Witajcie!
Dzisiaj chciałam zrecenzować Wam film, albo może chociaż troszkę do niego Was przekonać. Bo recenzji zbytnio to może nie przypominać, bo aż tak dokładnie w tych filmach się nie specjalizuję jak w książkach, ale mimo wszystko jestem w stanie coś tutaj dla Was naskrobać. Otóż już od zapowiedzi kinowych, ciągnęło mnie jak magnes do tego filmu. Gdy jeszcze natknęłam się na Mikromusic już w ogóle oszalałam na punkcie tego, by jak najszybciej się skusić na tą ekranizację. Gdy już w końcu miałam okazję go obejrzeć, mój chłopak stwierdził, że nie ma sensu ten film. No tak jest, gdy przez większość produkcji skupiał się na czymś innym (śnie). Jesteście ciekawi moich wrażeń? Zapraszam.
CHEMIA 2015
Reżyseria: Bartosz Prokopowicz
Scenariusz: Katarzyna Sarnowska
Gatunek: Dramat obyczajowy
Produkcja: Polska
Premiera: 2 października 2015 (POLSKA) 4 lipca 2015 (ŚWIAT)
Dwoje ludzi, którzy spotykają się na parkingu, lądują u Niego. To, co później powstaje między bohaterami jest piękna. Już po kilku godzinach razem, coś między nimi się buduje, coś, co może ich zniszczyć tak szybko jak ich miłość się narodziła... Oboje balansują na cienkiej linii życia i śmierci.
Przedstawiam Wam jedną z kilku piosenek, jakie usłyszycie podczas oglądania tego filmu. Więc włączcie ją i czytajcie...
Rak piersi jest to nowotwór złośliwy powstający z komórek gruczołu
piersiowego, który rozwija się miejscowo w piersi oraz daje przerzuty do
węzłów chłonnych i narządów wewnętrznych (np. płuc, wątroby, kości i
mózgu). Rak piersi jest najczęściej występującym nowotworem złośliwym u
kobiet. Stanowi około 23% wszystkich zachorowań z powodu nowotworów
złośliwych u kobiet i około 14% zgonów z tego powodu. Szacuje się, że
rocznie raka piersi rozpoznaje się u 1,5 miliona kobiet na całym
świecie, a około 400 tysięcy umiera z tego powodu. czytamy na stronie: onkologia.org.pl.
Jak widzicie - zaczęłam z przysłowiowej grubej rury. Nie będę ściemniać, na czym produkcja się opiera. Trudno. Możecie go już z góry skreślić jednak prosiłabym o przeczytanie tej polecajki do końca. Otóż sam nawet tytuł "Chemia" kojarzy mi się z chemioterapią, leczeniem nowotworów, czy potocznie i w skrócie różnego rodzaju raka. Nie jest to przyjemna choroba, jedna z najgroźniejszych. Ostatnio oglądałam film o Agacie Mróz - Olszewskiej, Nad życie, pamiętacie? Nie? To klikając TUTAJ przeniesiecie się do niego automatycznie. Otóż tam też była chemioterapia. Tam akurat była białaczka, co również nie jest łatwe do przejścia. Ale możliwe. Mimo wszystko, te dwa filmy łączą się ze sobą. Mają wiele wspólnego, mogłabym określić to jako schemat, który się powtarza, jednak to nie to samo, chociaż brzmieć może podobnie.
Może przejdę do bohaterów, bo nie dają mi spokoju. Jak zobaczyłam, że jedną z kluczowym ról gra tutaj Tomasz Schuchardt, to mamma mia! Uwielbiam go! Chciałam znaleźć Karbalę i obejrzeć, ale jej nie ma nigdzie, bynajmniej ja nie znalazłam, a on tam też grał, jak pamięć mnie nie byli. Jest to jeden z najlepszych polskich aktorów. Idealnie wczuł się w swoją rolę, oddał całe uczucia, nie posiadał maski, niczego nie oddawał. Wszystko wyglądało tak realnie, że momentami miałam ochotę go przytulić, zresztą nie tylko jego. Bo tak było mi przykro. Tutaj gra Benka, jak wspominałam wpasował się wręcz świetnie.
Z kolei przejdę nieco na opak, do postaci drugoplanowych, tych mniej ważnych, ale jednak odgrywają jednak coś, co jest istotne. Muszę, ale to muszę wspomnieć o Doktor Sowie, którą gra nie kto inny jak... Danuta Stenka. W Nad życie, również była tam lekarką i spisała się fantastycznie. Tutaj miała mniejsze pole do popisu, ale również spodobała mi się jej rola, jej stosunek do swojej postaci, wczuła się idealnie. Szkoda jedynie, że charakteryzacja jej była wręcz... okropna. Prawda, że nie podobna?
Było tutaj kilku bohaterów, ale grono tych najważniejszych moglibyśmy policzyć dosłownie na palcach: Lena, Benek, Tosia, ksiądz, lekarka i tyle z tych najważniejszych. Jednak ta piątka spisała się fantastycznie.
Przechodząc do Leny, głównej bohaterki. Agnieszka Żulewska spisała się świetnie! Pierwszy raz widzę ją jako główną bohaterkę i jestem naprawdę zadowolona. Oddała swoje emocje tak, jak powinna. Nie wzbudziła u mnie zbyt wielu łez, chociaż w kilku momentach musiałam mocno zacisnąć zęby żeby się nie rozpłakać, chociaż i tak, po wyłączeniu filmu - łzy popłynęły same. Te emocje, ten ból, który z bohaterki przeszedł do mnie... Tyle wycierpiała i dzielnie walczyła. Jestem godna podziwu i naprawdę, ta rola pasuje tylko i wyłącznie do niej.
Reasumując bohaterowie są tak bardzo rzeczywiści, tak mocno oddają swoje emocje, że nie sposób nie poczuć tego smutku.
Od samego początku klimat w filmie przechodzi na nas. Spada na nas jak deszcz z nieba w słoneczny dzień. Przygniata nas ciężarem problemów. W trakcie normalnej akcji filmu, przeplatane są piosenki Mikromusic, które tworzą dodatkowy nastrój. Ale to nie jedyny zespół, wykonawca, jakiego usłyszymy w tej produkcji. Kolejno są przedstawione ułamki chwil, gdy rak pochłania ciało kobiety. Pochłania coraz więcej, wyniszczając organizm kobiety. To bolało. Nawet mnie, widza. Odbiorcę tego, co przygotował Pan Bartosz, a taka prawda, że jego żona, świętej pamięci Magda Prokopowicz również była chora na raka piersi i zmarła. Ale ważne jest to, byście nie pomyśleli, że to biografia zmarłej żony Reżysera, bo nią nie jest!
Niektóre sytuacje przedstawione na filmie są dość szokujące, dlatego młodszym niż 18 lat nie radze oglądać, możecie się zgorszyć, a przede wszystkim źle nastawić, odebrać czarny humor niezbyt przyjaźnie, a nie daj los byście pochłonęli to, co zobaczycie. Nie jest to łatwa produkcja. Ją trzeba poczuć. Zrozumieć. Uważnie oglądać. By zobaczyć, jak choroba wyniszcza człowieka, do czego doprowadza. Co robi z człowiekiem. Tak, pokazuje nam jak człowiek się zmienia pod nakazy choroby, i to nie tylko fizycznie, ale i psychicznie... I to też boli. Ta bezsilność, która nas pochłania. Pochłania nasze życie, wszystko to, co dotąd zbudowaliśmy nie ma już sensu, zostaje tylko myślenie: ile dni mi zostało? Czy zdążę jeszcze cokolwiek zrobić?
Myślę, że dobrą puentą tego filmu, recenzji jest po prostu motto, stare jak świat. Carpe diem - chwytaj dzień. Polecam z całego serca.
Do tego filmu przyciągnęła mnie obsada aktorska, trudny temat, wspaniała muzyka. Byłam przepełniona zachwytami, kiedy do niego zasiadałam, jednak... niestety zawiodłam się. Zupełnie nie podobało mi się przedstawienie całej historii, jakieś takie dziwne to wszystko było.
OdpowiedzUsuńMojej sympatii również nie podeszło... Ja jednak wychwalam.
UsuńW sumie każdy zachwala, każdego urzeka, a mnie nie przekonuje ani ciut :D Nie cierpię polskich filmów (z wyjątkami) i na ten chyba będę musieć poczekać, żeby się przekonać bo wiem że sama z siebie po niego nie sięgnę. Chyba ze mojemu facetowi się zachce to obejrzeć xD
OdpowiedzUsuńNo wiesz Ty co!!! Specjalnie napiszę chyba Ci na tablice, żeby ktoś to z Tobą obejrzał. ;d
UsuńKiedy film trafił do kin, sama tez bardzo chciałam obejrzeć. Nie udało się, a potem jakoś o nim zapomniałam. W wakacje wpadłam na niego ponownie, nawet ściągnęłam film, aby go obejrzeć, ale do tej pory tego nie zrobiłam. Mam nadzieję, że jednak w końcu uda mi się go obejrzeć. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że go w końcu obejrzysz i że Tobie się spodoba. ;)
UsuńA ja w ogóle nie słyszałam o tym filmie. Jak to możliwe...
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia. :(
UsuńNie przepadam za polskim kinem, tym bardziej tematyka nie jest dla mnie odpowiednia w tym momencie życia.
OdpowiedzUsuńSytuacja osobista zmusiła mnie do chwilowego zaprzestania prowadzenia bloga. Wróciłam do tego ponownie :)
Pozdrawiam serdecznie- strefawyobrazni.blogspot.com
O, cieszy mnie to i już zaglądam. A co do polskiego kina - nie zawsze jest takie złe. ;)
Usuńmini recenzja :D widziałam zwiastun filmu i chciałabym go obejrzeć, jak już pojawi się w telewizji. tematyka trudna, ale warta poznania. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOj warta poznania. ;) No tak, taka mini, że aż opinia. ;)
UsuńNie słyszałam o tym filmie i żałuję. Chętnie go obejrzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Biblioteka Tajemnic
Polecam. ;)
UsuńJak na mini recenzję to nieźle się rozpisałaś :) Podoba mi się to, że klimat filmu szybko przechodzi na widza i ten zostaje nim niejako owładnięty. O filmie już dużo dobrego słyszałam i bardzo chciałabym go obejrzeć. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńOj, chyba nie jest tak źle? :D Mam nadzieję, że w miarę szybko go obejrzysz i ja będę mogła co nieco poczytać o nim na Twoim blogu. ;)
UsuńBrr, absolutnie nie! Chyba nie muszę przypominać, że ja oglądam tylko komedie w stylu American Pie i animowanki? :D
OdpowiedzUsuńOjej, no mówię, żeś wybredna jak nie wiem! xD
UsuńKiedyś widziałam zwiastun tego filmu i bardzo mnie zaciekawił, choć zwykle nie oglądam polskich filmów :D Ale ten miał w sobie coś takiego... no, że mnie zaciekawił. Bardzo się więc cieszę, że Ci się spodobał i w jakiejś wolnej chwili, kiedyś, z pewnością go obejrzę :D
OdpowiedzUsuńMuzyka jest tutaj świetna, to od razu mogę ci go z kopyta polecić. ;d
UsuńMimo że nie przepadam za polskimi książkami, filmami to twój opis naprawdę bardzo bardzo mnie zaciekawił, myślę że na sto procent obejrzę ten film i liczę że się nie zawiodę :)
OdpowiedzUsuńNo to super, czekam na recenzję. ;)
Usuń"Chemii" nie widziałam, ale jeśli tak bardzo lubisz Schuhardta to polecam "Demona", miał tam ciekawą rolę.
OdpowiedzUsuńWiem, ale jak narazie na Internecie nigdzie nie mogę go znaleźć bezpłatnie. Ale mam go na oku od dłuższego już czasu. ;)
UsuńByłam na nim w kinie z pięcioma koleżankami. Film podobał się tylko mi, one się wynudziły. Za to ja płakałam jak bóbr od początku do końca. Może dlatego, że temat niestety jest mi bliski.
OdpowiedzUsuńhttp://justboooks.blogspot.com/
Oh, rozumiem. Nie każdy rozumie takie trudne sytuacje...
UsuńNie słyszałam o tym filmu. Czas chyba go nadrobić
OdpowiedzUsuńObowiązkowo!
UsuńSłyszałam o tym filmie, ale jakoś nie miałam okazji go obejrzeć. Może kiedyś to nadrobię, ale na pewno nie teraz, kiedy przyszła jesienna melancholia. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Amanda Says
Ah, no tak. Może to źle wpłynąć na nasze samopoczucie. ;)
Usuń