Witajcie na moim blogu!
Mam dzisiaj dla Was krótką recenzję książki, która po raz kolejny wywołała we mnie sprzeczne odczucia. Niby porusza temat dosyć ważny, ale cała reszta, również z wykonaniem była moim zdaniem, kiepska.
Ann Brashares - od lat pracuje jako redaktor w branży
wydawniczej. Mieszka wraz z mężem i dziećmi w Nowym Jorku. Wciąż ma w swej
szafie parę dżinsów z dziesiątej klasy. Niestety, nie są magiczne, więc dawno
przestała się w nie mieścić. Jej debiutancka książka Stowarzyszenie Wędrujących
Dżinsów ujrzała światło dzienne feralnego 11 września 2001, ale zbieżność dat z
nowojorską tragedią nie zaszkodziła jej popularności.
Ann Brashares - Wszystko razem
Sasha i Ray spędzają każde lato w starym domu na Long
Island. Od dziecka wiele ich łączyło. Czytali te same książki, wędrowali tymi
samymi piaszczystymi ścieżkami, jedli brzoskwinie z tego samego straganu,
śmieli się przy tym samym stole w jadalni. Spali nawet w tym samym łóżku.
Sasha i Ray nigdy się nie poznali.
Tata Sashy był kiedyś mężem mamy Raya, wspólnie mieli trzy
córki: perfekcjonistkę Emmę, piękną Mattie oraz ulubienicę Quinn. Małżeństwo
jednak rozpadło się na dwie rodziny, z których każda pragnie zatrzymać stary
dom dla siebie. Bez względu na to jak słodko-gorzkie wspomnienia się z nim
wiążą.
Tego lata jednak losy Sashy, Raya i ich rodzeństwa splotą
się w sposób, którego nie przewidziało żadne z nich...
Mam przed sobą egzemplarz recenzencki, który zdobyłam na wymianie książkowej. Niestety nie wiem, jak wygląda finalny i nie mogę się zbytnio wypowiedzieć. Przedstawia cztery osoby siedzące na piasku, wpatrujące się w morze.
Moje drugie spotkanie z pisarką i niestety coś poszło tutaj nie tak. Na samym początku mamy opisanych bohaterów, a że jest ich sporo, to taka notatka jak najbardziej jest na miejscu. Czytało się szybko, lekko, bez blokad. Można powiedzieć, że chwilami bardzo szybko. Nie byłam tak zachwycona jak przy poprzednio czytanej powieści kilka lat temu.
Bohaterów mamy sporo i niemal każdy z nich jest narratorem. Ciągłe przeskakiwanie drażniło mnie niesamowicie. Może jeszcze gdyby były pełne rozdziały, a nie fragmenty, lepiej by się czytało, a tak to mój poziom irytacji niemal sięgnął zenitu. Nie lubię, jak traktowane wątki są po macoszemu, albo teraz napiszemy 10 zdań na ten temat, a potem nagle siup z punktu widzenia inne wydarzenie u kolejnej postaci.
Nie będę też pisać o bohaterach, bo tak pokręconych rodzin i historii nie słyszałam. Nikt nie zyskał mojej sympatii, niestety.
Jednak ważne jest to, że autorka podejmuje się tematu waśni rodzin, niczym w Zemście od Fredry... Kłócą się, jest jeden dom, w którym mieszkają naprzemiennie!!! I brzmi to niedorzecznie. Nie wyobrażam sobie tyle razy w roku mieszkać na walizce w dwóch domach. Brakuje tutaj rozmowy między bohaterami i to stanowczo. Brakuje osoby, która mocno by nimi potrząsnąła i kazała się ogarnąć i zachowywać jak człowiek. Nawet na ważnym wydarzeniu nie potrafią się zachować jak należy, wszystko niszcząc. Mnóstwo tajemnic i niedopowiedzeń...
Akcja odpowiednie tempo - raz przyspiesza a raz zwalnia, ale też nie ma nudy z tymi postaciami, oj nie...
Reasumując stwierdzam, że nie jest to świetna książka. Dobra, ale bez szału. Duży plus za lekkie pióro oraz za tematykę. Minus za ciągłe przeskoki narracji, brak emocji. Takie 6/10. Dlatego też nie polecę Wam jej, sami musicie stwierdzić, czy po nią sięgnąć czy nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥
Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)