Dzień dobry Moi Kochani!
Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją cieplutką jak świeża bułeczka wyjęta z pieca. Jest to moje kolejne pierwsze spotkanie z autorem, mimo iż nie jest to w tym przypadku powieść debiutancka. Odważyłam się zaryzykować i sięgnąć po powieść polskiej autorki, po której szczerze mówiąc nie wiedziałam, czego się spodziewać. Jednak zwalając całą winę na Agnieszkę Lingas-Łoniewską, sięgnęłam po powieść jej przyjaciółki, Ani Szafrańskiej. Co mi z tego przyszło? Przeczytajcie.
Anna Szafrańska - Przygodę z pisaniem zaczęła, mając trzynaście lat. Do dziś przechowuje pamiątkowe zeszyty, w których zapisywała swoje pierwsze powieści. Gdy skończyła osiemnaście lat publikowała w Internecie pod pseudonimem Anna Scott swoje pierwsze fanfiction oraz zaczęła pisać "Teatr życia", znany jako "Widmo grzechu" i "Grzech pierworodny". Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej, która nigdy nie pracowała w swoim zawodzie. Pisanie traktuje jako spełnienie marzeń oraz drogę życia. Co ciekawe, ma dwukolorowe oczy.
Anna Szafrańska - Właśnie tak! #1
Dwudziestoczteroletnia Stefania doskonale wie, jak smakuje sukces. Skończyła z wyróżnieniem studia dziennikarskie, pracuje w prestiżowym piśmie kobiecym, a jej książki cieszą się niesamowitą popularnością wśród nastolatek. Stać ją na mieszkanie w centrum Warszawy, dobry samochód i markowe ciuchy.
Kiedy z rodzinnej Drzewicy, z której wyjechała jako nastolatka, przychodzi zaproszenie na ślub jej kuzynki, uznaje, że jest już dość silna, by zmierzyć się z traumą z przeszłości, od której uciekła do stolicy. Ten nieoczekiwany powrót do przeszłości okaże się dla niej początkiem czegoś nowego. Czegoś, na co czekała przez całe życie.
Patrząc na okładkę, mogłam przypuszczać, że najnowsza powieść Ani Szafrańskiej będzie jednym wielkim... lukrem. Widzimy kobietę z różowymi ustami, podkoszulkiem, pomalowanymi oczami, różem na policzkach, tło również jest różowe. Wydawała się przesłodzona ta okładka, ale jedna z blogerek, Adriana, zarówno i moja przyjaciółka, powiedziała, że jest to jedna z najlepszych powieści pisarki i wcale nie jest taka słodka, więc zaryzykowałam. Przynajmniej gdy się ma ochotę na słodkie, to można zerknąć na tę lekturę. Trochę się napchacie samym widokiem różu. :D
Posiada skrzydełka, które są dodatkową ochroną przed zagięciami i innymi zniszczeniami. Na jednym z nich przeczytamy słów kilka o autorce, a na drugim trzy polecajki, w tym właśnie Adriany Rak, autorki Uwikłanych, a już wkrótce może nie tylko jej debiutanckiej powieści... ;)
Strony są białe, czcionka dość wyraźna i duża, marginesy są zachowane tak jak i odstępy między wersami. Co mnie gryzło? Że niestety są literówki w tekście. I nie jedna, a ciut ich więcej. :(
Nie wiedziałam, naprawdę, czego spodziewać się po piórze autorki. Wprawdzie wydała już kilka powieści, miałam je nawet w planie przeczytać, ale wiecie, jak to jest z czasem. Zdecydowanie za mało, a lektur zbyt wiele. Grunt, że w końcu zmieniłam fakt, że poznałam cokolwiek pióra tej pisarki. I co mi z tego wyszło?
Same dobroci!
Nie spodziewałam się, że już od pierwszej strony mnie wciągnie oraz, że będzie mi się przyjemnie czytać. Anna Szafrańska posługuje się lekkim i przystępnym piórem, które sprawia, że mózg się wyłącza i całe ciało relaksuje. Znacie to uczucie, prawda? Taki totalny relaks i radość z tego, co mamy na kartach powieści. Nie spodziewałam się takiego zaskoczenia, ale to dobrze, bo teraz będę mieć motywację, by ponownie sięgnąć po książki tej pisarki, a już w szczególności po :Powiedz tak!", które wydawca opisuje jako "Już wkrótce".
Przyznam, że chwilami ciężko było mi się oderwać. Jeszcze na początku nie miałam problemu z odłożeniem jej na bok, ale to tez pewnie ze względu na to, że ktoś pracować musiał. :P Jednak gdy w domu przysiadłam nad lekturą, to jak kontynuowałam tak też dokończyłam za jednym zamachem z przerwą (krótką) na obiad.
Także zdecydowanie polecam pióro tej autorki bo warto poświęcić czas jej papierowym dzieciom, a już w szczególnie "Właśnie tak!", które miałam okazję przeczytać. ;)
„Znowu zakuło mnie w piersi. Wiem, że to nie serce. Jego już dawno nie
ma. Zostawiłam je roztrzaskane na peronie w Drzewicy. Teraz jest tam
puste miejsce. Miejsce, które nigdy się nie zabliźni. Bo chociaż nie
mogę zapomnieć o Michale, to jednocześnie przysięgłam sobie, że już
nigdy się nie zakocham. To za bardzo boli. Zbytnio rani. I zbytnio
niszczy.”
Stefania to młoda dziewczyna, nasza główna bohaterka. Wprawdzie przez jej dwudziestoczteroletni byt na tym ziemskim padole los potrafił uderzyć w nią nie raz i ze zdwojoną siłą. Było mi jej żal, nie ukrywam. Ale też pękałam z dumy widząc, jak sobie radzi. Nie każdy udźwignąłby taki ciężar... Poniekąd też rozumiem, że boli ją powrót do swojej przeszłości, rodzinnej miejscowości. Sama się przeprowadziłam, mam rodzinę w tamtym miejscu, ale to już nie to samo. Jakby nie patrzeć, minęło siedem lat, z grona przyjaciół nie ostał się prawie nikt, także... Coś o tym wiem.
Obserwując jej zachowanie - muszę też wyznać, że nieco mnie irytowała. Ok, los kopał ją po dupie kiedy chciał, zachowywała się wrednie momentami, a czasami iście przeciwnie, jak biedna, spłoszona sarenka. Ugh, przecież taka miastowa z niej kobieta, to co jest grane? Ale dobrze, że napsuła mi trochę krwi, bo też dzięki temu jej charakterystycznemu zachowaniu, dostałam coś, czego oczekuję od każdej lektury, a nie każda to niestety ma. Rzekłabym, że bardzo mała ilość powieści to ma, a mianowicie... EMOCJE.
Ale.
Skupmy się jeszcze na moment na bohaterach, a raczej podsumujmy moje paplanie.
Śmiem twierdzić, że Ania Szafrańska przedstawiła nam charakterystyczne postacie, z pewną tajemniczą historią, które mogłyby żyć w naszym świecie. Są realne, a w dodatku mają charakter, dzięki czemu nie są nudni i nie można powiedzieć o nich "nijacy". Dlatego bohaterowie to jak dla mnie kolejny plus dla całości.
Pisałam o emocjach, prawda? Może nie było one jakieś ogromne, bym płakałam niczym bóbr, ale i też nie cieszyła się jak głupi do sera. Główna bohaterka napsuła mi krwi, ale dzięki temu odczuwałam to, co ona. Czułam rozgoryczenie, czułam zazdrość, złość, ból... Czułam to wszystko i chwilami widziałam siebie. Może nie w każdej kwestii, ale zdarzyło się tak. Na moje oko to bardziej spokojna lektura, bez gwałtownych wydarzeń, które zmienią bieg wszystkich i wszystkiego. Ale na przykład sceny w altanie... Muszę przyznać, serducho zabiło mi szybciej, więc gratuluję Autorce. Obudziła nieco moje zaspane serce i roznieciła ogień - brawo! Dlatego też zżera mnie ciekawość o czym i o kim będzie "Powiedz tak!". :)
"- Miłość jest sensem naszego istnienia. I nawet największa tragedia, jaka nas dotyka, smakuje inaczej, gdy jest obok ktoś, kto potrzyma nas za rękę. Ktoś, dla kogo warto żyć."
Z powyższym cytatem zgadzam się i podpisuję rękami i nogami. Gdyby nie bliska mi osoba nie wiem, jak zniosłabym śmierć osoby z rodziny, naprawdę. Zawsze to jakoś... lżej.
Pomysł na fabułę jest dość ciekawy, a co ważniejsze, wydaje mi się, że w pełni wykorzystany. Historia zainteresowała mnie, a to najważniejsze. Nie nudziłam się, akcja powoli toczyła się do przodu, co jakiś czas zaskakując nas nowymi informacjami, które nieco zmieniały pogląd na wszystko. Myślę, że każdy znajdzie w tej książce coś dla siebie.
Jest to historia tak naprawdę o życiu, o perypetiach młodej dziewczyny, które przytrafić się mogły tak naprawdę każdemu z nas. Nie ma tutaj rzeczy nie możliwych, zbiegi okoliczności istnieją, wypadki chodzą po ludziach również. Los jest nieprzewidywalny i tak naprawdę nie wiemy co wydarzy się dnia następnego czy jeszcze dzisiaj w nocy. Ważne by umieć z życia czerpać jak najwięcej i nie tracić wiele czasu na smutki, a cieszyć się i korzystać z możliwości, jakie mamy. :)
Reasumując już chciałabym, stwierdzić, że jest to jak najbardziej lektura godna polecenia. Warto poświęcić jej swój wolny czas i zrelaksować się, co przy "Właśnie tak" wychodzi idealnie.
Bohaterowie są z krwi i kości, nie sprawiają wrażenia sztuczności. Pióro autorki jest przyjemne, wciągające i jestem pewna, że troszeczkę uzależniające. Nie wiem jakie Wy macie zdanie na temat książek autorki, ale ja poznałam tą recenzowaną dla Was i poczytałabym coś jeszcze... :)
Myślę, że śmiało mogę polecić tę książkę wszystkim świeżakom ciekawym tego, jakie książki pisze Ania Szafrańska - gorąco polecana przez Agnieszkę Lingas-Łoniewską. Chociaż zaczynając przygodę z tą historią pomyślałam, że chyba jestem ostatnia z ludzi żyjących i czytających, którzy nie znają jej pióra. :D
Polecam też tym, którzy lubią styl autorki, a jeszcze nie mieli okazji poznać tej pozycji. Gorąco polecam, bo warto naprawdę po nią sięgnąć!
Także... Polubiłam się z pisarką i chcę więcej, koniecznie! :)
A więc jak to jest z Wami? Macie już jakąś powieść za sobą tej autorki? A może będziecie zaczynać, tak jak ja? Piszcie śmiało, czekam na wasze komentarze! Miłego dnia! ;)
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
Właśnie wczoraj ta książka wzbogaciła moją biblioteczkę. Jestem jej ciekawa. 😊
OdpowiedzUsuńCzekam na wrażenia. ;)
UsuńCiesze się, że przypadło Tobie do gustu ale ja raczej jej nie przeczytam. Z różnych względów ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Domyślam się. ;)
UsuńNazwisko autorki obiło mi się o uszy, ale jeszcze nie miałam okazji przeczytać jej książki. Musze w końcu przeczytać coś jej autorstwa.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
I na twoje wrażenia po lekturze czekam. ;)
UsuńOd razu zwróciłam na nią uwagę przy okazji czerwcowych nowości :d Chciałabym ją jak najszybciej przeczytać :D
OdpowiedzUsuńA ja chciałabym poznać twoje zdanie na jej temat... Więc czytaj szybko. ;)
UsuńSłyszałam od koleżanki o tej autorce, bardzo ją polecała:)
OdpowiedzUsuńWięc się skuś. ;)
UsuńNiestety tym razem nie jest to pozycja dla mnie.
OdpowiedzUsuńSzkoda.
UsuńWłaśnie nie! :D dlamnie zbyt cukierkowa :)
OdpowiedzUsuńOh, rozumiem. :D
UsuńWyglada na ciekawa propozycje na deszczowe wieczory
OdpowiedzUsuńI taka jest. ;)
UsuńWitam.A może wiecie kiedy ciąg dalszy nastąpi?
OdpowiedzUsuńZ tego, co kojarzę, to w tym roku ma się pojawić kontynuacja. ;)
Usuń