Moi Mili!
Dzisiaj recenzja książki, którą kupiłam pod wpływem chwili na Targach Książki w Krakowie. Kupiłam cała trylogię dla Mamy, bo podświadomie czułam, że jej się spodobają. Nie myliłam się. Sporo czasu minęło od momentu, gdy przeczytałam pierwszą część i ją zrecenzowałam. W końcu siedząc w domu i mając wolne od pracy, postanowiłam, że sięgnę po drugi tom, i tak nie mam nic lepszego do roboty, a książki same się nie przeczytają. Chcecie wiedzieć, co wyszło z tego spotkania? Jak najbardziej zapraszam już teraz. :)
Ah i ta pocztówka to od mojej byłej przyjaciółki z podstawówki, która przyjaźń nie przetrwała, ale Pozdrowienia z jej wakacji zawsze będą ze mną.
Agnieszka Lingas-Łoniewska - wrocławianka, która pisze z zamiłowania. To kobieta, która zdobywa grono czytelniczek historiami, które napisała. Łamie nam serca, rozkochuje jest naszą dilerką emocji. Jest jedną z niewielu pisarzy, przynajmniej ja o takich nie słyszę, która spotyka się kilka razy do roku, ze swoją SEKTĄ. Dziewczynami, ale i w naszej grupie znajdują się też ponoć jakieś rodzynki, w postaci mężczyzn, które kochają pióro autorki i lubią coś zjeść i dobrze się pobawić. Recenzje jej książek możecie znaleźć w zakładce, jednak nie wszystkie zrecenzowałam - wiele z nich czytałam przed założeniem bloga. Ale jedno jest pewne - jeszcze do nich wrócę. :)
Agnieszka Lingas - Łoniewska - Szukaj mnie wśród lawendy TOM II - Zofia
Maks Krall wraca namacalnie do przeszłości. Wraca do osób, którym wyrządził wielką przykrość. Jednak Zosia nie ma żadnego pojęcia, że On był cały czas w jej życiu. O niczym nie wie. Ciągle okłamywana, powoli zaczyna dowiadywać się szczegół, po szczególe. Jednak czy to, co zbudowała przez szesnaście lat zawali się z powodu powrotu przeszłości?
Co do szaty graficznej, ta okładka jakoś nie zachwyciła mnie swym pięknem. Znośna jest dlatego, że ma w sobie lawendę. Tą piękną rośliną, którą uwielbiam. Jej kolor jest prześliczny. Mam nadzieję, że kiedyś i mnie samej uda się pojechać chociaż na tydzień do Chorwacji i zwiedzić te najpiękniejsze miejsca. Musi tak być. Zaznaczę również, że okładka jest ze skrzydełkami - co jest dużym plusem, bo wtedy ona tak szybko się nie niszczy, nie rozdwaja. Jest bardziej stabilna. Na jednym ze skrzydełek dowiemy się co nieco o autorce, a na drugiej zobaczymy całą trylogię lawendową.
Co do samego wydania również nie mam żadnych skarg, bo nigdzie nie wypatrzyłam literówek, czy błędów w druku. Nieskazitelnie wydana - tak można by było o niej napisać. Same marginesy są dość duże, odstępy między wierszami sprawiają, że tekst nie zlewa się w jedno, a nam po prostu lepiej się czyta.
"- Z tobą nic nigdy nie było proste. - Kobieta westchnęła,, leciutko się cofając. Nie mogła znieść tej bliskości."
Przechodząc do autorki... Na pewno wiele razy powtarzałam, że jest to jedna z moim ulubionych pisarek. A dlaczego? Ponieważ idealnie ukazuje emocje bohaterów, które przechodzą na nas, czytelników. Wraz z bohaterami czujemy szybszą pracę serca, czujemy wielką gulę w gardle, którą ciężko jest przełknąć. Każdy smutek lub radość jest obecny w nas. To jest piękne. Dlatego też nie bezpodstawnie nazwano pisarkę Dilerką Emocji. Bo taka właśnie jest. Daje nam różnymi dawkami przeróżne emocje. Dlatego tutaj nie bójcie się o ten czynnik, bo emocje zmieniają się jak w kalejdoskopie. Specyficznym dla stylu autorki jest to, że już od pierwszej strony jesteśmy zaciągnięci w świat wyrysowany przez Panią Agnieszkę. Od razu stajemy twarzą w twarz z bohaterami danej powieści. Nie jesteśmy odosobnieni. Jesteśmy wraz z nimi, jednoczymy się dlatego też czujemy to, co oni. Mogłabym godzinami opowiadać, że styl pisarki jest na tyle wciągający, że nie pozwala odejść od lektury. Pamiętacie ostatnią lekturę pisarki, jaką czytałam? Pamiętacie jak skradło mi serce - Skazani na ból? Totalnie rozbiło mnie na części. Tutaj może tak silnych emocji nie było, ale pojawi się one i niebezpiecznie majstrowały przy moim sercu, raniąc, powodując niewyobrażalny smutek i wiele innych emocji. Pióro autorki nie jest wymagające, dzięki czemu czyta się bardzo szybko i nie ma trudności w rozumieniu niektórych zdań. Wszystko jest banalnie proste, takie... realne.
Bohaterowie. Główną bohaterką jest Zofia, która najbardziej ze wszystkich sióstr Skotnickich powinna być ustabilizowana. Staż małżeński - całe szesnaście lat, budowanie rodzinnego ogniska, podtrzymywania go... Jednak coś się wypala z dnia na dzień. Częste nieobecności Adama powodują, że coś się sypie. Nieoczekiwanie powraca też Maks, mieszając wszystkim w głowach. Życie bohaterki rozsypuje się jak domek z kart, a ona, w tym wszystkim nie może się odnaleźć. Maks kojarzony jest w tej części jako wspomnienie czegoś pięknego, niezapomnianego, jedynego - ale i również ma swoją ciemną stronę. Kojarzy się z rozczarowaniem, żalem i niewyobrażalnym bólem. Jednak już czytając tom I, podświadomie czułam, że ta historia będzie lepsza od pierwszej z historii sióstr i wiecie co? Nie myliłam się. Te postacie miały jakiś taki bardziej barwniejszy charakter, bardziej ich losy przypadły do mojego gustu powodując takie, a nie inne reakcje (mowa tu o tym uczuciu dławienia w gardle, sercu...). Bardzo polubiłam Zosię, Maksa... Oni jakoś chyba najbardziej z całej tej trylogii zapadną w mojej pamięci. Czynią też honory, bo ta część, ten drugi tom jest setną książką, którą przeczytałam w tym roku. Wiem, że jest opublikowana recenzja miesiąc po przeczytaniu, ale... jednak. :) Postacie jak na Panią Agnieszkę przystało wykreowani wręcz idealnie, jakby wycięci z naszego świata. Da się ich lubić i dlatego też tak bardzo się z nimi zżyć i nawet w głębi serca pokochać.
"Dlatego ją tak kochał, stanowiła dla niego opokę, wyznaczała granice, była jego zrozumieniem, ukojeniem. Bez niej ginął, miał wrażenie, że stąpa po krawędzi dachu i jeden nierozważny krok może sprawić, że spadnie i rozbije siebie i swoje życie w drobny mak."
Czytając historię Zofii, czułam, że akcja może nie mknęłam w superszybkim tempie, ale miała swój rytm, który non stop mnie szokował. Szokował tym, co skrywała przeszłość i to, co człowiek może zrobić z drugim człowiekiem przechodzi nie raz ludzkie pojęcie. I tym razem zaskoczyła mnie totalnie pisarka, bo tego się NIE SPODZIEWAŁAM. Ale tak już ma ta pisarka - lubi zaskakiwać i nie boi się okrzyków oburzenia z naszej strony. Dzielnie przyjmuje nasze pretensje, dlaczego tak, a nie inaczej została pokierowana historia danych postaci. Przeczytałam ją w maksymalnie półtorej godziny. Oczekiwałam czegoś lekkiego, bez zobowiązań, a dostałam tak piękną opowieść, która pewnie będzie siedzieć w mojej duszy do momentu, aż inna kolejna historia nie zawróci moim sercem tak mocno jak ta. Sięgając po Lingas-Łoniewską - spodziewajcie się wszystkiego.
Rozdziały są dość krótkie, ale jak zwykle cechuje je to, że do każdego jest podana jakaś piosenka. Ja sama ją puściłam i czytałam każdy rozdział z daną piosenką. Jak za wczas mi się kończyła, włączałam ją raz jeszcze, do momentu aż nie przeczytałam ostatniego słowa w danym rozdziale i wiecie co? Takie czytanie z tą wybraną muzyką jest bardzo, ale to bardzo przyjemne. Ona tam gdzieś płynie w słuchawkach, dochodzi do twoich uszu, płynie gdzieś w tle, a Ty bez przeszkód pochłaniasz kolejne strony tej cudownej opowieści. Wszystko praktycznie mamy przedstawione z punktu widzenia Zofii. Przeplatane mamy również wspomnienia, fragmenty listów, maili, smsów. Nie za długie ani nie za krótkie rozdziały sprawiają, że się nie nudzimy.
Autorka idealnie poradziła sobie z pogodzeniem opisów z dialogami, żadne z nich nie przeważa, nie zanudza, są takie jakie powinny być.
Prolog, Epilog to również coś, o czym autorka nie zapomniała. Idealnie wprowadziła nas do powieści, poprzedzając ten pierwszy o mini rozdział Wiadomości, który był dość dziwny, u mnie na pewno na twarzy był jeden wielki wyraz zapytania. Jednak później już wszystkiego się domyśliłam. Z kolei w Epilogu dowiadujemy się co dalej było kilka miesięcy później. Warto wspomnień o mini rozdziale tego, co czeka nas w ostatnim tomie tej Lawendowej Trylogii.
Zapomniałabym wspomnieć o tym, że są tutaj też myśli i krótkie podrozdziały widziane oczami Zuzy czy Gabrysi, sióstr Zofii. Ale w głównej mierze autorka skupiła się na swojej głównej bohaterce.
"Wybiegła. A on został sam, świadomy tego, ze właśnie dobrowolnie zabił jedyna rzecz, na której mu zależało."
O czym jest powieść? Zdecydowanie o sile kłamstwa, o tym co potrafi wyrządzić na przestrzeni czasu. O tym, że zawsze kłamstwo ma krótkie nogi i nie przynosi niczego dobrego. Tak jak z ukrywaniem prawdy. Sprawia tylko głębsze cierpienie danych osób. Historia o pięknej miłości, która również na przestrzeni wieków trwa, bo to ta jedyna, prawdziwa miłość, która odznacza na naszym życiu piętno na zawsze. Która nie pozwala o sobie zapomnieć. O poważnych decyzjach, wyborach, które przynoszą różne skutki.
Reasumując jestem pewna, że gdy sięgnięcie po tę powieść nie tylko poczujecie klimat Polskiego Wrocławia, Niemieckiej Frankfurtu nad Renem, czy też pięknej Chorwacji. Klimat jest naprawdę odczuwalny i wiem, bo byłam we Wrocławiu, chwilę w Niemczech i wiem, po prostu to się czuje! Uważam, że warto sięgnąć po tę interesującą książkę, która z pewnością dostarczy Wam wrażeń z wyższej półki. Jestem pewna również tego, że ta historia - choćby na chwilę, ale jednak zapadnie Wam w pamięć. Szybko nie wywietrzeje.
Zdecydowanie polecam wszystkim fanom autorki, dziewczynom z Sekty Agnes - które jeszcze nie dołapały tego egzemplarza, a raczej wierzycie mi, że warto. :) Ale polecam ją i Tobie, drogi czytelniku. Jeżeli zdecydowałeś/aś się przeczytać tą recenzję to coś to znaczy. Że zainteresowałam Was może chociaż troszeczkę? Proszę, wypowiedz się. Zdecydowałam, że nawet Anonimowi, nie posiadający konta w Google, mogą komentować, więc... czekam na Wasze opinie na temat książki, recenzji, czy innych powieści pisarki. POLECAM.
Mówi się, że cierpienia są złem. Nic jednak bardziej niż cierpienia nie łączy ludzi miłością. - Lew Tołstoj
W moim odczuciu, ten ten tom jest najlepszy z caøej serii
OdpowiedzUsuńTeż mi się tak wydaje. :)
UsuńCała seria jak dla mnie średnia, a pierwszy tom najsłabszy.
OdpowiedzUsuńMożliwe, aczkolwiek każda ma w sobie to coś. ;]
UsuńLubię twórczość Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, dlatego też z tą powieścią chętnie bym się zapoznała :)
OdpowiedzUsuńSubiektywne Recenzje
Cieszy mnie to, więc zapraszam do czytania jej powieści. ;)
UsuńCała ,,lawendowa'' seria już za mną i wspominam ją bardzo pozytywnie, chociaż osobiście wolę serię ,,Zakręty losy'', która mim zdaniem jest bardziej dynamiczna i emocjonalna.
OdpowiedzUsuńA ja najbardziej wolę Łatwopalnych. :)
UsuńNie czytałam, ale jakoś mnie ta książka nie kręci - chyba nie moje klimaty. ;/
OdpowiedzUsuńEh, szkoda, myślę, że po części mogłaby ci wpaść w gust. ;)
UsuńOho, jaka piękna i wnikliwa recenzja ;) Mam wielką nadzieję, że uda mi się wreszcie przeczytać tę serię i, że również i mnie przypadnie do gustu :) Buziaki!
OdpowiedzUsuńMusi przypaść, nie ma innej opcji! :D
UsuńŚwietna, dokładna recenzja! :) Ja właściwie nie sięgam po miłosne opowieści, więc po tę też nie sięgnę, choć kto wie, może kiedyś :). Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńDziękuje uprzejmie! Mam nadzieję, że kiedyś dasz im szansę. ;)
UsuńWłaśnie również skończyłam ją czytać.Co za zbieg okoliczności. Mi się ksiązka podobała
OdpowiedzUsuńBo jest piękna. ;)
UsuńBardzo cenię sobie autorkę i jej kolejne książki wprost pochłaniam. Wspaniale, że również dzięki Tobie kolejni czytelnicy mogą poznać jej twórczość. Coraz więcej polskich, wspaniałych autorek osiąga sukces, mierzony nie medialnym szumem, a wiernymi sercami czytelnikow - to wspaniale!
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam tę pisarkę od dawien dawna! I promuję polskich autorów, bo oni są wspaniali!
UsuńA ja jeszcze w ogóle nie znam książek autorki pomimo tego, że mam kilka jej powieści w swojej biblioteczce.
OdpowiedzUsuńTosz to grzech ciężki!
UsuńZachęcasz mnie tym klimatem i zapewne kiedyś sięgnę po tę serię. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że miło spędzisz przy niej czas. ;)
UsuńDo pierwszego tomu chętnie zajrzę :)
OdpowiedzUsuńSuper. ;)
UsuńSłyszałam wiele dobrego o książkach tej autorki, a po Twojej recenzji już się nie mogę doczekać, aż przekonam się na własne oczy czy jest taka jak o niej piszą :)
OdpowiedzUsuńOczywiści8e, że jest . :D
UsuńJakoś póki co nie jestem zainteresowana twórczością tej autorki. Może kiedyś przyjdzie mi na nią ochota ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Caroline Livre
Szkoda... :(
UsuńKsiążka nie trafia w mój gust. Liczne kłamstwa, o których traktuje - jak najbardziej, ale miłosne zawiłości niestety nie.
OdpowiedzUsuńOkładka jest za to bardzo przyjemna dla oka.
Pozdrawiam. I chciałam nadmienić, że w poprzednim poście nie recenzowałam mangi, o czym wyraźnie napisałam :)
http://tamczytam.blogspot.com
Możliwe. Czasami człowiek popełnia błędy. ;)
UsuńMoim zdaniem to najlepsza część trylogii. Myślałam, że trzecia mnie zwojuje, ale jednak to ta skradła moje serce. ;)
OdpowiedzUsuńU mnie druga i trzecia zajmują zaszczytne miejsca, chcoiaż ta porwała mnie doszczętnie.!
UsuńNie zdziwi cię, że kompletnie nie dla mnie? :P
OdpowiedzUsuńNie, wcale. ;d
UsuńDziękuję serdecznie! Kiedyś zrealizuję - przy odrobinie wolnego czasu. ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam twórczość autorki - choć mimo że Lawenda mi się podobała to wolę ją w wersji New Adult i sensacyjnej :)
OdpowiedzUsuńRozumiem . ;)
Usuń