niedziela, 16 kwietnia 2017

Hanna Cygler - Tylko kochanka

Witajcie, 
niemal codziennie dostaje jakieś wiadomości z informacją o nowościach. Gdy zobaczyłam tę książkę zainteresowałam się nią. Dobrze wiedziałam, że autorka istnieje na rynku wydawniczym nie od dziś, ale jakoś nigdy nie udało mi się przeczytać choćby jednej jej powieści. Ale gdy tylko nadarzyła mi się okazja to z niej skorzystałam. Bałam się, bo przecież to pierwsze spotkanie z nowym autorem jak dla mnie, ale mimo to zaryzykowałam. Zachęcona kilkoma recenzjami zdecydowałam się finalnie.  Ciekawi jesteście jak wyszło moje pierwsze spotkanie z Hanną Cygler?

Hanna Cygler - z urodzenia i zamiłowania gdańszczanka. Zawodowo pracuje jako tłumaczka ze szwedzkiego i angielskiego, a dla przyjemności pisze powieści, nie tylko dla kobiet. 

Hanna Cygler - Tylko kochanka 
Lena Walter nie miała w życiu lekko. Raz po raz potykała się o kłody jakie gotował jej na bieżąco los. Zawsze podnosiła się i dążyła do realizacji swoich celów. Piękna, słoneczna Hiszpania i szara, smutna Polska, a dokładniej Gniew. Życie w luksusie z kochankiem i po powrocie ucieczka przed komornikiem, który domagał się swojego. Jak spotkanie z Jakubem, prawnikiem, który zrobił karierę w Londynie odmieni życie bohaterki? Przecież będzie tylko jej gościem w pensjonacie...Czy jej pomoże? A może ucieknie jak tylko usłyszy plotki? 

Na okładce mamy przedstawioną kobietę, dość ładnie ubraną, w białym kapeluszu. Ogólnie jest ubrana na biało. Siedzi na jakimś jachcie, większej łodzi. Czerwone usta, jednak oczy mamy zakryte. Nie mamy pewności, ale możemy domniemać, że to nasza Lena.
Okładka jest matowa, wraz z wypukłymi napisami - urzekła mnie swoją teksturą. Ma pogrubioną oprawę, dzięki czemu mniej się zniszczy. Szkoda tylko, że Panie na poczcie nie umieją dbać o przesyłki, bo po raz kolejny dostałam książkę z podniszczonym grzbiecie, u doły powieści. 
Co do samego wydania jestem zadowolona - białe strony, czcionka duża i bez jakichkolwiek błędów. Odstępy między wierszami oraz marginesy zostały zachowane. Ogólnie nie ma na co się skarżyć. 

"Baśka się rozkręciła i radośnie paplała. Jeszcze nie tak dawno słuchałabym jej z radością. Teraz już nie. Chyba coś się we mnie zepsuło, pomyślałam."

Jest to moje pierwsze spotkanie z autorką i trochę się obawiałam, że nie przypadnie mi do gustu, że będzie nam nie po drodze... Jednak moje obawy były zbędne. Szkoda tylko, że nie miałam więcej wolnego czasu, bo z pewnością przeczytałabym ją szybciej i poznała zakończenie. Niemniej jednak cieszę, że dawkowałam sobie lekturę. Była całkiem przyjemna, ale do rzeczy. 
Pióro autorki należy do jednych, z przyjemniejszych jakie miałam okazję poznać. Lekka, przystępna opowieść jest idealna na zimne i smutne wieczory lub popołudnia. Widać, że autorka ma sporo doświadczenia, ponieważ powieść jest dopracowana pod każdym szczegółem i nie posiada niedociągnięć. Nie zostawia sytuacji, w których coś jest niejasne, no chyba, że wyjawi to później, na co trzeba czekać. Autorka ma dar zjednywania sobie czytelników. Bo tą jedna powieścią sprawiła, że na pewno nie poprzestanę swojej przygody na Tylko Kochance, a będę chciała poznać inne powieści pisarki. Coś czuję, że nie mogą być gorsze od tej. Czemu chciałabym polecić Wam tę powieść? Ponieważ autorka sprytnie kieruje losami bohaterów, a swoim piórem sprawia, że jest nam przyjemnie czytając historię Leny i Jakuba i nie chcemy jej przerywać, czy kończyć. Pani Hanna nie daje nam do tego żadnych powodów. :) 

Postacie pierwszoplanowe to tutaj Lena i Jakub. Jest jeszcze kilka innych, drugoplanowych czy pobocznych jednak to na tej dwójce skupiłam się najbardziej. Tamci nie zwrócili szczególnej mojej uwagi, no chyba, że córka Jakuba, Ewa. Jest to dziecko o specyficznym charakterze - jak najbardziej wycięta z naszego codziennego życia. Sama wiem z autopsji jak zachowują się dzieciaki w tym wieku, poza tym mam młodszego brata i wiem jak to na chwilę obecną wygląda. :) Jednak ta mała nie była taka zła, a to, co nią kierowało na pewno nie było wzięte z kosmosu, tylko z doświadczeń przeszłości, które niestety spotkały ją z rąk bliskiej osoby. 
Z kolei Lena... Drażniła mnie, a mimo to nadal ją lubię. Drażniła mnie swoim zachowaniem, stylem kobiety, jaką była. Tak, sam tytuł nam zdradza. Była kochanką, a nikt nie lubi, żadna kobieta gdy jest zdradzana, prawda? To nie jest miłe, tym bardziej, że ma się dzieci... No ale co tam, jej to najwidoczniej nie przeszkadzało. Jej pozostałe wybory, czyny momentami mnie strasznie irytowały. No bo jak dorosła kobieta i tak się zachowuje? No to mnie niestety gryzło... Ale finalnie przez cały czas jej współczułam, bo była ona również doświadczona, wiele przeszła i po prostu zyskała moją sympatię mimo irytacji i kilku wad. 
Z kolei Jakub wydawał mi się przez cały czas pusty. Bezuczuciowy. Jak to powiedziała Lena? Sztywniak? Chyba tak. Drażniła mnie jego obojętność, brak mówienia o uczuciach, czy stosunek do córki. Jego kreacja nie bardzo przypadła mi do gustu pomimo, że wykazał się inteligencją w pewnym momencie. Coś ma z tego prawnika. :D 

"(...) w przeszłości nie można niczego zmienić, ale można zbudować teraźniejszość inaczej"

Pomysł na fabułę jest dość ciekawy, ale nie zaskakujący. Było kilka zwrotów akcji, ale nie na tyle, bym nie mogła zetrzeć z siebie zdziwienia. Pełno w tej historii tajemnic, zawirowań z przeszłości, o których najlepiej by było, gdyby nikt się nie dowiedział. Wątków, jakie w tej powieści znajdziemy - jest naprawdę mnóstwo. Ciekawy był pomysł z wątkiem Zyty - matki Ewy, partnerki Jakuba. Co się stało, że nie opiekuje się dzieckiem, tylko jej matka? Tak samo z historią Leny, czemu Kania ją nienawidzi, skąd ma długi i jaka była historia jej romansu? Wplecione w fabułę zostały fragmenty listów, niegdyś pisane w rodzinie Leny. Kto je pisał i jaki mają cel w całości utworu? O tym oczywiście nie dowiecie się od razu, a stopniowo będziecie dostawać fragmenty listów, jakieś skrawki przemyśleń, a dopiero niedaleko końca poznacie, jaki w tym był cel. To był ciekawie wykonany zabieg, powodujący ciekawość, która rosła od strony do strony. 

Cieszę się, że powieść nie okazała się kolejną nudną opowieścią obyczajową. Cieszę się również, że się nie nudziłam, a wręcz chwilami byłam zaintrygowana, tak jak np. podczas odczytywania tych listów z przeszłości. Wciągnęłam się do Gniewa i w sumie chciałabym przez jakiś czas tam pobyć, dokładnie w pensjonacie Leny. Chciałabym i ja sama poznać bohaterkę, poznać te historię od nowa. 
Jednak ta lektura pokazuje nam, że miłość nie zawsze wychodzi na dobre. Widzimy tutaj motyw zdrady, czy kłamstwa. Oszustw tutaj co nie miara, chwilami czułam się niepewnie - nie wiedziałam już, kto mówi prawdę, po co i w jakim celu się pojawił w powieści. Warto również wspomnieć ciekawy początek tej historii, nasza Lena ląduje na przesłuchaniu w sprawie morderstwa. Odniosłam z początku wrażenie, że to ona jest morderczynią... Ale to również wyjawi się w trakcie. Jest to historia głównie o Lenie, która przeżyła wiele, musiała stawiać czoła niebezpieczeństwom świata, ale i wyróżniała się wspomnianą gdzieś już wcześniej naiwnością. Jednak tą naiwność rozumiem, sama często daje się oszukać, bo łudzę się, że ktoś się zmienił i faktycznie będzie lepiej. Nie ma czegoś gorszego niż uczucie oszukania, zdrady. Smutek rozdziera nam serce i wpycha te złe emocje, smutek dominuje w naszym sercu i życiu przez dłuższy czas. Jednak jest to również historia o zaczynaniu życia na nowo, co jest warte każdej ceny. 

"Życie nieustannie mnie zadziwiało.
Kiedy człowiek zupełnie tracił nadzieję i wydawało mu się,
że nie ma już żadnych perspektyw, zdarzało się coś,
od czego chciało się fruwać, coś, co po raz kolejny mówiło,
że nie mamy pojęcia, co jest nam pisane.
Bo przecież może się zdarzyć wszystko,
i to w zupełnie zaskakującym momencie!"

Reasumując, cieszę się, że zdecydowałam się na te powieść. Dostałam lekką, przyjemną, ale i nie tylko lekturę, która przypadła mi do gustu, a dodatkowo poczytałam o samym życiu. Bo wiem, jaki podstępny bywa los, jak często podkłada nam kłody pod nogi. Pełna różnych wątków, ciekawie napisana powieść, która zasługuje na uwagę wielu czytelników. Komu ja polecę? Oczywiście wszystkim chętnym, którzy są ciekawi najnowszej powieści Pani Cygler oraz tym, którzy tak jak ja nie mieli do tej pory do czynienia z piórem pisarki - a ta powieść jest naprawdę dobrą propozycja na początek. Mam nadzieję, że każda powieść pisarki jest tak dopracowana i przyjemna w odbiorze. Zdecydowanie polecam. :)

14 komentarzy:

  1. Mam w planach tę książkę. Czytałam "Grecką mozaikę" tej autorki i bardzo mi się podobała. Mam nadzieję, że i w tym przypadku będzie podobnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam autorki i raczej nie jest ona tą, którą poznawać muszę ;)
    http://justboooks.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznaję, że powieści Hanny Cygler mam od dawna na celowniku i zastanawiam się od której zacząć. Może właśnie "Tylko kochanka" okaże się dobrym początkiem mojej znajomości z twórczości tej autorki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Od dawna mam ochotę na poznanie twórczości tej autorki, ale po tę lekturę raczej nie sięgnę. Wolę spędzać swój czas podczas poznawania inspirującej historii, a skoro ta niczym nie zaskakuje, to raczej na pierwsze spotkanie wybiorę inny tytuł Hanny Cygler.

    OdpowiedzUsuń
  5. o autorce nie słyszałam, ale gdy zobaczyłam ten tytuł to pomyślałam sobie, że to kolejna tandetna powieść, a co się okazuje? Że z chęcią zapoznam się z twórczością Hanny Cygler :D

    Pozdrawiam cieplutko <3
    http://sleepwithbook.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo cenię sobie prozę tej autorki. Mam tę książkę w planach.

    OdpowiedzUsuń
  7. O książka dosyć fajna. Zastanowię się nas jej kupnem. mój blog

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)