niedziela, 26 lutego 2023

Artur Urbanowicz - Deman

 Dzień dobry! 

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki, która jest niezłym grubaskiem. Nie spodziewałam się jednak, że tak szybko ją przeczytam. Znam powieści autora, jednej tylko nie czytałam, ale czeka już od dawna na półce. Mam w planie w tym roku się za nią zabrać! Fajnie było po pewnym czasie powrócić do twórczości Artura i przypomnieć sobie, że jego opowieści są... nie z tego świata. 👿

Artur Urbanowicz - z wykształcenia matematyk, z zawodu informatyk i wykładowca akademicki na Uniwersytecie Gdańskim. Z charakteru chorobliwy perfekcjonista, którego pasją jest pisanie. Swoją pierwszą powieść napisał w wieku czternastu lat. Od dziecka uzależniony od zabawy słowem i wymyślania pokręconych historii. Zafascynowany gatunkiem horroru pod każdą jego postacią.

Artur Urbanowicz - Deman 


Zastanawiałeś się kiedykolwiek, co wydarzyłoby się, gdyby w trakcie opętania to człowiek kontrolował demona, a nie odwrotnie…?
A nade wszystko – co byłoby, gdyby klasyczne postacie z horrorów stworzyły uniwersum superbohaterów i superzłoczyńców?
Każdy skrywa jakiś mroczny sekret. Dorian nie jest wyjątkiem. Nikt nie wie, że ten młody warszawski wikary jest ojcem. Nawet matka dziecka, które zostało poczęte podczas alkoholowej imprezy, o czym Dorian dowiaduje się dopiero kilka lat po fakcie. Dręczony wyrzutami sumienia, nie ma odwagi się ujawnić. W tajemnicy korzysta z usług psychologa, a obserwowanie swojej przyszywanej rodziny i pomaganie jej z ukrycia staje się jego obsesją.
Pewnego dnia bierze udział w egzorcyzmie, który kończy się tragicznie i opętana dziewczyna umiera. Dorian zyskuje nową traumę, z którą musi sobie poradzić – zaczyna doświadczać nieokreślonych lęków, napadów agresji i koszmarów sennych. Dopiero potem zdaje sobie sprawę, że to objawy czegoś zupełnie innego, co na domiar złego postępuje. Oto bowiem z niewiadomych powodów zaczyna znać wszystkie grzechy, zmartwienia i ciemne tajemnice spotykanych ludzi. A to dopiero przedsmak jego nowych przerażających zdolności. Zdolności, które z zaskoczeniem nawet dla siebie jest w stanie kontrolować…
Zło wielkiego miasta go kusi. Zło go przyciąga. A wraz z nim jego potężni przeciwnicy.

Okładka przedstawia jakąś postać, która jest człowiekiem, albo człowieka, który jednocześnie jest jakimś stworem. Z długimi pazurami... Nad nim widzimy czyjeś oko i krwawy księżyc, niebo też jest tego koloru, za sprawą poświaty, jaką daje postać w centralnej części. Muszę przyznać, że jest to SOLIDNIE wydana książka. Posiada prawie siedemset stron, a grzbiet nie uległ nawet zagięciu! Bardzo, bardzo się starałam, żeby się nie zagiął ani nie zniszczył. Przy takich objętościach jednak często się zdarza, że nie chcący się może złamać. A tu nic! Wow! Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca dla oka. Literówek brak, odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Podzielona została na części i rozdziały. Mamy kilku narratorów, więc miejcie się na baczności i nie pozwólcie sobie na chwilę roztargnienia!
Na samym końcu ujrzycie trzy rysunki naszych głównych postaci... Jak dla mnie - świetny dodatek. 

Kolejne spotkanie z twórczością Artura wypadło... niezwykle WCIĄGAJĄCO. To, że mnie kilkukrotnie wciągała do wydarzeń na tyle, że ciężko było się od niej oderwać chyba jest najlepszym dowodem? I sam fakt, że zaczęłam ją około godziny dwunastej w sobotę, gdy nie miałam prądu przez awarię, i to dość dużą na terenie Małopolski. Czytałam, dopóki cokolwiek widziałam - czyli jakaś godzina 16/17 była, jak odłożyłam czytanie, bo nie chciałam czytać na oślep. Kontynuowałam w niedzielę i mimo robienia obiadu podczytywałam ją i skończyłam wieczorem! I co to była za lektura!  Wow, wow, wow! Czyta się szybko, może nie do końca przyjemnie, bo tu się takie rzeczy dzieją, że się filozofom nie śniło... Sięgając po lekturę autora musicie się spodziewać, że szczęka Wam opadnie na podłogę. Włos będzie się non stop jeżył, nie tylko na głowie! A z głowy, będzie się kopcić... 

Tyle się tutaj dzieje, że muszę się powstrzymywać, by Wam nie zaspoilerować, bo to nie o to chodzi. Jest niewielu pisarzy, którzy potrafią mnie tak zaciekawić, żebym z trudem musiała się odrywać od czytania. Artur ma tę moc. Wymyślone przez niego powieści są tak POKRĘCONE, że głowa mała na to wszystko. Plus oczywiście wiele się dzieje, nie umrzecie tutaj z nudów, prędzej ze strachu! Ja się tylko modliłam, żeby te horrory nie przeniosły się na mój sen, bo to już w ogóle byłoby hardcore. Akcja pędzi na łeb na szyję, nie zwalnia ani na moment. Bo gdy już się wydaje, że będzie nieco spokojniej, to wydarzy się coś, co powywraca ułożony jako tako świat. Podczas czytania czułam wiele, ale przede wszystkim strach, ekscytacje, niemoc, ciekawość, grozę, wstręt... I mogłabym tak jeszcze trochę wymieniać. KONIECZNIE musicie po nią sięgnąć, jeśli lubicie niebanalne opowieści rodem z piekła! Artur plasuje się jako pokręcone powieści z autorem Adrianem Bednarkiem, jako moje TOP w takim nierealnym gatunku. Akurat dzisiaj recenzowana pozycja to horror, ale jak to moja klientka mówi "majtki z dupy lecą" - ze strachu, oczywiście. 👿

Mamy tutaj kilku bohaterów, ale żaden z nich nie przypadł mi do gustu. Były to takie osobowości, od których staram się trzymać z daleka. Tym bardziej, jak mają powiązania z innymi bytami. Ogólnie to postacie tutaj w większości były negatywne, jak nie wszystkie. Żaden z nich nie wydawał mi się pozytywny, no może oprócz Beaty... Zło przenika na wskroś naszych bohaterów i nie ma w nich ani grama dobroci... Dzięki temu jest tak diabelnie dobra, bo nie czytam zbyt wielu pozycji z tego gatunku, gdzie niemal wszyscy są negatywni, źli i w ogóle przeze mnie nie akceptowani. Kreacja świetna i naprawdę nie chcę wiedzieć co czytał, myślał Artur, tworząc ich i pisząc o nich. Aż mnie ciary przechodzą!

Co ja tam będę pisać. KONIECZNIE sięgnijcie po Demana, jeśli czytacie horrory i lubicie  niecodzienne pozycje grozy, gdzie dobro miesza się ze złem! Gdzie fabuła jest dopasowana w każdym szczególe, niebezpiecznie wciąga do swojego świata, z którego chcesz jak najszybciej uciec. Nie ma tutaj zbędnych opisów, autor nie leje wody, a mamy tutaj tylko to, co jest potrzebne i zmieściło się na tylu stronicach. Dawno nie czytałam tak grubej opowieści, gdzie nie byłoby zbędnych opisów czy dialogów. Tutaj to wszystko jest potrzebne. I łączy się w całość... I powiem tylko tyle... czekam na więcej! POLECAM!

2 komentarze:

  1. Czytałam tę książkę i uważam, że jest genialna. Również dołączam się do jej polecenia.

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)