sobota, 3 marca 2018

Opowieści zza rzeki - Artur Justyński

Witajcie! 
Dzisiaj znów nietypowo. Recenzja książki, której raczej byście się nie spodziewali, że ją przeczytam. Otóż składa się ona z kilku opowiadań. Tak, ja i opowiadania mijamy się. Krótkie historie nie pozwalają mi się do końca odprężyć, a i zawsze jest ich za mało, by cokolwiek mogło utkwić w głowie na dłużej. Nie ma też szans na rozwinięcie... Ale stwierdziłam, że dam szansę autorowi, ponieważ czytałam na jednym z zaufanych blogów, że warto po nią sięgnąć. Czy moja opinia po lekturze jest pozytywna, czy wręcz przeciwnie? Czytajcie moją recenzję dalej i sami oceńcie... 

Artur Justyński - urodził się nad Ochnią, dorastał nad Skrwą i Słudwią, studiował nad Nerem, Odrą i Wartą, pracował nad Wisłą. Obecnie mieszka nad Odrą, pracuje nad Wartą, wędruje nad Iną, a odpoczywa nad Małą Gunicą. 

Artur Justyński - Opowieści zza rzeki
„Dorastałem, kochając i szanując opowiadania. Wydawały mi się najczystszymi i najdoskonalszymi dziełami ludzkimi: w najlepszych nie znalazło się ani jedno zbędne słowo. Jedno machnięcie ręki autora i nagle powstał świat, mieszkający w nim ludzie, idee. Początek, środek i koniec, które zabiorą was przez cały wszechświat i doprowadzą z powrotem…” [Neil Gaiman]

Patrząc na okładkę tej książki, widzimy zamazany widok nad brzegiem rzeki. Jakąś postać ubraną na czarno oraz wilka, który właśnie wyje. Nad nimi leci jakiś czarny ptak. Można wnioskować, że dzień się kończy, że zmierzcha. 
Patrząc na tę szatę graficzną, nie wiedziałam, czego dokładnie spodziewać się po treści zawartej w książce. Wiedziałam, że będą to opowiadania, za którymi nieszczególnie przepadam, ale stara się dawać szansę. Co z tego wyszło? O tym już za moment. 
Co do Wydawnictwa Poligraf nie mam zastrzeżeń. Jak dobrze pamiętam gdzieś tam jakaś jedna literówka się pojawiła, ale nie była ona rażąca. Mamy tutaj białe strony (wiem, że niektórym z Was one przeszkadzają). A czcionka jest dość duża, więc dobrze się czyta. 

Opowieści zza rzeki to debiut autora. Dwanaście opowiadań w klimacie science fiction, fantasy. Jak wiecie powoli wkraczam do gatunku fantasy, zachwycając się tym innym światem czytelniczym. Realizm magiczny, starodawne zwyczaje, pogańskie wierzenia - to jedne z niewielu wątków, jakie zostały zawarte w opowiadaniach. Część z nich jest kontrowersyjnych, w które ciężko jest uwierzyć - no bo to przecież niemożliwe. 
Czytało mi się, przyznam, że dość ciężko. Nie mogłam wejść do światów, jakie przedstawiał mi autor. Nie wiem, czy to przez to, że byłam tak zabiegana, czy to po prostu ten styl nie przypadł mi do gustu i ciągnął ze sobą tę krótką lekturę złożoną z krótkich historii. 
Jestem przekonana, że to wyższy poziom, ale nie dla wszystkich. Ktoś, kto jest dopiero raczkującym czytaczem fantastyki, raczej może nie zrozumieć tego wszystkiego, co autor chce nam przekazać. Niektóre sceny wydawały mi się tak nie możliwe, że odechciewało mi się czytać. Doszłam do wniosku, że chyba źle zrobiłam sięgając po te opowiadania. Nie przemówiły do mnie i niestety nie zachwyciły mnie. Są warte uwagi, ale nie każdego czytelnika. I ja nie należę do gona zadowolonych i oczarowanych, niestety. 

Muszę przyznać, że opowiadanie "Gabriel" wydało mi się jednym z ciekawszych, które naprawdę zwróciło moją uwagę jako jedno z nielicznych. Pan Artur przedstawia nam księdza, który doświadcza ciekawego zjawiska podczas odprawiania mszy. Nie pytajcie, czemu akurat to opowiadanie wzbudziło we mnie największa ciekawość. Może dlatego, że po zamknięciu oczu wyobraziłam sobie Gabriela w kościele w mojej parafii wraz z tym wszystkim, co widział on - widziałam ja po zamknięciu powiek? Całkiem możliwe. 

Również opowiadanie "Wypadek" jest dosyć zaskakujące, bowiem mamy tutaj czołowe zderzenie dwóch takich samych samochodów, które są rozrzucone po dwóch częściach lasu. Po dokładnych oględzinach policja dochodzi do wniosku, że w tym wypadku są dwie ofiary - identyczne. Wraz z liniami papilarnymi, zębami - wszystkim. Ten sam człowiek, który nazywa się identycznie. Jedynie co się różni w tym wszystko to dokumenty, jakie mieli. Jeden miał je uzupełnione, drugi puste. Ta historia również zwróciła moją uwagę bardziej niż wszystkie inne opowiadania. 

Mogę jeszcze wspomnieć o opowiadaniu "Wiedźma", które również jest interesujące. Przedstawia nam autora, który dostaje tajemniczy telefon od dziewczyny - jak się okazuje - jest ona wiedźmą, sama się tak przedstawia.Obserwujemy jej zachowanie i jak nasz bohater reaguje na życie z tą kobietą. Jak później wszystko łączy się w jedno. Ta historia wydała mi się ciekawa, jak dwie wyżej wymienione. Jednak to chyba trochę za mało. Reszta niestety, nie wpasowała się w mój gust. 

Nie rozbawiła mnie, nie wzruszyła i nie zszokowała. Zdziwiła może tak, ale zwykłą nierealnością, absurdem wręcz. Chwilami czułam się jak w Ferdydurke Gombrowicza. Istny misz masz, że ręce opadały na samo to, co się tam działo. Jestem przekonana, że autor sporo się napracował przy stworzeniu tak dziwnych historii, które nie mają prawa bytu, a jednocześnie między wierszami przekazują nam pytania, które powinniśmy sobie zadawać. Stara się nam pokazać, że życie to jednak nie jest proste - niesie ze sobą naprawdę wiele niewiadomych. 
Wyobraźnia Pana Artura z pewnością jest wyjątkowa - co zresztą widać czytając te opowiadania. Nie spodziewałam się takiego aż nieracjonalnego świata. Niemniej jednak pojawiły się trzy opowiadania, które przypadły mi do gustu, a reszta nie bardzo. Lepsze to niż nic. 

Reasumując ja niestety nie zostałam oczarowana tym, co dostałam, ale wierzę, że znajdą się tutaj osoby, którym ta lektura się spodoba. Na pewno tym, którzy lubią fantastykę, science fiction, opowiadania. Ja niestety nie jestem ich zwolennikiem, a w gatunek fantastyczny dopiero wkraczam. Nie spodziewałam się cudów po tej lekturze, bo przypuszczałam, że to może być nie dla mnie. Nie myliłam się. Jednak chciałabym odesłać Was do Cyrysi kliknij TUTAJ, której spodobała się ta lektura. Może ona przekona Was bardziej do sięgnięcia po powieść, ponieważ jej przypadło do gustu, nawet bardzo. A mnie niestety nie. To nie mój typ książki, a raczej opowiadań. Niestety. 

Za egzemplarz dziękuję autorowi
https://www.facebook.com/Opowie%C5%9Bci-zza-rzeki-170424646860277/

14 komentarzy:

  1. Ja raczej sobie odpuszczę tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mój gatunek. Raczej nie sięgnę, tym bardziej, że książka jakoś wybitnie Cię nie oczarowała. Może kiedyś.
    Niemniej bardzo ciekawa i rzetelna recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż, a mnie nudzą opowiadania ostatnio, ja potrzebuję dłuższej formy :D

    OdpowiedzUsuń
  4. nie lubię zbytnio opowiadań ale może być ciekawe:)

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)