sobota, 3 sierpnia 2019

Agnieszka Pyzel - Okruchy lustra

Dzień dobry, Moi Kochani! 
Przychodzę dzisiaj do Was z recenzją lektury, która mocno przyciągnęła mój wzrok za pomocą samej okładki, ale później i swoim opisem. Poczułam wielką, wręcz olbrzymią chęć poznania treści i nie mogłam się doczekać aż ją zacznę, bo spokojnie czekała na półce na swoja kolej. Jesteście ciekawi moich wrażeń? Dodam, że wrzuciłam na facebook zdjęcie tej powieści i wiele osób napisało, że czyta lub wyrażało swoją opinię. Powiem szczerze, że z wieloma osobami się zgodziłam... Ale o co chodzi? Już Wam za moment wyjawię. 

Agnieszka Pyzel - aktorka, scenarzystka, pisarka, teolog. Uczęszczała do Studium Teatralnego przy Teatrze Żydowskim, następnie przez kilka lat grała w teatrach na prowincji. Udzielała się w Teatrze Polskiego Radia. Absolwentka Livets Ord, Brno. Matka dwóch dorosłych synów i właścicielka dwóch uroczych kotów. 

Agnieszka Pyzel - Okruchy lustra 
Lata osiemdziesiąte, PRL. Michalina kiepsko wypada w przedstawieniu dyplomowym na zakończenie szkoły aktorskiej. Jej myśli zajmuje bowiem Allan Wysocki, obiecujący pisarz. Po egzaminach nie może znaleźć pracy na warszawskich scenach, nie ma też pewności co do uczuć Wysockiego. Dlatego ucieka do małego miasta, gdzie otrzymuje angaż w prowincjonalnym teatrze. Tam poznaje Maćka, starszego od siebie aktora, który zostaje jej partnerem na scenie i w życiu. Jednak Michalina nie może zapomnieć o Allanie i od czasu do czasu wymyka się do Warszawy, by się z nim spotkać. Szybko staje się dla niej jasne, że nie jest jego jedyną kobietą, i po raz kolejny kończy ich znajomość. Postanawia, że skupi się na związku z kochającym Maćkiem. Tymczasem Maciek odkrywa, że Michalina go zdradza, opuszcza ją i wyjeżdża z miasta. Kobieta popada w depresję.
Po latach znowu w jej życiu pojawia się Allan. Czy tym razem odnajdą szczęście w miłości?

Okładka ma w sobie coś magicznego, co od razu przyciągnęło mój wzrok. Niby tak,ie jesienne kolory, ale mimo wszystko to "coś" kazało mi zawiesić na niej oko. I tak się podziało, że przeczytałam opis i postanowiłam, że muszę ją poznać. Muszę poznać treść, bo coś czuję, że historia przypadłaby mi do gustu. Więc tak po pewnym czasie powieść znalazła się u mnie. 
Widzimy kobietę i mężczyznę, ona go obejmuje, ma zamknięte oczy i delikatny uśmiech na ustach? Lubię takiego typu okładki, przy których mogę sobie pogdybać... 
Posiada skrzydełka, co ewidentnie jest u mnie dużym plusem, bo ma ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytamy słów kilka o autorce, a na drugim fragment powieści. Czcionka duża, brak literówek, kremowe strony, odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. 

Jest to moje pierwsze spotkanie z pisarką, więc było to dla mnie coś nowego. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, więc byłam jeszcze bardziej ciekawa tego, jak odbiorę tę historię. Na samym początku musiałam się mocno skupić na tym, co czytam, żeby się nie pogubić. Książka pisana ciągiem, bez podzielenia na rozdziały. Nie przeszkadzało mi to w niczym. Nie było to dla mnie lekkie pióro. Inne czasy, więc spodziewałam się, że będzie mi trudniej zrozumieć niektóre rzeczy, chociaż się przeliczyłam, bo wcale nie było tak źle. Im dalej w las, tym książka była dla mnie jeszcze bardziej ciekawsza i interesująca. Pochłaniałam stronę za stroną, aż w końcu zaczęło mnie coś irytować... I z tego co wiem, nie tylko mnie. Potencjał tej historii jest ogromny, wszystko pięknie fajnie, ale jest jedno ALE. 

Tym ALE jest główna bohaterka, Michalina. Była tak irytująca, że psuła wszystko, co było na jej drodze. Niszczyła również swoim zachowaniem moje odczucia, bardzo się z nią męczyłam. Naprawdę. Jej dziecinne zachowanie wręcz powodowało we mnie furię. Myślałam, że nie wytrzymam, złościłam się w myślach - bo tak działała mi na nerwy. A szkoda, bo cała ksiązka naprawdę jest w porządku. 
Są inni bohaterowie, ale nasza Michalina przesłoniła wszystkich, więc efektem tego jest, że nie polubiłam nikogo z tej powieści. Po prostu pałałam taką nienawiścią do tej dziewczyny, że nie byłam w stanie podarować komuś mojej sympatii. Każdy z nich wydawał mi się arogancki, czasem głupi i bezmyślny. Do każdego miałam jakieś "ale" i przez to kreacja bohaterów owszem, była dobrze poprowadzona - bo każdy się czymś różnił, ale i tak mimo to nikt nie wydał mi się w porządku. A szkoda, bo mogło być naprawdę super. 

Przez irytację na główną bohaterkę, niestety nie czułam emocji. Czułam jedynie złość, irytację i niesamowitą wściekłość na Michalinę. I prócz tych negatywnych nie pojawiło się nic innego... Podobała mi się cała historia, być może poczułabym cokolwiek, ale niestety nie udało mi się. Co niestety sprawia, że lektura nie wyróżnia się z tłumu. Potencjał był ogromny, jednak główna bohaterka i brak emocji sprawiło, że moja ostateczna ocena jest niższa, niż początkowo przypuszczałam. Do samego końca łudziłam się, że coś się zmieni, jednak nie stało się tak... I to, co jest napisane na okładce "Emocjonalna opowieść o miłości silniejszej niż śmierć" jest dla mnie nieprawdą. Nie mogę się z tym zgodzić. Ani do słowa "emocjonalna" ani do owej miłości, której ja nie dostrzegłam, bo to, co zauważyłam, to gówniarskie potyczki dziewczyny i chłopaka. 

Plusem jest przedstawienie lat osiemdziesiątych, PRL'u. Nie samego tego okresu, a życia w teatrze. Od małego lubiłam ten świat, a mimo to nie miałam okazji się w niego zagłębiać. Cieszę się, że z pomocą autorki mogłam poczuć się sama jako widz i jako aktorka niemalże tych wszystkich przedstawień. Wpłynęło to poniekąd na moje myśli i przyjemnie mi było o tym czytać, nawet Michalina wtedy nie wydawała mi się taka zła. 

Reasumując uważam, że książka ma ogromny potencjał, ale przez kilka aspektów, wszystko się posypało jak domek z kart. Miało być naprawdę pięknie. Powieść ta naprawdę jest dobrze napisana, ale wcale nie odniosłam wrażenia ogromu miłości między bohaterami, nie dostałam emocji - które powinny być, a sama Michalina, jako główna postać irytowała mnie na tyle, że obrzydziła mi całą lekturę. Szkoda, bo mogła być to jedna z niewielu pięknych historii, a jednak tak się nie stało. Nie wyróżnia się niczym z tłumu... Niestety. 
Czy polecam? Nie wiem. Nie każdemu może ona przypaść do gustu. Nie każdy odbierze ją tak jak ja. Jeśli macie na nią ochotę - sięgnijcie, ale cudów się nie spodziewajcie, bo możecie się zawieźć...

Czytaliście już "Okruchy lustra"? Podobało się Wam? A może ma cie w planie? Dajcie znać w komentarzu! 

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Muza oraz Business & Culture 

10 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że mnie również będzie dane przeczytać tę książkę bo jestem jej ciekawa. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Fabuła bardzo ciekawa, taka oryginalna jestem ciekawa, czy ta książka by mi się spodobała :)
    pozdrawiam, Pola.
    www.czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałam wcześniej o tej książce i cóż, widzę, że chyba niewiele straciłam. Nienawidzę kiedy bohaterowie powieści są irytujący, zwłaszcza, gdy chodzi o postacie główne, dlatego też chyba sobie ją odpuszczę i zostawię czas na lekturę czegoś, co naprawdę mnie zaciekawiło ;)

    Pozdrawiam cieplutko <3
    Książki Bez Tajemnic

    OdpowiedzUsuń
  4. Zachęciłaś mnie swoją recenzją do lektury. Okładka faktycznie bardzo ładna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Od dawna mam w planach zakup tej książki, ale jeszcze się nie zdecydowałam. Dzięki za obszerną recenzję. Będzie pomocna przy mojej decyzji.

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)