Witajcie kochani!
Dzisiaj przychodzę do Was z premierą, na którą warto się skusić! Wstyd mi się przyznać, ale już dawno temu miałam tę książkę na tapecie. Autor podesłał mi ebook, jednak z racji tego, że to niezły grubasek, to źle mi się czytało na telefonie, a na komputerze czytanie książki odpadało. Dlatego też przeprosiłam Artura i spokojnie czekałam. Aż się doczekałam egzemplarza recenzenckiego. Gdy tylko do mnie przyszedł, nie mogłam się napatrzeć. Zahipnotyzowała mnie kobieta z okładki... Ale przejdźmy może do recenzji.
Artur
Urbanowicz – (ur. 20.04.1990 w Suwałkach) – z wykształcenia matematyk, z zawodu
informatyk i wykładowca akademicki na Uniwersytecie Gdańskim, z charakteru
chorobliwy perfekcjonista, którego pasją jest… pisanie. Swoją pierwszą powieść
napisał już w wieku czternastu lat. Od dziecka uzależniony od zabawy słowem i
wymyślania różnych pokręconych historii. Zafascynowany gatunkiem horroru pod
każdą jego postacią. Wychodzi z założenia, że literatura ma pełnić funkcję po
pierwsze rozrywkową, więc w swoich tekstach stawia przede wszystkim na lekkość,
bawienie czytelnika, manipulowanie nim i obowiązkowe zaskoczenie na końcu.
Artur Urbanowicz - Inkub
Dwie epoki.
Dwie historie.
Jedna wioska.
Jedna czarownica.
Jedna klątwa.
Wyobraź sobie, że możesz wszystko. Nawet oszukać śmierć.
Nad Suwalszczyzną za kilka dni pojawi się zorza polarna. W Jodoziorach,
małej wiosce na prowincji, zostają znalezione spopielałe zwłoki
małżeństwa. Wśród lokalnej społeczności miejsce to owiane jest złą
sławą, słynie ze szczególnego nasilenia przemocy, chorób, zaginięć i
samobójstw. Mówi się też o zjawiskach nadprzyrodzonych –
niezidentyfikowanym zielonym świetle, odgłosach niewiadomego
pochodzenia, a także o nawiedzonym domu. Miejscowi wierzą, że to on
rozsyła wokół negatywną energię, która wydobywa z ludzi najgorsze
instynkty.Tajemnicami wioski żywo interesuje się młody dzielnicowy, który wkrótce popełnia samobójstwo. Sprawę jego śmierci bada Vytautas Česnauskis, policjant na wpół litewskiego pochodzenia z komendy miejskiej w Suwałkach. Odkrywa, że mroczna historia Jodozior ma swoje korzenie w latach siedemdziesiątych. Wtedy miała tam mieszkać kobieta, która parała się czarami…
Zacznę od okładki, która już dawno przykuła moją uwagę. Kobieta z heterochromią. Cała na czarno, a na niej przedstawiona stodoła, bądź stara chata, z której sączy się zielone światło. Już wyglądało to podejrzanie i niezwykle interesująco. Pamiętam, jak na Targach dwa lata temu, autor pokazał mi zdjęcie jako wstęp do czekania na Inkuba. Było to zdjęcie i teraz już wiem, kim oni byli. Była to kobieta i mała dziewczynka. Mam egzemplarz recenzencki więc nie wiem, jak wygląda egzemplarz finalny, ale na pewno jest idealny. Jest to grubasek - liczy ponad siedemset stron. Kremowe strony, czcionka idealna dla naszego wzroku. Literówek brak, a marginesy i odstępy między wersami zostały zachowane.
Co ważne, podkreśliłam, że powieść ma dużo stron. I jak to z reguły bywa, grzbiety się łamią. Tutaj natomiast nie widać żadnego załamania! Jestem zadowolona, że nawet egzemplarze recenzenckie zostały solidnie dopracowane.
Przechodząc do autora, Artura, nie jest to moje pierwsze spotkanie z nim. Znam jego dwie poprzednie powieści, które zrobiły na mnie niemałe wrażenie. I tak przedwczoraj, czytając jedną z recenzji Inkuba, zaczęłam się zastanawiać. Która jest lepsza? Gałęziste wstrząsnęło mnie do szpiku kości. Po Inkubie z kolei miałam mnóstwo horrorów w nocy, co raczej normalne nie było w moim przypadku. Też mną wstrząsnęła, ale pierwsze spotkanie pokazało mi, na co stać Urbanowicza i wtedy to był niezwykły szok. Tutaj już wiedziałam, że mogę spodziewać się wielu niespodziewanych, zatrważających krew w żyłach scen i tak właśnie było.
Mimo tego, że książka ma sporo stron, to czyta się ją niesamowicie szybko. Strona za stroną znika, a ty, czytelniku, jesteś na tyle pochłonięty, że wtedy, gdy musisz odłożyć na bok książkę, jest ci trudno. A więc czyta się szybko, styl jest niezwykle dopracowany i widać, że autor ma to coś, do przyciągania uwagi czytelnika. Sprawia, że wszystko inne przestaje się liczyć, a najważniejsza jest czytana właśnie w danej chwili lektura. To niesamowite uczucie. Jestem pewna, że ci, którzy oczekują wiele od powieści grozy, właśnie w tym przypadku, zostaną usatysfakcjonowani. Tak jak właśnie ja. Dlatego już teraz polecam Wam spojrzeć na powieści autora i czym prędzej nadrobić zaległości.
Bohaterowie przedstawieni w tej lekturze to temat rzeka. Dlaczego? Jest ich kilku. Z racji tego, że akcja toczy się w dwóch epokach, mamy ich tak jakby razy dwa. Każdy z nich jest inny, prawdziwy, ale jednak różni się od siebie. To charakterem, to sposobem bycia lub czymkolwiek innym. Cieszę się, że autor nie zapomniał o żadnej z postaci, że każdą doprowadził do końca i co ważne - każdej poświęcił dużo czasu, co zresztą widać podczas czytania. Jestem w szoku, ale i jednocześnie zadowolona bo sama nie wiem, czy dałabym radę prowadzić akcję w dwóch epokach, kontrolując siebie na tyle, by akcja i fabuła się trzymały, a w dodatku nie zapomniała o żadnym z bohaterów. Dlatego kolejny, wielki ukłon w stronę pisarza. Szacunek, jakich mało. Te postacie, mimo iż z dwóch różnych epok sprawiają, że zaczynamy darzyć ich pewnymi emocjami. Jednych polubicie bardziej, drugich mniej, innych jeszcze znienawidzicie. Będziecie chcieli poznać ich dalsze losy, a chwilami to, co się z nimi dzieje nie będzie dla was zrozumiałe. Jednak koncepcja, jaką posłużył się autor jest naprawdę warta wielu nagród. Nie jest to prosta lektura, do poczytania ot tak w leniwą niedzielę. Jeśli zabierzecie się za Inkuba czytajcie uważnie i miejcie oczy szeroko otwarte.
Nie wiem, czy jest sens zaczynania pisać o każdym po kolei z bohaterów, bo w sumie wyszłaby baaaardzo długa recenzja, a wiem, że niektórzy z Was takowych nie lubią. Ale żeby nie rozpisać się aż nadto, wspomnę tylko o jednym...
Vytautas Česnauskis - główny bohater naszej epoki. Policjant, który bada sprawę zmarłego policjanta. Nie wierzy, że popełnił on samobójstwo i zaczyna zagłębiać się w tajemnicze sprawy i wątki Jodozior. Przyznam się, że początkowo mnie irytował jak mało kto. Jednak później, z każdą kolejną stroną zmieniałam zdanie o nim i to, co ważne, a trzeba o nim napisać: UPÓR. ZAWZIĘTOŚĆ. Niesamowita odwaga deptania tam, gdzie tak naprawdę nie powinien. Jestem pod wrażeniem jego postawy jak i całokształtu, a samo zakończenie tej historii, po prostu sprawiło, że szczerze się roześmiałam. Potrafił pokazać pewnym osobom, gdzie raki zimują i prawidłowo. :)
Jak widzicie jestem zadowolona z postaci, jakie tutaj dostałam i wiem, że wy również będziecie.
Tak, możecie zacząć się bać czytać tej książki. Sam fakt, że podczas czytania, każdej nocy śniło mi się coś równie niezdrowego, przerażało mnie. Ale z drugiej strony cieszyło. Artur potrafił postawić moją całą uwagę na swojej książce, a mimo iż nie czytam zbyt wiele z gatunku fantastyki, tutaj wiele takich fragmentów znajdziemy. I przyznam szczerze, że cholernie ta książka mi się podobała. Przerażała mnie, ale mimo to czytałam dalej, bo tak byłam zaintrygowana dalszym ciągiem. Oczywiście poprowadził w ten sposób akcję, że każdy niemal rozdział kończył się czymś niezwykle ważnym, a zaczynał kolejny z następnej epoki, co mnie irytowało. Ale wiem, że był to zabieg celowy - bo jak by inaczej. :) Jest to jedna z tych historii, która mrozi krew w żyłach i nie jednokrotnie zaskakuje. Wiele było chwil, kiedy czytałam sobie spokojnie i nagle buzia szeroko mi się otworzyła - ze zdziwienia. Ciary są nieodłącznym elementem tejże lektury. Chwilami się zastanawiałam, czy ta książka nie była straszniejsza niż moje wszystkie straszne sny.
"Ktoś stał tuż przy świetle. Dwie osoby.
Zmrużył oczy.
Jedna z nich chyba była kobietą."
Zmrużył oczy.
Jedna z nich chyba była kobietą."
Dzieje się tutaj wiele, więc musicie mieć głowę na karku. Czytajcie uważnie, bo zło się czai na każdej stronie. Musicie mieć pamięć nie tylko długotrwałą. Ale i wzrokową. Tak naprawdę, gdy uważnie będziecie czytać Inkuba, to po zamknięciu oczu wyobrazicie sobie cała wioskę Jodoziory i wiele innych miejsc. Sam temat czarownic zainteresował mnie, więc całkiem możliwe, że kiedyś zainteresuje się tym tematem bardziej.
Mimo pędzącej wciąż do przodu akcji, pojawia się wiele opisów, które nie nużą czytelnika. Wprost przeciwnie. I uwierzcie mi, chciałabym potrafić tak jak autor, pisać rozległe opisy czy monologi bez zanudzania czytelnika. To kolejny, wielki plus dla Urbanowicza. I jak tu nie skusić się na jego powieści?
Ironia, sarkazm i doskonałe poczucie humoru - nie raz rozmówki naszych bohaterów sprawią, że pojawi się uśmiech na waszych twarzach. Plastyczny styl, który sprawi, jak już wcześniej wspominałam, że zapamiętacie niemal każdy szczegół tego, co przeczytacie. To następny plus. Jak widać same zalety. A wady? Halo, czy są tu jakiekolwiek wady?!
Otóż nie. Nie ma czegoś takiego jak wada czy minus w Inkubie.
Sama historia, wymyślona przez autora fabuła jest oryginalna sama w sobie. Drugiej takiej nie znajdziecie, wierzcie mi. Suwalszczyzna, ukochana jak widać przez Artura. Jej mroczna strona, wciąż i wciąż sprawiająca wszystko, co złe. Na samą myśl o Suwałkach robią mi się ciarki na ciele, a to wszystko zasługa autora dzisiaj recenzowanej lektury. Jestem totalnie zaskoczona, tym bardziej zakończeniem. Gdy wszystko powoli zaczęło wychodzić na światło dzienne - aż nie mogłam w to uwierzyć. Myślałam, że coś może jest źle wydrukowane? Ale nie. Ja dobrze czytałam. Myliłam się myśląc kto co i jak. I właśnie za to można robić wielkie ukłony w stronę autora. Bo zasłużył na to całkowicie.
"Widniały na nich poziome, równoległe, głębokie, długie na kilkadziesiąt centymetrów ślady. Jakby od porysowania.
Albo pazurów."
Albo pazurów."
Reasumując, bo jednak się trochę rozpisałam... Chciałabym po stokroć polecić Wam tę powieść. Jak najbardziej zasługuje na Waszą uwagę. SZCZEGÓLNIE CI, którzy lubią się bać, lubią czytać horrory, powieści grozy czy thrillery. Znajdziecie w tej książce wszystko, czego wymagać będziecie i na pewno po doczytaniu do ostatniej kropki stwierdzicie, że był to dobry wybór. Książka jak dla mnie pozbawiona wad, jak widzicie opisałam ją w samych superlatywach, bo tak właśnie myślę. Jedna z najlepszych książek, jakie miałam okazję przeczytać w całym swoim życiu. Z całego serca życzę autorowi wielu nagród i pozytywnych recenzji - bo to mu się naprawdę należy.
A Wy czytaliście już może coś tego autora? Która powieść spodobała Wam się najbardziej? Piszcie śmiało, z miłą chęcią porozmawiam o tej książce. :)
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorowi, jak i Wydawnictwu Vesper oraz Agencji Business & Culture
Czytałam tylko jedną książkę tego autora i byłam nią zachwycona, więc tę, na pewno również przeczytam. 😊
OdpowiedzUsuńKtórą czytałaś? :) Cieszę się, że podoba ci się pióro Artura, zachęcam do przeczytania dwóch pozostałych. ;)
UsuńNie czytałam żadnej książki tego autora, ale chętnie nadrobię zaległości :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńwww.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
Warto nadrabiać. ;)
UsuńPiękna recenzja rewelacyjnej z pewnością ksiązki ;)
OdpowiedzUsuńKupuję
pozdrawiam
Karolina
czytankanadobranoc.blogspot.com
Dziękuję i cieszę się bardzo. ;)
UsuńCzytałam już wiele recenzji tej książki i już wiem, że po nią sięgnę, ale Twoja jeszcze bardziej do mnie ,,przemówiła''.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to bardzo, że mogłam w pewnym stopniu przekonać cię do jej sięgnięcia. ;)
UsuńJa czytałam Grzesznika tego autora i strasznie się zniechęciłam. Irytujący główny bohater, i wulgarny język. No way :)
OdpowiedzUsuńza Inkuba na pewno nie sięgnę :)
Oh, rozumiem... Ja bym dała drugą szansę, ale jeśli jesteś zdecydowanie na nie, to nie zmuszam. ;)
UsuńCzytałam już i moim zdaniem jest świetna! Poza tym zamierzam sięgnąć też po inne książki tego autora.
OdpowiedzUsuńJeśli Inkub się podobał, to myślę, że poprzednie dwie również przypadną ci do gustu. ;)
Usuń