czwartek, 22 sierpnia 2019

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA: Samanta Louis - Breaking rules. Gra rozpoczęta

Dzień dobry, 
przychodzę dzisiaj do Was z krótką recenzją książki, która wzbudziła we mnie wiele różnych odczuć. Czytając ją nie mogłam znaleźć swojego stanowiska, opinii jednoznacznej. Dopiero po skończeniu całości, przemyśleniu kilku spraw doszłam do wniosków, które w skrócie Wam poniżej przedstawie. 

Samanta Louis - Poznanianka z pokolenia podwórkowego. Jedynaczka z zasadami o wielkim sercu. Pisarka z zamiłowania, partnerka, córka i matka dwójki dzieci. Autorka bloga z recenzjami Lawendowa czytelnia. Fryzjerka z zawodu, choć początkowo miała być księgową. Marzycielka i niepoprawna romantyczka z duszą nastolatki w dorosłym ciele. Inspirację do pisania czerpie z codzienności, stawia sobie coraz wyżej poprzeczkę, bo wierzy, że może dać z siebie jeszcze więcej. 
PREMIERA: 02.09.2019r. 

Samanta Louis - Breaking rules. Gra rozpoczęta 

Andrea Wilson nigdy nie przypuszczała, że stanie się bohaterką swojej książki, a jej poukładane życie rozsypie się jak domek z kart. Zdradzona przez wieloletniego partnera i ojca swojej córki, przez długi czas stawała na nogi, by znowu być tym, kim była kiedyś: pewną siebie kobietą z marzeniami. Jednak złamanego serca nie da się tak łatwo skleić, do tego potrzebna jest nowa miłość, której Andrea unika jak ognia.
Aaron przystojniak z włoskimi korzeniami i szanowany deweloper, po powrocie do Chicago zamierzał skupić się na przejęciu firmy i nie wchodzić w żadne dłuższe relacje z kobietami. Jednakże życie bywa nieprzewidywalne. Wystarczy jedno spojrzenie w piwne oczy atrakcyjnej brunetki, by priorytety i pragnienia Aarona zamieniły się miejscami.
Kiedy się spotykają oboje czują seksualne napięcie, którego nie da się zignorować. Atmosfera gęstnieje, pragnienie się zaostrza i bum! Lądują w łóżku, z zasadą: nie proś o więcej i nie oczekuj przyszłość. Andrea zgadza się na warunki, jakie stawia jej Aaron. Lecz szybko zdaje sobie sprawę, że wbrew przyjętym zasadom, chce więcej Aarona.
Zasady zostają złamane, napięcie rośnie, niepewność wypełnia każdą myśl. Demony przeszłości zostają uwolnione i pragną jednego: Aarona. 

Zaczynając od okładki - niestety nie robi na mnie wrażenia - ponieważ większość okładek jest właśnie w tym typie. Mężczyźni, kobiety, a już szczególnie ci faceci. Kojarzą mi się z okładkami z wydawnictwa Kobiecego. A ja lubię takie inne, które faktycznie wyróżniają się z tłumu. Wiem jednak, że wielu osobom się ona podoba, więc jest dobrze - okładka tez czasem sporo robi, by przekonać czytelnika do sięgnięcia po powieść. ;) Dla mnie na szczęście okładka jest ważna, ale ważniejsza treść. ;) Czcionka duża, odstępy między wersami zachowane tak jak i marginesy. Podoba mi się małe urozmaicenie w środku, bowiem przy rozdziałach Aarona czy Andrei mamy fajne znaczki odpowiadające dla nich - to coś, co sprawia, że książka wizualnie jest na lepszym poziomie. 

Przechodząc do autorki, jest to moje pierwsze spotkanie z nią i przyznam szczerze, że już na początku miałam mieszane uczucia. Nie byłam do końca przekonana, czy to, jakim językiem się posługuje podoba mi się, czy też nie. Jej styl jest lekki, prosty, bez blokad, jednak mnie na początku trudno było się "oswoić:. Ale dałam radę. Od razu przejdę do tego, co mnie w tej powieści irytowało najbardziej. Otóż dwa zwroty "Pan Ładny" i "Władca". Nie mogłam tego zdzierżyć. Nie wiem, może to ja jestem jakaś hm... dziwna, ale do pierwszej połowy tej książki nic innego nie było jak te wyrażenia, które doprowadzały mnie do szału. Bo co, bo był facet przystojny i taka Andrea ciągle wypowiadała te zwroty. No po prostu... nie mogłam. Odkładałam na bok co chwila tę lekturę, bo nie mogłam wytrzymać. I to mój największy zarzut, o którym wspominałam na swoim fanpage na Facebooku. CAŁE SZCZĘŚCIE w drugiej połowie uzmysłowiła sobie Andrea, że ten "PAN ŁADNY" i "WŁADCA" ma jakieś imię. 
I właśnie tam, gdzie nie było tych słów, czytałam z wielkim zaciekawieniem, jakby to była inna historia, a przecież ci sami bohaterowie. :) Więc gdyby nie te słowa, to było bardzo dobrze. 

Bardzo dobrze, a to dlatego, że poczułam jakieś tam minimalne emocje. Poczułam trochę tych uczuć, które czuła Andrea czy Aaron. I przyznam się szczerze, że powoli zbliżając się do końca, autorka zrzuciła na nas istną bombę - przeszłość, która zburzyła cały porządek, na jaki wcześniej pracowali A i A. Więc plus za zaskoczenie, za dopracowanie szczegółów i doprowadzenie każdego z wątków do samego końca. Dialogi i opisy są tak rozdzielone, że nie czuć przeładowania ani znużenia. 
Akcja ma swoje tempo, nie za szybkie, ani nie za wolne. Takie w sam raz. 

Jest to lekka historia, która jak uważam, spodoba się wielu osobom. Na pewno trafi w gusta czytelników, którzy uwielbiają romanse, powieści obyczajowe. Jest to książka, którą pochłonąć można w jedno, dwa popołudnia czy wieczory. Cieszę się, że mogłam spróbować tego, co przygotowała autorka, tym bardziej, że o "Złej miłości" słyszałam naprawdę wiele dobrego i zastanawiam się, czy kiedyś się nie skusić na ten tytuł. 

Bohaterowie są na swój sposób irytujący, ale i w pewnych chwilach niezwykle mnie rozśmieszyli. Są to postacie z kwi i kości, które zapewne są wyciągnięci z naszego życia. Nie miałam jakiegoś ulubieńca tej powieści, bo każdy miał wady i zalety, ale szczerze mówiąc, finalnie, zarówno Aaron jak i Andrea przypadli mi do gustu. Nie wiem, czy będę za nimi tęsknić, ale nie byli tacy aż tacy źli. Tak samo jak Kate, siostra głównego bohatera i przyjaciółka Andrei. 

Reasumując chciałabym polecić wszystkim tym, którzy potrzebują lekkiej, odprężającej lektury na ostatnie wakacyjne chwile. Dla tych, którzy lubią romans, powieść obyczajową i sceny łóżkowe, bo takowe tutaj występują, więc uprzedzam. :) 

Jestem ciekawa, czy skusicie się na ten tytuł? A może znacie już pióro autorki? Co o niej sądzicie i jakie powieści już czytaliście? 

Za możliwość lektury dziękuję 

10 komentarzy:

  1. Serdecznie dziękuję za recenzję ❤️ wywołała u mnie uśmiech na twarzy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo powtórzeń niektórych zwrotów warto chyba dać szansę tej lekturze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przepadam za irytującymi bohaterami, nawet tymi, którzy potrafią też rozśmieszyć. Jeszcze się zastanowię czy sięgnąć po tę powieść.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie takiej pozycji teraz szukam. Będę miała na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Eh znowu erotyzacja społeczeństwa... ;/ szkoda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dość częste zjawisko w dzisiejszych czasach, ale ten gatunek wciąż jest pożądany. :)

      Usuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)