Dzień dobry!
Przygotowałam dzisiaj dla Was recenzję książki, którą czytało mi się dobrze. Znam pióro autorki i wiem, na co ją stać. W ostatnim czasie nie miałam możliwości poznać jej nowych książkowych dzieci, ale teraz, miejmy nadzieję, będę w stanie powoli nadrabiać zaległości.
Ewa Przydryga - Urodziła się i mieszka w Poznaniu. Jest absolwentką filologii angielskiej, pracuje jako nauczycielka i tłumacz języka angielskiego. Jej pasją są podróże po najodleglejszych zakamarkach Francji; i w jedną z nich, biegnącą przez tamtejsze metropolie, zapomniane wioski, a wreszcie świat wyobraźni, zabiera czytelników swojej książki.
Ewa Przydryga - Zatrutka
Wydaje ci się, że doskonale znasz osobę, z którą dzielisz życie? A co by było, gdyby nagle okazało się, że w jej życiorysie aż roi się od tajemniczych epizodów, o których nie miałeś pojęcia? Że ktoś, kogo kochasz, w jednej chwili stał się dla ciebie obcy?
Te pytania wkrótce będzie musiał zadać sobie Piotr, mąż cierpiącej na depresję poporodową Anny. Kobieta pewnego dnia wychodzi na spacer, z którego nie wraca, a znalezione na plaży rzeczy jasno sugerują, że popełniła samobójstwo. Piotr nie przyjmuje jednak tej wersji zdarzeń do wiadomości. Tym bardziej że w materacu ich wspólnego łóżka znajduje netbook – dowód na to, że Ania nigdy nie była tą, za którą ją uważał. Zarówno w trakcie ich małżeństwa, jak i przed nim, prowadziła sekretne życie jako liderka czarnego teatru. Coraz więcej wskazuje też na to, że Ania miała związek z tragiczną śmiercią koleżanki. Być może jednak granica między byciem ofiarą a sprawcą jest cieńsza, niż mogłoby się wydawać...
Okładka książki jest minimalistyczna. Szare tło, a w samym centrum zlepek kilku fragmentów: popiersie kobiety, woda, czyjeś dłonie... Niemniej jednak jest ciekawie stworzona i cieszę się, że będzie zasilała moją biblioteczkę, tym bardziej z podpisem autorki. Ma skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Są tutaj kremowe strony, czcionka wystarczająca dla oka, marginesy i odstępy między wersami zostały zachowane.
Moje kolejne spotkanie z autorką przebiegło bardzo dobrze. Spotkałam się z pisarką na Krakowskich Targach Książki w 2025 roku po raz drugi, poprzednim razem widziałyśmy się w 2023 roku. Muszę przyznać, że autorka była zdziwiona, że przyszłam z tak starym egzemplarzem (jestem człowiekiem, który lubi mieć wszystkie książki danego autora jak styl przypadnie mi do gustu) więc i ten starszy tytuł wygrzebałam z odmętów Internetu. I wtedy, na tym ostatnim spotkaniu Ewa Przydryga uprzedziła mnie, że ta książka wygląda nieco inaczej... Że szukała swojego stylu... A po przeczytaniu uważam, że wcale nie jest gorsza od pozostałych. Wiadomo, każdy szkoli swój warsztat z każdą kolejną napisaną powieścią, ale mimo wszystko odnoszę wrażenie, że jest to naprawdę bardzo dobra opowieść. W moim odczuciu niczego jej nie brakuje. Czyta się szybko, przyjemnie, a całość dosłownie się pochłania. Z zaciekawieniem śledziłam losy bohaterów i próbowałam przewidzieć, co się wydarzy. Oczywiście, nie zgadłam wszystkiego, ale to nie ważne, bo dobrze się przy niej bawiłam.
Mamy tutaj kilku bohaterów, którzy są realni. Tacy, których na spokojnie moglibyśmy spotkać na ulicy. Mają swoje problemy, przeszłość, narzucają na twarz maski - co czyni ich takimi realnymi. Piotr to facet, który musi twardo stąpać po ziemi. Podziwiałam go, bo ja nie znam zbyt wielu mężczyzn, którzy radziliby sobie w jakimkolwiek stopniu opieką nad takim małym dzieckiem i jeszcze zajmowali się domem. Jego upór i dążenie do odkrycia prawdy jest mocno budujące i udowadnia, że są jeszcze tacy ludzie. Którym zależy. Ania z kolei to dziewczyna z tajemnicami. Od samego początku wydawała mi się dziwna, tak jak i jej przeszłość. Na uwagę zasługuje Matylda, dzielna i nieco wścibska młoda wojowniczka. Zrobiła na mnie małe wrażenie, niezwykle udana, choć pod maską jest uczuciowo całkiem inna niż się przedstawia...
Jest tu trochę emocji, które jesteśmy w stanie poczuć razem z bohaterami, ale nie są to na tyle mocne, bym miała się bać czy bardzo je przeżywać. Sporo się dzieje, więc nudzić się przy tej historii na pewno nie będziecie. Kolejny plus to umiejscowienie akcji, wszystko ma miejsce nad naszym polskim morzem. Po zamknięciu oczu czułam wręcz ten klimat i zatęskniłam. Ogólnie autorka bardzo dokładnie opisywała okolicę, dzięki czemu wszystko jesteśmy w stanie sobie zwizualizować. Jestem ciekawa, czy opisywane PERSEIDY mają jakikolwiek związek z jedną z najnowocześniejszych powieści autorki o tej samej nazwie? Czy to tylko zbieg okoliczności...?
Reasumując uważam, że autorka wykonała kawał dobrej roboty. I najważniejsze, co z tej książki można wynieść to to, że nigdy nie wiemy, czy ktoś nosi maski i jakie. Zawsze je mamy i w każdej chwili możemy nimi żonglować. Dlatego trzeba z dystansem podchodzić do ludzi i pracować jakiś czas nad zaufaniem. Bo raz stracone ciężko jest odbudować... Polecam!!!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥
Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)