poniedziałek, 3 kwietnia 2023

Marta Barrio - Suche gałązki

 Witajcie! 

Przychodzę dzisiaj do Was z recenzją książki, która jest dosyć specyficzna. Pisana cały czas można powiedzieć ciągiem, nie znajdziecie w niej wielu dialogów... Zaintrygował mnie jej opis. Stwierdziłam, że może mi przypaść do gustu i niemal zaraz jak do mnie przyszła, zabrałam się za nią. 

Marta Barrio - urodziła się w 1986 roku w New Haven. Ukończyła filologię hiszpańską i studia wschodnioazjatyckie na Autonomicznym Uniwersytecie w Madrycie oraz edytorstwo na Uniwersytecie w Salamance. Jej debiutancka powieść "Los gatos salvajes de Kerguelen" była finalistką Premio Memorial Silverio Cañada przyznawanej podczas festiwalu Semana Negra w Gijón. "Suche gałązki" to jej druga powieść. 

Marta Barrio - Suche gałązki 


Młoda kobieta nie posiada się ze szczęścia, gdy potwierdza się, że jest w ciąży. Razem z mężem rozpoczyna snucie planów, przystosowują mieszkanie, zastanawiają się nad imieniem, wyobrażają sobie życie we trójkę. Pewnego poranka w drodze do pracy zdarza się wypadek: kiedy kobieta przecina park, zostaje zaatakowana przez psy, zanim właścicielka zdąży je powstrzymać. W szpitalu badania potwierdzają, że płód nie został uszkodzony, lecz doświadczony lekarz widzi na usg coś dziwnego, co powinno się wykryć znacznie wcześniej. Tak rozpoczyna się przejmująca, wręcz naturalistycznej kronika cierpienia…

Okładka jest świetna. Satynowa w dotyku z wytłuszczonymi elementami. Grubsza oprawa, nie posiadająca skrzydełek. Dominują ciemne kolory, granat przeplatany czerwonymi paskami, które formują zarys głowy. Jest to jeden z ciekawszych projektów graficznych, jakie w ostatnim czasie widziałam i tym bardziej mam okazję mieć przy sobie w swoich zbiorach. Kremowe stronice, czcionka duża, wystarczająca dla naszego oka. Marginesy i odstępy między wersami zostały zachowane. Podzielona na części i rozdziały. Każdy z nich jest pewnym etapem w życiu naszej głównej bohaterki. Narratorem jest właśnie ona, młoda kobieta. Rozdziały nie są ani za długie, ani za krótkie, w sam raz. Literówek brak.

Przechodząc do stylu autorki - nie spodziewałam się, że książka ta niemal będzie pozbawiona dialogów. Jest ich zaledwie kilka, na spokojnie palce u jednej ręki by nam wystarczyły, żeby je policzyć. Lubię, gdy są dialogi, zawsze wtedy książka jest bardziej wyważona... Po opisie byłam zaintrygowana i nie wiedziałam jak będzie to w środku wyglądać, więc nie mam pretensji. Czyta się w miarę szybko, ale nie lekko, niezbyt przyjemnie. Nie jest to spowodowane językiem jakim się posługuje, a raczej tym, co przekazuje. Tematyka jest dosyć trudna i ciężka, dlatego momentami musiałam robić przerwy, gdyż było mi ciężko. Na duszy, w głowie. Tak trudne chwile musiała przeżywać bohaterka, że czułam się obciążona tym wszystkim.
Jak na pierwsze spotkanie i to niemal pozbawionym dialogów, określam moje spotkanie z Barrio jako naprawdę w porządku. 

Podoba mi się, że całkowicie pisarka skupiła się na głównej bohaterce, którą wnikliwie obserwujemy. Już od momentu poczęcia teoretycznie, dowiadujemy się razem z nią, że spodziewa się dziecka. Czytamy o jej myślach, czynach... Nie powiem, że się do niej przywiązałam, bo tak nie było. Nie było zbytniego rozwodzenia się nad postaciami w tym przypadku, to nie było głównym celem tej powieści. Mamy pobieżnie opis bohaterów, nawet bez pełnych imion niemal, a większość w skrótach. Nie pozwala nam to zżyć się z postaciami. Może i dobrze... Nie chciałabym tego wszystkiego przeżywać razem z nią... Możecie pomyśleć, że egoistka ze mnie, ale to co przeżyła i to, co ją czekało nie było fajne...
Przechodzimy przez każdą fazę - wzrostu dziecka w łonie, stopnia zaawansowania. Etapy psychicznego szykowania się na fasolkę, pomidorka - coraz większego płodu a następnie dziecka. Do momentu, gdy zdarza się niezbyt trafny wypadek. Niby nic nie znaczący, a jednak rzutujący na całą przyszłość. Pogryziona przez psy trafia do szpitala, gdzie na pierwszy rzut wszystko jest w porządku. Jednak gdy dochodzi do dokładnych badań, okazuje się, że świat bohaterce runie niczym domek z kart. 

I tu już jest znacznie gorzej, bo tak piękna, niedaleko przyszłość wydaje się nagle odległa, pełna cierpienia, smutku... Dochodziła do mnie w tym momencie refleksja - jak ślepo wierzymy lekarzom, że mówią prawdę, że dobrze mówią, a czasem okazuje się zgoła inaczej i nienawidzę, jak lekarz kłamie - oszukując nas i stawia w tak trudnej sytuacji, decyzji do podjęcia - że to niemal jest nie do wyobrażenia. Tutaj nasza bohaterka po fakcie postawiona jest pod ścianą. Temat aborcji jest dosyć kontrowersyjnym, był, jest i będzie. Niegdyś były trzy ustępstwa, gdy była dopuszczalna, teraz ich brak. Czy się z tym godzę lub nie? Wiedzą o tym osoby z mojego otoczenia - gdy się mnie zapytają. Nie chce wzbudzać dyskusji, jednak każdy ma własną wolę, swoją głowę i własne zdanie, która niekoniecznie zgadzać się musi z innymi. Nie chciałabym nigdy być postawiona w takiej sytuacji jak nasza główna bohaterka. Nie wyobrażam sobie postawienia siebie na szali żyć albo nie. Pozwolić odejść, czy jednak urodzić i cierpieć znacznie bardziej, gdyż dziecko może nie przeżyć nawet kilku dni? To decyzje, które trzeba podjąć w momencie, gdy zachodzi taka potrzeba. Nikt nie myśli o takich rzeczach ot tak, na co dzień. To zbyt trudne... 

Może nie czułam emocji podczas czytania tej książki. Nie czułam tych wszystkich silnych emocji - bo skutecznie - ale jednak - odgrodziłam się od nich. Nie chciałam przeżywać tego, co bohaterka, a też nie przywiązując się do niej, ciężej jest mi się zjednoczyć z tymi uczuciami.
Wiem jednak, że wiele wrażliwych osób może uronić łzy. Mogą płakać jak bóbr, bo to nie jest lekka opowieść. Trudna, gdzie decyzje podjęte nie ważne jakie, cały czas będą rzutować na życie bohaterki i jej męża. Dziecko chore to tragedia nie tylko dla tego małego ciałka, ale również dla rodziców... I chyba tylko rodzice będą w stanie zrozumieć to w stu czy nawet dwustu procentach. My, bezdzietni jeszcze możemy sobie to tylko wyobrazić w pewnym stopniu.
Dlatego jeśli jesteście wrażliwi, unikacie trudnych lektur - to musicie ominąć ten tytuł lub przygotować się na to, że może Was zwalić z nóg. Potrafi zmiażdżyć i sprawić, że Waszych głowach pojawi się mnóstwo refleksji. 

Reasumując uważam, że jest to  niezwykle dobra pozycja, która zostaje w głowie na dłuższy czas. Mamy tutaj główny temat ciąży i aborcji, przed którą stoi główna bohaterka. Dzięki dogłębnym przemyśleniom pisarki i skutecznym zabiegiem pisania tylko i wyłącznie z jej punktu widzenia możemy, jeżeli na to pozwolimy, wszystkie emocje zapisane na tych stronach. Ja się odgrodziłam, a i też ciężko było mi utożsamić się z narratorką. Niemniej jednak naprawdę polecam, jest to jedna z tych, które warto przeczytać. Mimo trudniejszego tematu i odbioru. Wasze wrażenia naprawdę mogą być różne. 

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu 


1 komentarz:

  1. Nie przepadam za fabułą opisową. Też lubię, gdy jest równowaga między opisami a dialogami.

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)