i tym bardziej chciałam poznać jej tajemnice, grzechy przeszłości, by móc lepiej zrozumieć i może polubić? Niemniej jednak im dalej las, tym... jeszcze ciemniej. Gorzej. Było mi żal Anity, ale jednocześnie mocno jej współczułam. Szczególnie tego daru, do pakowania się w kłopoty.
Podobała mi się jej relacja z sąsiadką i jednocześnie przyjaciółką, Gabrysią. Te dwie naprawdę łączy prawdziwa przyjaźń, taka na dobre i na złe. O taką bardzo ciężko w naszej codzienności. Trudno jest znaleźć taki dobry charakter, dobrego czlowieka.
Relacje są tutaj bardzo ważnym aspektem, nie tylko damsko męskie, ale i jak wspomniałam powyżej, damsko damskie. Trzeba się wczytać, zrobić przerwę, zastanowić się...
Podsumowując, kreacja bohaterów jak zwykle jest świetna, są to osoby z krwi i kości, których śmiało spotkamy w naszym życiu. Każdy jest inny, różni się charakterem, sposobem myślenia, etc.
Muszę Wam przyznać, że może nie odczuwałam milionów emocji. Były, coś czułam, ale nie wzięłam ich tak bardzo do siebie, jak tego, co między wersami przekazywała nam pisarka. W życiu spotkało mnie wiele nieprzyjemnych sytuacji. Nie jeden raz wydarzyło się coś złego, co najzwyczajniej w świecie zablokowało mnie na tyle, że musiałam się odciąć od ludzi, od świata najbardziej, jak tylko się dało. Musiałam sama wszystko przegryźć, zrozumieć, zaakceptować, pogodzić się... Niekiedy jest tak, że są za wszelką cenę z nami osoby, na którym nam zależy i im zależy na nas. W swoim dotychczasowym życiu czuję, że miałam dwie wielkie próby. Obie w pewien sposób skończyły się niezbyt pozytywnie - jedna rozpadem przyjaźni - gdzie kiedyś sądziłam, że to przyjaźń na zawsze, tak dobrze się dogadywaliśmy, naprawdę mogłam się odsłonić. Jednak ktoś mi bardzo bliski uległ wypadkowi, a mój świat roztrzaskał się niczym szkło. Nie mogłam się pozbierać bardzo długo i zamknęłam się w sobie, odsunęłam się od wszystkich, zdystansowałam, a ta osoba, najzwyczajniej w życiu poszła w drugą stronę, tam, gdzie mogła być wysłuchana, gdzie dostała obecność i uwagę, której ja w tamtym momencie nie potrafiłam dać... A wystarczyłby zwykły przyjazd, wszak nie mieszkałam daleko, po prostu przytulenie, obecność, brak słów - by wystarczył, uwierzcie mi, tego potrzebowałam. Wsparcia, że nie jestem sama, że jakoś się ułoży... I niestety do tego momentu już nie potrafiliśmy zbudować relacji od nowa, bo pojawił się mur i to już nie to samo, co kiedyś.
Druga zaś sytuacja nawiązuje bardzo mocno do lektury - relacja między siostrami. Skłócone, nie ważne o co, ważne, że jedna nie chce znać drugiej. I wiecie... Sama byłam na takim rozdrożu, kiedy ktoś bardzo bliski, przyszywana siostra roztrzaskała moje serce w drobny mak. Straciła szacunek w moich oczach na zawsze... Boli mnie to cały czas, ale patrząc na to, jak postępowały bohaterki w książce, poczułam, że może czas wybaczyć? Bo zapomnieć się nie da, nigdy nie zapomni się wyrządzonych szkód, i to jeszcze takiego kalibru, jak miało to miejsce w moim życiu. Okej, nasze postacie też nie miały łatwo. Ale u mnie niestety nie ma takiej sytuacji, że ta druga osoba chce wyciągnąć rękę, a to przykre, ale niestety... Czasem bywa i tak, że nie ma happy endu. I tutaj to się raczej nie zmieni.
Takie mam osobiste refleksje na temat przeczytanej książki i to we mnie uderzyło najmocniej. Bardzo długo rozmyślałam, czy wtrącić to do recenzji, czy też nie? Ale przecież zawsze jestem szczera, zawsze piszę i mówię co myślę, więc było tak i tym razem. Chcę Wam po prostu też tą moją spowiedzią udowodnić, że nie ma tutaj zmyślonych wydarzeń, a...
Najprawdziwsza prawda. Opisywane jest życie, takie, w jakim my żyjemy. Problemy, które spotykają postaci z książki, dotykają również i nas. Rozterki dnia codziennego, praca, wyrzuty sumienia - to przecież wszystko, co nas dotyczy. Nie ma tu na siłę koloryzowanego świata. Cieszy mnie również to, że Ilona Gołębiewska pisząc swoje opowieści zawsze daje trudnych bohaterów, z przeżyciami, trudnościami, które są tak bliskie nam, naszemu sercu. W każdej znajduję cząstkę siebie i tutaj, jak widzicie na przykładzie powyższym, znazlałam. Mało jest takich pisarzy, którzy tworzą powieść o codzienności. Tej zwykłej, często beznadziejnej i szarej. Dlatego uważam to za ogromną zaletę i tak bardzo lubię sięgać po pozycje tej pani.
Akcja ma odpowiednie tempo, nie toczy się zbyt powoli, ale też nie biegnie w szaleńczym galopie. Nie raz i nie dwa autorka zrzuci nam wiele zwrotów akcji, które zmienią sposób postrzegania danej sytuacji, ale i ludzi.
Reasumując uważam, że jest to jedna z bardziej wartościowych powieści, po które warto sięgnąć. Jest to kolejna udana pozycja z dorobku autorki, a ja ciesze się jak dziecko, że mam ją na półce. Ogólnie bardzo przywiązuję się do papierowych wydań, a już w szczególności do historii, które naprawdę przypadły mi do gustu. Nie znalazłam w niej wad, może jedynie to, że nie odczuwamy całej palety emocji, ale niesie ze sobą przesłanie, które należy czytać między wierszami i zrobić sobie rachunek własnego życia, podsumować zyski i straty, relacje, które trzeba ratować... Jestem bardzo zadowolona jak widać. Polecam ją bardzo mocno i zachęcam Was do sięgnięcia. Będziecie zadowoleni.
Lubicie książki Ilony Gołębiewskiej? Która z nich jest Waszą ulubioną?
Dużo słyszałam o książkach tej autorki, ale mimo tego, że spotykałam się raczej z dobrymi opiniami to jakoś nie ciągnie mnie do tej książki.
OdpowiedzUsuńZachęciłaś :) Będę miała ją na uwadze.
OdpowiedzUsuń