wtorek, 31 stycznia 2023

Karolina Klimkiewicz - Marzenia mają twoje imię

Witajcie! 

Przychodzę dzisiaj do Was z recenzją książki, która... Zrobiła ze mnie miazgę. Dosłownie. Będzie mi ciężko napisać dla Was spójny tekst, bo myśląc o niej, mam tak wiele myśli w głowie na raz, tak wiele chciałabym powiedzieć, ale wiem, że będę spoilerować, więc staram się trzymać kursu. Może przejdźmy już do dalszej części tego wpisu. 

Karolina Klimkiewicz - urodziła się 24 sierpnia 1989 roku w Oleśnicy. Prywatnie mama i żona. Z zawodu psycholog oraz pedagog. Od 2016 roku doktorantka w Dolnośląskiej Szkole Wyższej we Wrocławiu. Głównie pracuje z młodymi ludźmi, wspierając ich i motywując. Kocha czytać książki, spędzać czas z rodziną i herbatę z cytryną. Jej motto życiowe to: "Padłeś? Powstań i walcz! Dopóki żyjesz nie możesz się poddać".

Karolina Klimkiewicz - Marzenia mają twoje imię 



On — nigdy nie spodziewał się, że w ciągu jednego dnia całe jego życie może runąć, niczym domek z kart. Wszystko, w co wierzył i posiadał, straciło na wartości — rozmyło się wraz ze wschodem słońca.
Ona — pogodziła się z tym, co podarował jej los. Mimo że tkwiła w świecie marzeń, tak do końca nie wierzyła, że kiedykolwiek się spełnią.
Oni — poznali się zarówno w najlepszym, jak i najgorszym momencie ich życia. Starali się temu zaprzeczyć, jednak to nie był przypadek.
To opowieść o nadziei, wierze w ludzi i miłość. Historia Cedricka i Lettie pokazuje, że dziś jest najważniejsze i zależy tylko od nas. Ich życie to dwa światy, które są tak różne, mimo że istnieją tak blisko siebie. Przeczytajcie tę powieść o miłości jakże niebanalnej i wielowymiarowej.

Okładka książki przedstawia parę, która się przytula. Jest w nich coś, co sprawia, że w mojej głowie pojawiło się mnóstwo myśli... Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi.  Na jednym z nich przeczytacie kilka słów o samej autorce, a na drugim znajdują się polecajki oraz patroni medialni. Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca dla naszego oka, odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Literówki się zdarzyły, ale głównie było to pomieszanie literek w imieniu głównego bohatera, który również jest naszymi oczami w tej powieści. Zamiast Cedric było Cerdic. Myślę, że przy okazji wznowienia - warto się skupić na tym i to poprawić. A tak to nie mam nic do zarzucenia. Piękny koliberek jako wstawka do rozdziału - prezentuje się wręcz uroczo. A jakie ma znaczenie... 

"- Spotykamy na swej drodze dokładnie to, co musimy spotkać, ani mniej, ani więcej. Pytanie, co z tymi spotkaniami zrobimy. Jak je nazwiemy, zinterpretujemy i jaki sens im nadamy?"

Jest to moje trzecie spotkanie z autorką. Na swoim koncie ma więcej niż trzy napisane powieści... Ja jak zwykle mam zaległości, ale wiem, że kiedyś je nadrobię, szczególnie po takiej pozycji, jaką była "Marzenia mają twoje imię". Czyta się ją lekko, przyjemnie i dosyć szybko. Napisana przystępnym piórem, bez jakichkolwiek blokad.
Początkowo odnosiłam wrażenie, że jest zwyczajna. Bez szału, ale też zaczynając ją, nie robiłam sobie nadziei, że będzie jakaś porywająca. Ale to, co mnie spotkało później...
Przepadłam. Im więcej czytałam o relacji naszych głównych postaci, tym bardziej czułam do nich przywiązanie. Czułam całą sobą to, co przeżywali oni i ugh... Nie wiem, jak można tak zmiażdżyć czytelnika. Rozwaliła mnie na łopatki, pozbawiła tchu i sprawiła niezwykłą przykrość. Los, jaki czeka Cedrica i Lettie...
Z początku to chyba relacja Cedrica i Diany mnie nachmurzyła i sprawiła, że pomyślałam o niej, że będzie kiepska. Jak tak się zaczęła! Niemniej jednak nie porzuciłam czytania, bo strony uciekały dosyć szybko, dałam jej szansę się rozwinąć, nie spodziewałam się jednak tego, co dostanę... 

Diana według mnie to okropna baba, której już na samym starcie nie polubiłam i nawet na koniec powieści nie zmieniłam o niej zdania. Nie cierpię dwulicowych, fałszywych ludzi, którzy potrafią łgać, oszukiwać drugą osobę i bawić się jej kosztem. Nienawidzę.
Cedric z kolei to taki facet, za którym szaleje wiele dziewczyn. Każda o nim skrycie marzy, ale czy jest o czym marzyć? Gdy poznajemy go bliżej, widzimy, że ma do pewnej rzeczy pociąg, którego i ja nie cierpię. Dobrze chociaż, że przez wpływ innych osób to jako tako kontroluje. Chwilami wydawał mi się głupi, nic nie rozumiejący, gdy ja zaczęłam pojmować o wiele za dużo i powoli zdawać sobie sprawę z tego, do czego to wszystko może dążyć...
Lettie to postać niczym ptak - koliberek... Lekka, pozytywna, niepewna? Od razu wzbudziła moje zainteresowanie i chciałam poznać ją bardziej. To, czym się zajmuje, co robi na co dzień - niewiele wiemy. A tak bardzo chciałam poznać to brzemię, które nosi i nie chce się do niego przyznać... Jest tak ciekawą postacią, tak dobrze wykreowaną, że nie sposób jej nie polubić, nie... pokochać. Stała się nagle tak mi bliska, że aż się tego nie spodziewałam. A im dalej w las, tym było gorzej, bo przywiązywałam się do niej coraz mocniej. Była dobrą postacią, z dobrymi intencjami, zwariowanymi pomysłami, pozytywnie nastawiona do życia...
Reasumując uważam, że Karolina Klimkiewicz spisała się na medal, kreując postacie w tej lekturze. Podzieliła je na dobre i złe charaktery, na neutralne, które nie robią na nas kompletnie żadnego wrażenia. Cieszę się, że mogłam zapoznać się z tym tomem i co więcej... 

"Milczenie staje się wrotami do czyjejś duszy. Nie zakłócamy bliskości gadaniem, własnymi przemyśleniami i osądami. Dwoje ludzi siedzących naprzeciwko siebie, dających sobie to, co mają najcenniejszego - swoją obecność, czas, uwagę, myśli."

Autorka po skończonej przeze mnie lekturze, podzieliła się wiadomością o drugim tomie, a raczej drugiej historii, widzianej oczami Lettie. Ta, o której dzisiaj czytacie jest widziana męskimi oczami, a "Sny mają twoje imię" to historia widziana oczami kobiety, którą tak bardzo polubiłam! Nie doczekała się wydania papierowego, ale jest dostępna jako wersja robocza na Wattpadzie. Jednak polecam najpierw zapoznać się z Marzeniami, by później sięgnąć po Sny. Uważam, że po skończeniu lektury, zrozumiecie, o co mi chodziło, żeby czytać ją koniecznie w tej kolejności... 

Cała masa emocji. Uczuć. Chwilami miałam ochotę wyć z bezsilności, wściekłości - bo zaczęłam domyślać się, o co jest w tym wszystkim grane. Nie chciałam dopuścić tego do swojej świadomości. Chciałam żeby ta historia miała całkiem inne zakończenie, nie takie!
Czułam wszystko to, co czuli główni bohaterowie - a to również nie zdarza się często i każdemu autorowi. Tylko nieliczni trafiają do mojego serca i robią w nim bajzel. A pisarka tak właśnie zrobiła. Weszła niczym tornado. Zostawiła spustoszenie, którego teraz nie umiem odbudować. Nie umiem odbudować świata, który był ułożony i poukładany.
W pewnym momencie nie mogłam się oderwać, czytałam z zapartym tchem i wiedziałam, że nie odpuszczę i muszę ją dokończyć tego samego dnia, co ją zaczęłam. Zrobiłam sobie jedną dłuższą przerwę i dosyć mocno o niej rozmyślałam, byłam rozkojarzona. Teraz, po skończeniu wciąż czuję mnóstwo emocji, szczególnie niezrozumienia i smutku. Dostarczyła mi wiele pięknych momentów, ale i tych smutnych, trudnych - było sporo. 

Cieszę się, bo tutaj, między wersami jest zawarta cała prawda o życiu. Relacja między głównymi bohaterami na przykładzie ich zachowań, czynów, słów odzwierciedla nasze życie. Możemy w nich śmiało zobaczyć siebie, bo są to osoby prawdziwe, realne, których moglibyśmy spotkać na ulicy, w sklepie, gdziekolwiek. Poprzez zdarzenia mówi nam, niezbyt wprost, o wartościach życia. O tym, co ważne, a my o tym zapominamy. Czasami trzeba się zatrzymać, zastanowić, przemyśleć, by znów móc wrócić i z przyjemnością poznawać koleje losu tej dwójki...
Akcja toczy się raz szybciej, raz wolniej, ale nie jesteśmy w stanie się nudzić. Szczególnie, gdy odkrywamy prawdę, która de facto faktycznie wydawała się bardzo do przewidzenia. Niemniej jednak czerpałam z niej wiele i to, co od niej dostałam, to moje. Na długi czas zapisała się w mojej głowie, jak nie na zawsze. I jest pierwszą z lektur przeczytanych w roku 2023, które dostały ode mnie 10/10 gwiazdek. A to o czymś świadczy... 

"- Tak, bo jeśli tęsknimy, to pamiętamy, a skoro pamiętamy, to ta osoba żyje w nas wiecznie. Jest przy nas, kochana i bezpieczna.
- Chciałabym, żebyś zatęsknił za mną.
- Teraz?
- Teraz, jutro... zawsze.
- A ty będziesz tęsknić za mną? - pytam i biorę jej zimne dłonie, wzrok wciąż mamy wbity w oddalający się lampion, który zaczyna wyglądać jak wielki świetlik.
- Dopóki starczy mi tchu."

Reasumując uważam, że to była świetna decyzja - sięgnąć po tę lekturę. Mimo ogromu emocji tych dobrych i złych, sponiewierała mnie doszczętnie. Bardzo dobrze napisana, może i przewidywalna. Do bólu życiowa - nie znajdziecie w niej przerysowanych zdarzeń, czegoś niemożliwego. To lektura, po którą musicie sięgnąć jeśli lubicie powieści obyczajowe - bez tych scen seksu, które pojawiają się w co drugiej pozycji wydawniczej. Jak dla mnie jest bardzo, bardzo dobrą opowieścią, która dostała ode mnie najwyższe noty, bo na to zasługuje. Z góry Was przepraszam, jeśli pisałam ciągle w recenzji to samo, czy się powtarzałam. Ta książka jest WYJĄTKOWA. Bardzo mi się spodobała i wciąż to wszystko przeżywam... POLECAM Z CAŁEGO SERCA! 

Znacie tę książkę? A może macie w planach?

1 komentarz:

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)