Witajcie!
Przygotowałam dla Was recenzję książki, po którą sięgając, miałam wymagania. Chciałam, żeby oderwała mnie od świata, w którym trwam, od problemów, natrętnych myśli. Oczywiście wiem, że mam za duże czasem oczekiwania, ale wiedziałam, a przynajmniej trzymałam się takiej myśli, że źle być nie może.
Melisa Bel - Pod tym pseudonimem kryje się osoba, która od ponad dwudziestu lat komunikuje się ze światem za pomocą dwóch środków wyrazu – słowa i muzyki. Dyplomowana wiolonczelistka, piosenkarka, autorka polsko i anglojęzycznych tekstów piosenek. Na co dzień zaangażowana w projekty muzyczne i współpracę z wytwórnią płytową. Miłośniczka ekologii, kotów, psychotroniki, medycyny naturalnej oraz oczywiście romansów historycznych, których przeczytała setki.
Melisa Bel - Kapitan Ross #4
Kolejne spotkanie z Melisą, na które czekałam, ale spokojnie, bo wiedziałam, że na półce jeszcze niedawno miałam cztery zaległości. Teraz... została jedna. Niestety. Ale! Wiem, że muszę kupić jedną, a druga niebawem będzie mieć premierę, więc się cieszę. Dzięki autorce zaczęłam czytać romanse historyczne z taką przyjemnością, bo wcześniej jakoś tego nie robiłam. Nie unikałam celowo, ale też jakoś specjalnie się nie wychylałam. Ma w swoim piórze coś, co sprawia, że chce się czytać z ogromnym zainteresowaniem. Nie ma tu jakichś blokad, utrudnień podczas czytania. Jest lekko, strony znikają w zatrważającym czasie - niestety. :( I oczywiście tym razem wpadłam z impetem niczym Jaś Fasola z nieba, do świata bohaterów, szybko otrzepałam portki i zaczęłam przyglądać się scenom z ukrycia, niczym jakiś złodziejaszek. I bawiłam się WYŚMIENICIE. Moim zdaniem niczego jej nie brakowało. Było śmiesznie, było smutno, zadziornie - nudzić się na pewno nie będziecie z nimi, a już w szczególności z ciętym charakterem Helen i specyficznym Rossem. Dzieje się sporo, opisy nie nużą, a wręcz przeciwnie, rozbudzają naszą wyobraźnię. Wszystko jest tu na tip top dopracowane, w każdym najmniejszym szczególe - musicie mi wierzyć.
Fabuła jest spójna, ma idealnie wszystko rozplanowane i w odpowiednim czasie. Nic dodać, nic ująć. IDEALNIE.
Ah, Kapitan Ross... Na pierwszy rzut wydaje się niezwykle porywczy amant, który dobrą kurtyzaną nie pogardzi. Jednak ktoś z wyższych sfer? A tfu, ktoś taki nie jest mu potrzebny! Cały czas mnie to zastanawiało, co w nim siedzi, że zachowuje się w ten sposób. Dlaczego tak naprawdę wybrał życie na morzu? W końcu się dowiedziałam, jednak trochę na te informacje doczekałam. Niemniej jednak nie jest to łatwy bohater do zrozumienia. Jego czyny raz są w jednym wydźwięku, a raz zgoła coś odwrotnego przedstawiają i człowiek nie wie już, co myśleć. Ja jednak trwałam w wierze, że to w głębi ducha naprawdę dobry bohater... Polubiłam go z całego serducha i już za nim tęsknie. :(
Jeśli chodzi o Lady Helen Williams - współczułam jej. Ogólnie to zawsze współczuję ładnym ludziom, bo zawsze wszyscy patrzą w pierwszej kolejności na to, jacy są z zewnątrz, a nie wszyscy chcą zajrzeć głębiej - co oczywiście nie mówię, że wszyscy piękni ludzie są czyści niczym łza, bo tak nie jest. I jej mi było szkoda bo nie wiedzieli, czego ona tak naprawdę chce. Ona sama jak dotąd nie spotkała nikogo, kogo mogłaby obdarzyć miłością szczególną, tak, jak na przykład jej niegdyś służka, obecnie przyjaciółka. Narzuca na siebie maskę oziębłości i stara się odpychać wszystkich swoim zachowaniem. Na Kapitana niezbyt to działa... :D
Powiem Wam szczerze, że postacie, które tworzy Melisa zawsze są tak świetne, że niemal wszystkich głównych lubię. I później na koniec ciężko mi rozstrzygnąć, czy jest jeden ulubiony, czy jest ich więcej. Tutaj zarówno on jak i ona są moimi ulubionymi postaciami za którymi już tęsknie. Niczego im nie brakuje, wyróżniają się humorem i charakterem, nie są stworzeni na jedno kopyto i to sobie cenię.
Emocje towarzyszyły mi od pierwszych stron i nie odpuszczały aż do ostatnich. Może nie sponiewierały mnie jakoś bardzo, ale odczuwałam to, co bohaterowie i o wiele przyjemniej się czytało dalsze ich koleje losu. Uwielbiam to w piórze Melisy, że zawsze zapomnę o wszystkim co mnie trapi i dosłownie wchłonę emocje i wszystko, co dzieje się w jej książkach. I ważne jest również to, że między wersami możemy znaleźć wiele przekazów, które ważne są w naszym codziennym życiu. Między innymi chodzi o to, by być SOBĄ. Takim, jakim jesteśmy naprawdę, nie ukrywać się pod maskami różnych innych ludzi, którymi nie jesteśmy. Mogłabym Wam napisać jeszcze, co takiego zawarła Bel w tekście, ale odebrałabym Wam przyjemność z czytania. Dlatego na tym etapie zakończę.
Reasumując uważam, że zdecydowanie warto sięgnąć po ten czwarty tom serii, bo nie jest tu nic naciągane jak to zwykle bywa przy seriach kilku tomowych, że są flaki z olejem - nie w tym przypadku! Będziecie się mam nadzieje świetnie bawić - jak ja. I spędzicie wiele przyjemnych chwil z bohaterami i tym, co im się przytrafiło. Przesiąkniecie klimatem powieści do cna. Trochę mi smutno, że to przedostatni tom z tej serii, mam jednak nadzieję, że autorka znów wymyśli coś w tym stylu - bo ja jestem absolutnie zachwycona. Polecam całym sercem!
Sięgnięcie?
Lubię książki tej autorki.
OdpowiedzUsuń