poniedziałek, 18 września 2017

Ważna lekcja historii...

Witajcie, 
chciałabym dzisiaj bardziej na poważnie, ponieważ traktuję tę powieść jako krótką powtórkę z historii. Z wydarzeń, które miały miejsce, które dotyczyły polaków. Chciałabym już tutaj podziękować samemu autorowi za możliwość poznania tej powieści. Jak wiecie nie często sięgam po lektury z działu historii, ponieważ nie zawsze styl autora potrafi mnie wprowadzić w to, co napisał. 
A więc... zapraszam do zapoznania się z moją recenzją i już zachęcam do sięgnięcia po powieść. 

Piotr Tymiński - jest historykiem z wykształcenia i z zamiłowania, a badanie dziejów nieprzerwanie sprawia mu olbrzymią przyjemność. Ma już swoje lata (rocznik 1969) jest żonaty od 26 lat, synowie są już dorośli, a po jego domu "szwendają" się trzy koty. W chwilach wolnych uwielbia wypady w góry i z plecakiem maszerować od schroniska do schroniska. Pomysł na pisanie pojawił się późno, już w wieku dorosłym, a pierwsze próby  ̶ nadal leżą w szufladzie. Parę lat temu uznał, że potrzebuje więcej wiedzy i oczytania, wówczas postanowił studiować historię kultury.

Piotr Tymiński - Wołyń. Bez litości
Rok 1943. Kiedy sprzymierzeni na frontach II Wojny Światowej przełamują potęgę III Rzeszy, na Wołyniu dochodzi do eksterminacji Polaków. Stanisława Morowskiego spotyka osobista tragedia, a kolejne miesiące jego życia wypełni nieustanna walka o przetrwanie. Dynamicznie rozwijająca się akcja książki ukazuje politykę niemieckich okupantów, bezwzględność ukraińskich nacjonalistów i dwulicowość sowieckich partyzantów. Tłem dla opisanych wydarzeń są urokliwe plenery, gdzie żyją ludzie przywiązani do tradycji i ziemi.
Powieść oparta na autentycznych wydarzeniach. 

Zaczynając od okładki, nie mam komentarza. Mogę tylko wtrącić, że jest odpowiednia do tego, co spotkamy w powieści. Ogień, walka, partyzanci i żołnierze. Cywile, które również chcieli pomagać, każdy kto chciał próbował dołączyć do polskich oddziałów by móc ratować się na każdy możliwy sposób. 
Kartki nie są białe, chociaż wychodzą od wydawnictwa Novae Res, gdzie głównie dominuje biel na stronach. 
Książka posiada skrzydełka, które są dodatkową ochroną dla samej powieści przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich dowiemy się co nieco o autorze, poznamy opinie na temat recenzowanej lektury. 

Pióro autora nie jest pozbawione rzeczywistości. Widzimy w nim brutalne sceny, które były dotkliwe dla polskiej partyzantki. Uważam, że oddał cały obraz bardzo plastycznie, o ile można tak opisać te krwawe, brutalne wydarzenia. Brakowało mi niestety strikte emocji bohaterów. Takich dogłębnych emocji, które poczułabym chociaż po części ja, czy inny czytelnik. Niestety tego zabrakło, a uczucia to coś, czego wymagam od prawie każdej powieści. W pewnych chwilach byłam bardzo zdziwiona tym, co UPA potrafiło zrobić z innymi i nie tylko zresztą oni. Nawet patrząc przez pryzmat eksterminacji Żydów, wszystkie zakłady koncentracyjne - jest dla mnie okropne. Zresztą nie tylko dla mnie. Od razu już się przyznać, że nader irytowało mnie ciągłe używanie i zmienianie pseudonimów. Wiem, że to na tym polega, że to tak ma być, ale ja tego nie mogłam zdzierżyć i dlatego tez czytałam ja nieco dłużej niż zamierzałam. 

Stanisław Morawski był tutaj najbardziej wysunięty na wierzch, ze wszystkich pozostałych postaci. Poznamy wielu partyzantów i nie tylko. Poznamy ich pseudonimy, czasami zmiany powodowały delikatny zamęt. Ciężko było mi zapamiętać wszystkich. Odwaga, wytrwałość, dążenie do celu Stanisława jak sama odniosłam wrażenie, była nieco wywyższona przez autora. Poznajemy jego obawy, jego prywatne myśli, ale właśnie brakuje tych emocji, które mógłby nam przekazać. 
Równocześnie widzimy życie zwykłych mieszkańców Wołynia, przerażonych, którzy chcą wyjść cało. Ich zachowanie szokuje, ale i lekko wzrusza - gotowi są do podzielenia się z partyzantami swoją żywnością, którą odłożyli na czarne dni, na później. 
Poznajemy również stanowisko Niemiec, czy sowieckiej partyzantki. 

Akcję jak najbardziej mogę nazwać dynamiczną. Czytelnik nie zazna tutaj nudy i nawet nie myślcie, że odpoczniecie przy niej, że może uda Wam się przy niej zdrzemnąć. Nie. To nie ten rodzaj powieści, którą można zlekceważyć. Ją trzeba przeczytać, poznać niemal od deski do deski. Dodam również, że mój Tata poznał lekturę przede mną i mu się podobała, a co ważniejsze, przeczytał ją w mgnieniu oka, więc potrafi zainteresować czytelnika w każdym wieku. :)

Kończąc już tą krótką recenzję, chciałabym zdecydowanie polecić fanatykom wojny, czy historii. Znajdziecie tutaj kawał dobrego materiału, które zajmie Wam kilka wieczorów. Tym, którzy doszukują się emocji, może co nieco zabraknąć, ale realistyczne sceny dadzą Wam do myślenia i na chwilę przyćmią umysł. Uważam, że nie jest to lekka lektura, a grubasek, który sprawi, że przypomnicie sobie lekcję historii, a wręcz rozszerzycie wiedzę poznaną w szkole. Nie był to najpiękniejszy okres, ale sądzę, że warto go poznać. 
Ja zdecydowanie polecam.

A może ktoś z Was czytał już Wołyń? Co o niej sądzicie? Dajcie znać!

STRONA AUTORA - KLIK

Serdecznie dziękuję autorowi za możliwość przeczytania książki

12 komentarzy:

  1. Dostałam od autora propozycję zrecenzowania tej powieści, ale jej nie przyjęłam teraz trochę żałuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka zdecydowanie nie dla mnie. Mam dość opowieści o Wołyniu po opowiadaniach Srokowskiego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię historię, ale raczej antyczną. Co do tych wydarzeń - nie mogę czytać takich książek. Kiedy czytam krwawą fikcję, jest okay. Ale źle mi gdy czytam o czymś, co serio miało miejsce

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę koniecznie przeczytać tę książkę.Coś czuję, że emocji nie zabraknie.

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)