Powinniście mnie skrzyczeć, ale musiałam zmienić kolejność powieści, bo Targi już dziś się rozpoczęły, a ja przed sobotą musiałam się upewnić, którą kupić. To nie był wcale trudny wybór, chociaż obie powieści są naprawdę piękne. Jednak ta.. przewyższyła moja oczekiwania. Zdecydowanie. Nie przedłużajmy. Jest to druga książka z kolei, która mnie aż tak zachwyciła, że plącze mi się język, myślę o niej nieprzerwanie no i w ogóle.
Nina George - Tegoroczny Gość na Targach Książki w Krakowie, niezależna dziennikarka i pisarka, autorka ponad dwudziestu powieści, około stu opowiadań i wielu felietonów. Za powieść Die Mondspielerin otrzymała w 2011 roku Nagrodę Literacką DeLiA. Kocha koty, a kawa kolumbijska wprowadza ją w stan twórczego natchnienia.
Nina George - Księżyc nad Bretanią
Marianne ma jeden cel. Praktycznie pół życia, nawet więcej za sobą. Chce już przerwać tą farsę. Nigdy chyba tak naprawdę nie zaznała szczęścia, miłości. Nigdy nie znalazła kogoś, kto rozumiałby ją bez słów. Gdy kobieta rzuca się z mostu, cudem ratuje ją człowiek. Po krótkim czasie znajduje się w szpitalu, a później z niego ucieka. Ucieka od domu, który nigdy nie był jej domem. Chce zniknąć i zobaczyć ten namalowany widok na obrazku. Dąży do celu i w końcu go widzi, ale.. co spotka główną bohaterkę? Czy odnajdzie samą siebie? Czy powtórnie się zakocha? A może od razu wróci do męża?
Nigdy nie jest za późno by zacząć wszystko od nowa. Poniekąd to prawda. Ale nie każdy z nas ma siłę, by startować od zera. Nie każdy ma tyle siły, by się podnieść po miażdżącym upadku. Dlatego sporo z nas męczy się z przekonaniem "jeszcze trochę".. Tylko, że to jeszcze trochę może ciągnąć się w nieskończoność. Bo albo będziemy obojętni, albo sprzeciwimy się samym sobą, co jest najtrudniejszym zadaniem, albo zrobimy coś bardzo samolubnego - znikniemy na zawsze z życia. Ostatnia opcja jest najbardziej krytyczna, ale większość woli to niż walkę, w sumie bezsensowną, bo nie ma motywacji, nie ma dla kogo, a nie ma w sobie tak silnego samozaparcia by zmierzyć się raz jeszcze z życiem.
"Marianne postanowiła umrzeć. Teraz. Tam w dole. W nurcie Sekwany. Pod koniec szarego dnia."
Styl autorki jest mi już znany, bo przecież czytałam jedną powieść, jak mówiono fantastyczną. I owszem taka była. Mowa o Lawendowym pokoju. Pani George idealnie nakreśla sylwetki postaci. Ale i nie tylko. Skupia się na gestach, które niby są niezauważalne, znikome, ale jak ważne w pewnych momentach. Autorka przekazała nam bardzo dużo myśli, o których w czasie czytania lektury powinniśmy nieco porozmyślać. Wiele aspektów, które tak często są wokół nas, detale których czasem nikt nie zauważa.
Co do wydawnictwa nie mam żadnych zastrzeżeń. W ogóle będąc ostatnim razem w bibliotece od razu jak zauważyłam powieść tejże autorki, to wzięłam nie patrząc na opis czy też okładkę. Nie miały te czynniki dla mnie najmniejszego znaczenia, bo zaufałam tej Pani i słusznie bo mnie nie zawiodła. Tak jak i wydawnictwo. Bardzo dobrze czytało mi się powieść, zaznaczając, że nie znalazłam ani jednej literówki. :)
"-To rocznica naszego ślubu.
- To żaden powód do szaleństw. Nie możesz tak po prostu szastać moimi pieniędzmi.
Nie rozpłakała się wtedy. Nigdy nie płakała w obecności Lothara. Tylko pod prysznicem, gdzie nie mógł jej usłyszeć.
Jego pieniądze. Tak bardzo chciała zarabiać własne. "
Bohaterowie, a w szczególności Marianne. Kobieta po sześćdziesiątce. Żyjąc z kimś, kto.. kto był dla niej moim zdaniem nieodpowiedni. Nie wiem, jak kobiety czy też mężczyźni mogą męczyć się w związku nie będąc tak naprawdę szczęśliwym. Powinno się korzystać z życia, cieszyć się każdą małą rzeczą. Jednak tutaj kobieta już nie młoda, chce odejść. Nie daje rady. A co się na to składa? Wiele czynników, mocno zauważalnych w naszym bliskim otoczeniu. Niezrozumienie, brak wsparcia czy najważniejsze - brak rozmowy, która zawsze w stosunkach odgrywa kluczową rolę. Bez rozmowy, nic nam po miłości, przyjaźni czy jakimkolwiek innym uczuciu. Przywiązałam się do tej kobiety i razem z nią odczuwałam radość, szczęście, smutek, rozpacz - każde uczucie. Wczułam się w jej sytuację i muszę przyznać, czasami aż dostawałam szału, jak bohaterka robiła coś wbrew sobie. Dla mnie nie zrozumiałe. Chciała być szczęśliwa, wolna, ale odcinała się i chciała uciekać twierdząc, że jednak jej szczęście i wolność się nie należy. Że to może ona była zła, nieodpowiednia, że może ona wszystko zniszczyła. Jednak nawet nie miała zielonego pojęcia jak bardzo się myliła..
"Wstała. Nie było za późno. Wciąż mogła robić to, co chce, i chciała, żeby to życie, w którym do tej pory tkwiła, wreszcie się skończyło."
Powieść jest naprawdę piękna, podzielona na rozdziały, które nie nudzą, aż wręcz czasami są tak krótkie, że aż zmusza to czytelnika do siedzenia dalej na tyłku i czytania. Po prostu nie pozwala się odłożyć ani na moment. Ja, walcząc z powieścią, wygrałam dopiero mniej więcej w połowie. Było po 23, a ja ani nie przygotowana do szkoły, nie spakowana - nic kompletnie. Także gdy kładłam się do łóżka, była już prawie północ. Doliczając dłuuugi czas przemyśleń, między innymi o książce o którejś tam w końcu odpłynęłam. Pozostawiłam ją na biurku, a ta wciąż krzyczała do mnie "Skończ mnie!" Ale dopiero dziś, w czwartkowe popołudnie mogłam zatopić się w drugiej połowie historii reaktywacji życia Marianny. Książka nie nudzi pięknymi opisami, ani nie zniesmacza po słówkach z języków zapożyczonych. Widać tutaj kolejne coś, co wiążę się z losem bohaterki - nowe życie - nowy język. Jednak Marianne musiała trafić na dobrą osobę, by zacząć wszystko pojmować w szybkim tempie.
"[...]
- Może ktoś rzucił na Goichonów urok? - szepnęła Sidonie.
- Kto? Dupościsk? - zapytał Simon.
- Znowu się zaczyna - pożaliła się Marieclaude."
Nasza główna bohaterka poznała w Kerdruc wielu wspaniałych ludzi. Sama była dość lubianą osobą w ich towarzystwie, dlatego nikt nie chciał jej wydać, jednakże nieuniknione i tak się pojawiło. Każdy z postaci ma inny wpływ na Mariannę, jednakże każde z nich poniekąd odbudowywuje kobietę i stawia ją na nogi.
Cytaty, które znajdują się w tym poście, to jedne z najpiękniejszych z jakimi się spotkałam. Nie wiele jest takich, które prześladują mnie później przez długi czas. Kto wie, może będę pamiętać je do końca życia, tak jak niektórzy pamiętają Inwokację? "Litwo, Ojczyzno Moja..."
"Nie ma nic zimniejszego od serca, które kiedyś płonęło."
Początek powieści zdecydowanie przesiąka smutkiem, niepewnością, rozpaczą, ogólnie rzecz biorąc melancholią. Ledwo, bo ledwo, ale przebrnęłam przez tą najsmutniejszą część, skupiającą się na tym, co przeżywała bohaterka. Chwilami było mi jej żal. Co najśmieszniejsze w tym podłym nastroju było to, że widziałam Mariannę jako najwyżej trzydziestoparo letnią kobietę, a nie starszą kobietę, która jest po sześćdziesiątce.
"Lecz gdy mimo wszystko spojrzeli sobie w oczy, oboje jednocześnie się uśmiechnęli.
To było najpiękniejsze milczenie, jakie Marianne kiedykolwiek słyszała."
Reasumując o czym jest powieść? O miłości, która często nie jest prawdziwą, o błędach z przeszłości, które kroczą za nami rujnując na teraźniejszość i przyszłość. O poszukiwaniu ukojenia, zrozumienia i śmierci, co nie jest najlepszym wyjściem z żadnej sytuacji. O szczęściu, miłości i przyjaźni, który wykwita w kwiecie wieku, ale jednak i wtedy widać to bardziej - jak mocno potrafi być prawdziwa.
"- Miałam na sobie tę sukienkę podczas zaręczyn - szepnęła Genevieve. Jej dłonie gładziły śliski, lśniący materiał. - Wtedy wszystko sę zaczęło. Wszystko. I nic się nie zakończyło. Nic."
Czy polecam? Zdecydowanie jak najbardziej. I ta właśnie historia Marianny umocniła mnie w przekonaniu, że to ona musi trafić do mojej biblioteczki. Że Pani Nina George musi nadal pisać, bo jej powieści są tak bardzo piękne, że aż czasem brakuje słów by opisać swoje wrażenia. ZDECYDOWANIE, każdy/a z Was musi ją przeczytać. Potraktujcie to jakbyście byli w szkole. A ja jestem srogim Belfrem od polskiego, który każe uczniom ją czytać. Chociaż nie, bo jeszcze się zniechęcicie. Po prostu przeczytajcie i podzielcie się wrażeniami tej powieści, bo jest ciekawa jak Wy odczytaliście te powieść i na co zwróciliście szczególniejszą uwagę.
Miłego wieczora i nadchodzącego weekendu. + miłych Targów Książki w Krakowie!
(Jeżeli ktoś chciałby mnie złapać piszcie nawet w komentarzu czy adresie email podanym w zakładce Kontakt. Z pewnością zamienię z Wami parę słów na temat powieści, współpracy czy też nawet wspólnego zdjęcia. :)
Skusze się i poczytam
OdpowiedzUsuńhttp://happinessismytarget.blogspot.com/?m=1
Serdecznie zachęcam!
UsuńW radiu była o tej książce audycja. Szukam jej, tej książki.
OdpowiedzUsuńBędzie na Tegorocznych Targach, na stanowisku Wydawnictwa Otwartego ;)
UsuńJa na razie mam w planach "Lawendowy pokój" tej autorki. Książka już na mnie czeka :)
OdpowiedzUsuńTeż piękna powieść nawet jest u mnie jej recenzja :)
UsuńTo tylko czytać :)
O miłości? O nieee, mi to wystarczy, nie mam zdecydowanie ochoty. Ale dla wydawnictwa faktycznie + za brak literówek ^^
OdpowiedzUsuńTo jest ważny czynnik, czasami bardzo przeszkadzają literówki . ;/
UsuńPoluję na tę książkę od dłuższego czasu, a z każdą kolejną przeczytaną recenzją coraz bardziej pragnę poznać historię Marianny :) Muszę jak najszybciej zdobyć "Księżyc nad Brytanią".
OdpowiedzUsuńI bardzo cię do niej zachęcam, bo jest naprawdę przepiękna! <3
UsuńNie słyszałam o tej książce, ale bardzo chce ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńI warto, więc szukaj jej i czytaj w wolnej chwili ;)
UsuńKolejna autorka,o której nie miałam zielonego pojęcia...Dlatego lubię czytać wszelkie blogi o książkach,bo zawsze dowiaduje się czegoś nowego:)
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze robisz! Zapraszam częściej! :)
UsuńNa pewno będę wpadać tutaj:)pozdrawiam
UsuńBardzo mi miło! :)
Usuń