piątek, 9 kwietnia 2021

Mats Strandberg - Koniec

 Dzień dobry,

przygotowałam dla Was dzisiaj recenzję kolejnego grubaska, który przeczytałam w dość szybkim tempie. Nie spodziewałam się tego, ale też z drugiej strony nie miałam wcześniej styczności z autorem, więc nie wiedziałam, czego dokładniej się spodziewać. A więc o czym jest ten koniec? Czy zainteresował mnie? Czy warto było posłuchać innych i sięgnąć po nią? 

Mats Strandberg - rocznik 1976, od najmłodszych lat pasjonował się opowieściami z dreszczykiem. Nad Disneya przekładał Braci Grimm, a kiedy miał dziesięć lat, sięgnął po książki Stephena Kinga. Chociaż ze strachu nabawił się wysypki, miłość do horroru mu nie minęła, podobnie ja pasja czytelnicza. Strandberg tworzy dla dzieci, młodzieży, dorosłych. W swoich powieściach stara się pokazywać, co się dzieje, gdy zwyczajni ludzie znajdą się w niezwyczajnych okolicznościach.

Mats Strandberg - Koniec 


Masz siedemnaście lat. Jest lato i świat wygląda dokładnie tak jak zawsze, ale ty wiesz, co się zbliża. Za miesiąc nie będzie nas wszystkich. Jak to jest dokładnie znać datę i godzinę swojej śmierci? Co chcesz zrobić w czasie, który ci pozostał? I z kim chcesz być, gdy nadejdzie koniec?
Koniec to apokaliptyczna opowieść o dwojgu samotnych, młodych ludziach w świecie, który istnieje na kredyt. Tragiczne wydarzenie łączy ich i staje się ich obsesją, tylko czy znajdą odpowiedź na swoje pytania zanim nadejdzie koniec? 

Okładka tej lektury jest satynowa, w ciemnych kolorach przeważa. Mamy akcenty biało niebieskie, nieco złotego. Posiada skrzydełka, całe szczęście, bo gdyby nie one, rogi tej książki mogłyby być pozaginane niestety. Przy takich objętościach lepiej, gdy powieść ma dodatkową ochronę przed uszkodzeniami. Na jednym ze skrzydełek możecie przeczytać bio o autorze, a na drugim fragment książki. Stronice są kremowe, dzięki czemu czyta się lepiej. Czcionka nie za mała, nie za duża, można powiedzieć, że w sam raz. Odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Literówek brak. Mamy tutaj dwójkę narratorów, Którzy w dwa różne sposoby się z nami komunikują. Mamy również widocznie zaznaczone odliczanie do owego końca, które wprawia w nas zainteresowanie, zaznacza czas, ile go pozostało do tego wielkiego wydarzenia... 

Jest to moje pierwsze spotkanie z autorem i przyznać muszę, że czytało mi się dość szybko i dobrze. Mimo objętości, ma ponad pięćset stron, czas przy niej zleciał mi bardzo szybko. Nim się spostrzegłam, byłam już w połowie. Z jednej strony super, bo nic się nie przeciąga, czyta się płynnie. A z drugiej zaczynałam się zastanawiać, czy faktycznie chciałabym tak szybko poznać koniec przedstawiony przez autora? Niemniej jednak, szkoda było marnować czas, więc czytałam i tak doczytałam do ostatniej kropki. Autor w ciekawy sposób zainteresował czytelnika, w tak dobry sposób pokazał wizje naszych bohaterów, że chciało się to czytać, nawet bardzo. Jeżeli miałabym wybierać, to o wiele lepiej czytało mi się rozdziały pisane przez Lucindę, były to takie internetowe posty do pamiętnika, które leciały w kosmos. Z kolei punkt widzenia Simona był opisywany w normalny sposób, były nieco dłuższe, czasami monotonne. Gdzieniegdzie wydawało mi się za dużo opisów, które były po prostu zbędne, ale nie nudziłam się jakoś bardzo, autor potrafił zręcznie przeskoczyć dany problem w dość szybkim tempie i jakoś później do niego powrócić. 

Jakie są moje wrażenia po spotkaniach z bohaterami? Mieszane. Gdy dowiadują się o końcu, wszystko się zmienia. Sama nie wiem do końca, jak bym się zachowywała, ale raczej na pewno nie zmieniłabym się tak drastycznie! Ja wiem, to młodzi ludzie, nastolatkowie, ale w tej sytuacji jest postawiony każdy. Wtedy też, w takich ciężkich chwilach wychodzi na jaw wszystko - tajemnice, problemy... Prawdziwe uczucia. I czemu nie można być takim od samego początku? Tylko ludzie udają kogoś, kim nie są, a później pojawiają się niedomówienia, pretensje... Bo przecież ktoś był inny i nagle się zmienił...
Patrząc na naszą dwójkę, to bardziej Lucinda przypadła mi do gustu. Okej, miała swoje problemy już dużo wcześniej i wiadomość o końcu dała jej pewnego rodzaju ulgę, ale jakoś tak bardziej potrafiłam ją zrozumieć, moje myśli nie kłóciły się z jej za bardzo.
Z kolei Simon... nieco mnie drażnił. Był kimś spoko, ale czasami przesadzał i widać to było. Ale, nie można go też tak zostawić, sam chciał żyć jak nigdy, czasu było coraz mniej. Chciał go przeżyć z osobą, która była dla niego ważna, więc poniekąd rozumiem jego bunt. Niestety nic na siłę... I tak tutaj również się dzieje coś, czego nikt kompletnie się nie spodziewał...
Myślę, że ukazanie nastolatków, ale i dorosłych ludzi w tej książce jest strzałem w dziesiątkę. Dzięki temu widzimy jak myślą i jedni, i drudzy. Lepiej jest nam ich zrozumieć, zaakceptować decyzje, mimo iż nie wszystkie są odpowiedzialne... 

Sięgając po "Koniec" nie dostajemy takiej zwykłej młodzieżówki. Nie jest ona schematyczna. Mamy tutaj nie tylko koniec świata, mamy romans, obyczajówkę, tajemnicza śmierć młodej dziewczyny... Jest tu wiele wątków, które wciąż są na topie, o których mało kto chce rozmawiać, bo zaraz są kłótnie na cały świat. Wydaje mi się, że autor odwalił kawał sporej roboty, dzięki czemu powstała tak dobra powieść jak ta. Cały czas się zastanawiam, jakbym to ja postąpiła będąc w skórze bohaterów i uwierzcie mi, że kilka długich chwil zajęło mi dojście do pewnych przemyśleń. W nie tak odległym czasie, czytałam jeszcze jedną młodzieżówkę wydaną przez Młody Book, "Blizny jak skrzydła", która wzbudziła we mnie wiele emocji. I przyznam szczerze, że dzisiaj recenzowana historia zajmuje zaraz po Bliznach, kolejne miejsce, bo jest jej warta. Mimo iż nie ma o niej głośno w sieci, a szkoda, to zasługuje na wyróżnienie wśród tylu pospolitych lektur. 

Samo zakończenie nie zaskakuje, ja spodziewałam się czegoś ciut innego, niemniej jednak i tak jestem usatysfakcjonowana. Całość jednak ma klimat bardziej ponury, przykry, bo przecież zmierza do jednego, do końca. Myślę, że potrafi dać wiele z siebie czytelnikom, którzy po nią sięgną. Wyróżnia się na tle pozostałych i z czystym sercem mogę ją polecić, ale ostrzegam, nie jest ona tak lekką w odbiorze, jakby to się mogło wydawać. 

Macie w planach tę książkę? A może już ją poznaliście? Jakie są Wasze wrażenia? 

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu 

 

1 komentarz:

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)