Dzień dobry w piątek!
Jak się czujecie z wizją tego, że Targi Książki w Krakowie zaczęły się wczoraj? Zapewne już obmyślacie, gdzie będzie będziecie stać w długich kolejkach i jak zrobić tak, by stało się krócej?
Chciałabym wraz z Wami móc cieszyć się tym kultowym wydarzeniem, niestety w tym roku nie jest mi to dane. Za kilka chwil zaczynam zajęcia, kończę dopiero w niedzielę popołudniu. :(
Jednak nie byłabym sobą, gdybym nie pojechała chociażby na moment, by pooddychać targowym, przepełnionym książkami powietrzem wczoraj. (czyt.czwartek)
Musze obejść się smakiem, ale Wam życzę udanych zakupów i jak najmniejszego ścisku. :)
Doczekałam się nowej książki Moseley. Czytałam kilka recenzji przed lekturą i moja mina była... niezbyt ciekawa. Jak ja odebrałam najnowszą pozycję od autorki, po którą sięgam w ciemno?
Kirsty Moseley - to amerykańska
autorka powieści młodzieżowych. Odniosła ogromny sukces, publikując
początkowo swoje opowieści w Internecie. Jej powieści rozchodzą się jak
ciepłe bułeczki.
Kirsty Moseley - Chłopak, który wiedział o mnie wszystko #1
Riley Tanner ma najlepszego przyjaciela, takiego przyjaciela, o którym
marzy każda dziewczyna. Jest wspierający, lojalny, uczciwy, godny
zaufania, dobry i troskliwy. Jest również najlepszym sportowcem w
szkole.
Ich relacja była zawsze nieskomplikowana i ciepła, ale po miesięcznych wakacjach Riley, sprawy się skomplikowały. Zaczęła patrzeć na niego w sposób wykraczający poza strefę przyjaźni. Do tego na drodze pojawia się zainteresowany nią rywal jej przyjaciela i sprawy zaczynają wymykać się spod kontroli…
Ich relacja była zawsze nieskomplikowana i ciepła, ale po miesięcznych wakacjach Riley, sprawy się skomplikowały. Zaczęła patrzeć na niego w sposób wykraczający poza strefę przyjaźni. Do tego na drodze pojawia się zainteresowany nią rywal jej przyjaciela i sprawy zaczynają wymykać się spod kontroli…
Zacznę od okładki, która przyznam szczerze - podoba mi się. Jakoś tak przyjemnie mi się na nią patrzy... Widzimy leżących na trawie młodych ludzi, kobietę i mężczyznę, którzy muszą być w bliskich stosunkach sądząc po tym jak niemal stykają się nosami i ustami. Bardzo zbliżona jest do poprzednich książek wydawanych przez HarperCollins. To znaczy, że wszystkie powieści Moseley mają ten sam styl, grzbiety również. Dlatego mogę śmiało położyć ją obok poprzednich lektur i z pewnością się wpasuje. Za to plus.
Kolejny plus za samo wydanie - duża czcionka dzięki której czyta się szybko, zachowane odstępy między wersami, marginesy. Brak literówek i innego rodzaju błędów.
Nie posiada skrzydełek - tak jak pozostałe książki wydawane przez to wydawnictwo. Jak dla mnie to wielka szkoda, ponieważ nie ma dodatkowego zabezpieczenia przed uszkodzeniami mechanicznymi.
Przechodząc powolutku do samej autorki... Tak bardzo czekałam na kolejną lekturę tej pisarki. Tęskniłam za jej wciągającym, lekkim i przyjemnym piórem, które się wręcz pożera w trybie zbyt szybkim. Czytając recenzowaną pozycję poczułam się tak, jakbym dostała obuchem w głowę. Albo największą, najcięższą książka na świecie. Do tej pory zastanawiam się, czy autorem tej powieści jest faktycznie Kirsty.
Oczywiście do pióra przyczepić się nie mogę, ale i tak czuję głębokie rozczarowanie. Czym? O tym już za moment.
Styl się nie zmienił, nadal szybko się czyta, lekko, przyjemnie, bez blokad. Przeszkodą tutaj jest inny wątek o którym zaraz napomknę słów kilka.
Jednak nie tego się spodziewałam. Oczekiwałam lektury, która zbije mnie z nóg. Która wywoła we mnie tryliard emocji, sprawi, że wszystko będę przezywać wraz z bohaterami. W tym przypadku nie mogę tego powiedzieć, niestety...
Niemniej pióro jest przystępne, więc jeśli nie zrazicie się tym, co mi nie pasowało, to jak najbardziej zachęcam po sięgnięcie tej lektury. Uwielbiam pióro jakim pisze Kirsty, ale uważam tę lekturę za... naprawdę kiepską. Ale i tak nadal kocham autorkę za jej powieści i mam nadzieję, że przy następnej zrewanżuje się tym... potknięciem.
Po pierwsze to główna bohaterka. Riley, to na swój sposób naprawdę inteligentna dziewczyna, ale niezmiernie... IRYTUJĄCA! NIEZDECYDOWANA!
Wybaczcie, ale wielokrotnie miałam ochotę ją zamordować. Ona była zwyczajnie głupia i nie wiedziała, czego chce. Skakała z kwiatka na kwiatek, mimo iż targały nią sprzeczne uczucia. Myślała jedno, drugie robiła, by za chwile ubolewać nad swoimi myślami i głupotą. LITOŚCI! Takiej bohaterki dawno nie spotkałam. Owszem, w ostatnim czasie było kilka takich, które miałam ochotę zamordować, ale Riley przebiła je wszystkie. Na samą myśl moje dłonie zaciskają się w pięści.
Z kolei Clay to chłopak, jakich mało w naszym codziennym życiu. W sumie gdyby było takowych zbyt dużo, świat byłby zbyt nudny, a związki wyglądałyby dziwnie mając u boku, takiego mega troskliwego faceta, przy którym idzie się... Po***gać tęczą. Zbyt słodko. Nie napiszę zbyt nieprawdziwie, bo być może są tacy faceci, ale nie jest ich dużo.
Pojawiają się również rodzice obojga, znajomi oraz pewien chłopak, który nieco namiesza swoim charakterem.
Reasumując przez bohaterów nie jest nudno, mamy niezłe urozmaicenie, ale przez większość czasu odczuwałam zbyt dużo lukru. Przeszkadzało mi to jak cholera. I w dodatku zachowanie naszych bohaterów... To było jeszcze gorsze. Bardziej opisałabym tę książkę, lub nadała jej tytuł friendzone? Może to byłoby właściwsze... Mimo ich różnorodnej charakterystyki, żadne z nich nie zyskało mojej sympatii, niestety. Chwilami zastanawiałam się, czy ci bohaterowie mają faktycznie siedemnaście, osiemnaście lat czy... dziesięć.
Emocje - jak widzicie irytacji, złości, agresji skierowanej przeważnie do głównej bohaterki mi nie brakowało. Ale to, co mogło zostać uchwycone, poszło na marne. Działo się w niej wiele i gdyby nie ten lukier, zbyt duża jego ilość, książka nabrałaby innego wyrazu i jestem pewna, że poczułabym znaczną większość emocji, jakie odczuwali bohaterowie. A tak... niestety i pod tym kątem jestem rozczarowana. Spodziewałam się, że będzie tutaj coś, co odwróci akcję do góry nogami. Dobra, było. Ale to i tak nie zmieniło nic. Nie poczułam dreszczy na skórze, nie poczułam szybszej akcji serca. Chce mi się płakać, że jestem tak zawiedziona i dlatego, że nie dostałam porządnie napisanej lektury, z dreszczykiem grozy, z przenikliwymi na wskroś emocjami... :(
Ale nie skreślam Kirsty, ABSOLUTNIE! Czekam na kolejne powieści i mam nadzieję, że będą o wiele lepsze niż ten egzemplarz, a szykuje się drugi tom, z tego, co widziałam na LubimyCzytać, więc zostaje mi się modlić lub prosić o coś znacznie pozbawionego lukru.
Mam wrażenie, że ta lektura jest jeszcze bardziej przesłodzona niż Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno. Strzelcie mi w łeb, bo uważam ją za najgorszą z dorobku pisarki. I ta też ląduje niżej, jako kiepska. Niestety, nie tego się spodziewałam...
Sam pomysł na książkę nie był zły, w sumie taki specyficzny dla tej pisarki. Ona lubi pisać o cudownych facetach, którzy lubią zaliczyć x lasek, za którymi każda laska się ugania. To trochę nudne, ale wiem, że pisarka potrafi ubarwić każdą historię, więc dotrwałam do samego końca oczekując przełomu. Niestety, nie doczekałam się. To strzała prosto w moje serce, które teraz wykrwawia się na śmierć. Jednak tak jak pisałam już bodaj dwukrotnie - daruję to autorce i czekam na coś, co faktycznie zbije mnie z nóg, a nie sprawi o przedawkowanie cukru.
Reasumując jestem lekturą rozczarowana, niemniej jednam mam nadzieję, że drugi tom okaże się inny, mniej cukierkowy, bo taki właśnie styl Kirsty kocham. Każdemu z autorów zdarzają się gorsze powieści - zdaje sobie z tego sprawę i nie każda będzie zdobywać złote laury. Sama jako początkowy pisarzyna wiem, że nie ma co się spodziewać na czerwone dywany, natychmiastową sprzedaż nakładu i same maksy w ocenach. Dlatego wybaczam i czekam.
Nie wiem, czy znacie pióro autorki i czy wiecie na co ją stać, ale uważam, że seria Nic do stracenia była chyba najlepszą ze wszystkich, jakie napisała. Dlatego jeśli nie mieliście okazji poznać jej pióra zachęcam do sięgnięcia po tamtą duologię. Ale nie zaczynajcie od tej. :)
Skusicie się? A może już czytaliście? Co o niej sądzicie? A może macie w planach? Piszcie śmiało, czekam na Wasze komentarze!
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
Czytałam jedną książkę tej autorki, ale przejechałam się tak mocno, że już więcej nie sięgnę... przynajmniej nie z własnej woli.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
ksiazkowa-przystan.blogspot.com
A którą czytałaś?
UsuńZbyt wiele negatywnych opinii czytałam o tej książce. 😊
OdpowiedzUsuńNo tak, sporo ich niestety się pojawiło. :(
UsuńCzytałam jedynie "Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" i nawet podobała mi się. Lubię czasem przeczytać coś słodkiego, ale wszystko ma jakieś swoje granice. A z tego co widzę po Twojej recenzji mogłabym również nie znieść aż takiej ilości cukru.
OdpowiedzUsuńA ja właśnie nie za bardzo przepadam za tytułem przez ciebie wymienionym... No niestety było cięzko, ale pozostałe lektury tej autorki są naprawdę dobre.
UsuńWiele opinii słyszałam o tej książce i raczej się nie skuszę na nią :) pozdrawiam :) www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
OdpowiedzUsuńRozumiem i nie zmuszam. :(
UsuńPierwszy raz słyszę o książce i myślę, że raczej do niej nią zajrzę. Szkoda, że Ciebie zawiodła. Raczej nie zamierzam marnować czasu na tego typu książki.
OdpowiedzUsuńNo tak, jest wiele innym wartościowych lektur do przeczytania. ;)
UsuńNa tę książkę niestety nie mam ochoty. Szkoda, że bohaterka irytuje, nie lubię tego. :D Czytałam Chłopak, który się zakradł do mnie przez okno i było ok, ale szału nie robiło. :)
OdpowiedzUsuńpotegaksiazek.blogspot.com
Ta książka o której piszesz według mnie też jest słaba z całego dorobku autorki.
Usuńszkoda, że nie było Cię w piątek czy sobotę, wtedy mogłybyśmy się na chwilkę spotkać :( nie znoszę głupich bohaterek, więc muszę odpuścić :D pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMusimy nadrobić w przyszłym roku. ;)
UsuńRozumiem i nie nalegam ;p