Witajcie,
przychodzę dzisiaj do Was z moimi wrażeniami na temat książki, którą miałam okazję przeczytać początkiem roku. Czekała na mojej półce, już dobrych kilka miesięcy. Tytuł ten wywołał wiele emocji od czytelników, ale i widzów, gdyż pojawiła się również ekranizacja - miniserial. Jak to było ze mną? Jak wiecie, zawsze mam dystans do tego, co tak nagle jest tłumnie popularne, dopiero po czasie sięgam. Więc tym bardziej chciałam ją w końcu przeczytać i przekonać się, czy faktycznie jest warta tego hałasu.
Margaret Atwood - kanadyjska pisarka, poetka i krytyczka literacka. Jest autorką ponad 40 powieści, zbiorów wierszy i esejów, a jej książki opublikowano w 35 krajach. Mieszka w Toronto.
Margaret Atwood - Opowieść podręcznej
Świat jak z najgorszego koszmaru, gdzie reżim i ortodoksja
są jedynym prawem.
Freda jest Podręczną w Republice Gilead. Może opuszczać dom
swojego Komendanta i jego Żony tylko raz dziennie, aby pójść na targ, gdzie
wszystkie napisy zostały zastąpione przez obrazki, bo Podręcznym już nie wolno
czytać. Co miesiąc musi pokornie leżeć i modlić się, aby jej zarządca ją zapłodnił,
bo w czasach malejącego przyrostu naturalnego tylko ciężarne Podręczne mają
jakąś wartość.
Ale Freda pamięta jeszcze, choć wydaje się to nierealne, że
kiedyś miała kochającego męża, wychowywali córeczkę, miała pracę, własne
pieniądze i mogła mówić. Ale tego świata już nie ma…
Okładkę mamy głównie w kolorze czerwonym i czarnym. Widzimy twarz kobiety, która ma na głowie chustę/welon. Jej wzrok, wyraz twarzy nie wyraża nic. Jest anonimowa. Satynowa w dotyku - uwielbiam tę strukturę. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytacie fragment z książki, a na drugim kilka słów o autorce. Stronice są kremowe; odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Podzielona została na rozdziały i części. Nie są one ani za długie, ani za krótkie - w sam raz.
Jest to książka zdecydowanie inna od pozostałych które czytam. Mimo iż mają fabułę, są bohaterowie, można ją opisać jak każdą inną, chociaż nie wiem, czy będę potrafiła w sto procent oddać swoje myśli. Niemniej jednak do stylu pisarki trzeba się przyzwyczaić. Początkowo czułam taką blokadę, która nie pozwalała mi wejść do świata, który został stworzony. Nie mogłam z lekkością śledzić tego, co się dzieje i przyznam szczerze, że mnie to troszkę demotywowało do dalszej lektury... Jednak się nie poddawałam. Tak dobrze oceniana, nie mogę się poddać i porzucić jej czytania. A więc powoli, strona po stronie, cierpliwie czytałam i później już sama nie wiem, kiedy przesiąknęłam klimatem tej opowieści. Jest napisana prostym językiem, mimo tej początkowej blokady, która chyba była znakiem dla mnie i może dla kogoś innego również - żeby maksymalnie skupić się na tym, co czytamy, żeby przygotować się na to, co możemy dostać na stronicach...
Główna bohaterka przed "zmianą ustroju", żyła szczęśliwie, kochała Łukasza, mężczyznę, który co prawda był żonaty, ale był dla niej całym światem. Córeczka również była dla niej wszystkim... Ale jednak wszystko i wszyscy zostali jej gwałtownie odebrani. Nie miała prawa głosu, została Podręczną, służyła jako krowa płodna dla Komendantów, nadawała się tylko do rozrodu, musiała dawać nowe życie, by czynnik przyrostu wzrastał. Współczułam jej całą sobą, nie wiedziałam, że miała aż takie życie... Bez słowa niemal... Bez emocji... Była tylko przedmiotem... Kukiełką w rękach innych ludzi...
Byli też inni bohaterowie, ale nie zapałałam do nikogo tutaj sympatią, jakoś nie potrafiłam w nikim znaleźć jakichkolwiek zalet, pozytywnych cech osobowości.
Zrobiła na mnie wrażenie - nie mogę powiedzieć, że nie. Było w niej wiele scen, które spowodowały dreszcze na mojej skórze. Wiele momentów, które spowodowało, że zaciskałam pięści z niemocy, było mi niesamowicie przykro i czułam się bezsilnie. Jednak nie połączyłam się emocjonalnie z główną bohaterką. Nie potrafiłam przejąć jej emocji i ich odczuwać, z drugiej strony, to nawet dobrze. Gdybym miała czuć to, co ona... Ugh, nie chciałabym.
Widzimy w tej książce, jak kobieta jest zniżona niemal do dna. Bez mężczyzny nic nie znaczy, jest potrzebna tylko do tego, by wykiełkowało w niej życie. To, co robi z nią Komendant, jest jakieś... okropne! Ohydne! I jeszcze w tym wszystkim na siłę uczestniczy żona... Nie, nie mieści mi się to w głowie. Nie mogą mówić, nie mogą tak naprawdę nic... Przykro mi było niesamowicie, jak o tym czytałam. Ogólnie "Opowieść podręcznej" wydaje mi się niezwykle smutną pozycją, która wielu osobom może zapaść głęboko w pamięci. Kobiety nie mają żadnych praw... Jeśli zrobią coś wbrew panującym zasadom, czeka je najgorsza śmierć na murze, koło którego nie raz przechodzi Freda. Mam nadzieję, że nigdy nie będzie tak, że kobiety, czy ktokolwiek na świecie będzie traktowany w ten sposób. To jest nieludzkie, okropne i wbrew wszystkiemu...
Reasumując uważam, że książka zasługuje na uwagę, bo pokazuje czym kobieta stała się w rękach innych. Jak odebrano im wszystkie prawa, jakie tylko mogły mieć. Może poczujecie te emocje, których ja niestety nie odczuwałam. Jestem jednak pewna tego, że wzbudzi w Was wiele przemyśleń. Będziecie robić przerwy i rozmyślać. Nie jest to lekka opowieść, nie jest to lektura dla wrażliwców, bowiem Wasza dusza będzie niczym filiżanka czy szklanka, która właśnie w tym momencie się potłukła. Jest bardzo dobrze dopracowana, niczego jej nie brakuje - takie odnoszę wrażenie. Nie ma tu zbyt wielu dialogów, głównie opisy, ale to właśnie one obrazują nam dokładnie, co siedzi w głowie naszej głównej postaci. Nie braknie momentów, w których weźmiecie głęboki oddech i nie będziecie chcieli wypuścić powietrza, jedyne, czego będziecie chcieć, to zapomnieć o tym, co właśnie przeczytaliście. Mi pozostawiła duży mętlik w głowie. Dużo za duży...
Czytaliście tę książkę? Jakie są Wasze wrażenia? A może macie ją w planie?
Może kiedyś przeczytam.
OdpowiedzUsuń