niedziela, 13 września 2020

Daniel Koziarski i Agnieszka Lingas-Łoniewska - Zbrodnie pozamałżeńskie

Witajcie! 
Dzisiaj przychodzę z książką, która leżała na mojej półce... Prawie cztery lata. Tak, nie przecierajcie oczu, bo to prawda. Kupiłam ją na Targach Książki w Krakowie w 2016 roku i tak jakoś zeszło mnie z jej lekturą. Dzięki temu po takim czasie ponownie wróciłam do pióra Agnieszki Lingas Łoniewskiej, którą przecież tak bardzo lubię czytać... Ciekawi mojej opinii? Sama byłam ciekawa, bo wiem, że czekałam na tę książkę, a jak już ją miałam, to tak jakoś niespecjalnie miałam na nią ochotę i ola Boga, tych starszych powieści tej autorki mam jeszcze parę egzemplarzy na półce... 

Daniel Koziarski - urodził się w 1979 roku w Gdyni. Z zamiłowania jest pisarzem, z zawodu prawnikiem. Zadebiutował w 2007 roku "Kłopoty to moja specjalność", czyli "Kroniki socjopaty". Lubi podróżować, wracać do starych komiksów i w sposób zjadliwy komentować rzeczywistość. 

Agnieszka Lingas-Łoniewska - mieszka we Wrocławiu. Od kilku lat tworzy prozę głównie dla kobiet, jest autorką m.in. takich powieści, jak: Bez przebaczenia, trylogia Łatwopalni, trylogia Zakręty losu, W szpilkach do Manolo i wielu innych.

Daniel Koziarski i Agnieszka Lingas-Łoniewska - Zbrodnie pozamałżeńskie 

Na początku była miłość. Potem była zbrodnia.
Marcin, piłkarz u szczytu formy, staje przed szansą zrobienia wielkiej kariery. Jednak radość z sukcesów na boisku przyćmiewają jego problemy małżeńskie. Alicja, pracownica naukowa, zdaje się nie zauważać ani osiągnięć męża, ani jego potrzeb i skupia się na swoich sprawach. Marcin, zazdrosny o Adama, przyjaciela Alicji z uczelni, uruchamia niebezpieczne kontakty, żeby dać nauczkę rywalowi. Ale sytuacja komplikuje się, kiedy Adam najpierw przepada bez wieści a potem zostaje odnaleziony martwy.
Tymczasem sąsiedzi Marcina i Alicji, wzięty adwokat Arek i zajęta domem oraz wychowywaniem dziecka – Marta, również przechodzą przez trudny okres swojej małżeńskiej relacji. Arek nie ma świadomości, że jego trzymana pod kloszem, nieszczęśliwa żona, zaczyna odreagowywać frustrację, zdradzając go z Damianem, studentem. Sam zaś Arek odkrywa w sobie wielopoziomową fascynację pracującym u niego aplikantem Maciejem, który zdaje się skrywać jakąś mroczną tajemnicę.
„Zbrodnie pozamałżeńskie” to opowieść o oddalaniu się od siebie, ryzyku i o konsekwencjach wyborów, których nie jest się w stanie przewidzieć, ale też o desperackiej walce o powrót do normalności i stabilizacji w skrajnych życiowo sytuacjach.
Książka w oryginalny sposób łączy w sobie pełne emocji wątki obyczajowe z kryminalnymi, zaskakując niespodziewanymi zwrotami akcji i nieoczekiwanym zakończeniem.  

Okładka jest dość tajemnicza. Ciemne kolory dominują, a po dwóch stronach widzimy tylko połowę twarzy kobiety i mężczyzny. Nie wiedziałam, czy to do czegoś będzie nawiązywać. W 2016 roku miałam bzika na punkcie autorki, Lingas-Łoniewskiej i musiałam mieć każdą jej wydaną książkę, zresztą to właśnie dzięki niej płakałam nad książką po raz pierwszy, to z jej powodu pojechałam na Targi książki pierwszy raz w życiu i to jej trzy książki (trylogię Łatwopalni) kupiłam za swoją pierwszą wypłatę. Mam i miałam sentyment. :) 
Posiada skrzydełka, dzięki czemu mamy zabezpieczenie przed uszkodzeniami mechanicznymi. Stronice są kremowe, literówek brak, odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane, czcionka jest duża, dzięki czemu lepiej się czyta. 
Powieść podzielona na rozdziały, ma kilku narratorów, jednak to nie sprawia uczucia chaosu. 

Ciężko jest mi powiedzieć, które fragmenty kto pisał, dlatego też ocenię ją w skrócie, podwójnie... Otóż zarówno pióro Pana Daniela jak i Agnieszki miałam okazję poznać przy solowej powieści. Obojga ich pióra przypadły mi do gustu, tym razem też nie miałam problemu z czytaniem. Wręcz przeciwnie, dość szybko mi się czytało, jednak nie mogę powiedzieć, że przyjemnie, bo to, co tam się działo przyjemne nie było, niestety... 
Jest tu kilku bohaterów, dlatego przez całość zastanawiałam się, czy autorzy nie zgubią jakiegoś wątku i udało im się. Doprowadzili każdą sprawę do końca, dzięki czemu nie czuję niedosytu. Mogłoby się wydawać, że tę lekturę napisała jedna osoba, a nie dwie - na tyle jest świetnie poprowadzona, że nie czuć jakiejkolwiek różnicy, co oczywiście jest na plus. 

NA MINUS, tak, Moi Kochani, jest tutaj jeden mankament. ŻADEN, dosłownie żaden bohater mi nie przypadł do gustu! Ależ byłam wściekła i zirytowana, gdy poznawałam sylwetki bohaterów, a ze strony na stronę rosła we mnie okropna złość. Nikt nie zyskał mojej sympatii, każdy w sobie miał coś, co odpychało mnie natychmiast od nich jak najdalej... 
Mamy tutaj dwa małżeństwa - Marcin i Alicja - młodzi, każde ze swoim zainteresowaniem, jednak odległym od siebie. On, zawodowy piłkarz, marzący o dalszej karierze i ona, doktorantka, pisząca książkę ze swoim przyjacielem, marzy o czymś zupełnie innym i różni ją to od małżonka znacznie. Na początku jeszcze wydawało mi się, że tego Marcina jakoś polubię, wiecie, żal mi go było, bo ta jego żona to wstrętna była, naprawdę. Odnosiłam wrażenie, że była niesamowicie dumna i stojąca ze wszystkim nad wszystkimi. Co ono to nie jest... Jednak gdy Marcin przekroczył pewną granicę, moja sympatia do niego powoli się rodząca, natychmiast zniknęła. 
Jest też Marta i Arek, drugie małżeństwo. I tutaj on z kolei nie wzbudzał mojej sympatii, wydawał mi się zadufanym w sobie gamoniem, którego pociągają rzeczy, które nie powinny... A na pierwszych kilku stronach wydawało się okej... Jego żonie początkowo współczułam. Ale i ona, przekroczyła granicę. Z jednej strony starałam się ja usprawiedliwiać. Że chciała czuć się kobieco, chciała poczuć się chcianą kobietą. Ale wiecie, zawsze twierdze, że jak ktoś zrobi coś, co jest w stanie przekreślić pielęgnowane coś przez dłuższy czas... To zrobi to ponownie. To samo jest z przemocą. Jak ktoś uderzy raz, to powtórzy się to, bez dwóch zdań. Długo nie trzeba było czekać... Nawet moje usprawiedliwienia jej, z moim rozumem nie wygrały. Jest też Anka, Adam, Maciek... Ale o nich nie będę opowiadać, bo jeszcze coś Wam wygadam. Ogólnie są to dobrze wykreowane postacie, każdy z nich jest inny, ale każdy z nich ukrywa w sobie coś, co potrafi zniszczyć ich dotychczasowy świat. I brną w to wszystko, nie wiedząc konkretnie, gdzie ich to doprowadzi... 

Ja już wiem, jak to wszystko się potoczyło. Ze zdziwienia nie raz otwierałam szeroko oczy. Takiego zakończenia też się nie spodziewałam. Myślałam, że wszystko potoczy się inaczej, jednak widzimy - to życie rozdaje karty. To ono decyduje, jaki los spotka człowieka. Często też karma wraca, przed nią nie da się uciec. Jak to mówią... Kto mieczem wojuje, ten od niego ginie... I to jest święta prawda. Wiecie... Trochę rozmyślałam o tej lekturze. W trakcie czytania i po jej skończeniu. Zastanawiałam się, dlaczego to wszystko dzieje się tak, a nie inaczej... Dlaczego ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać? Dlaczego to, co ich łączyło nagle zaczyna dzielić? Dlaczego pojawiają się sekrety, które rujnują doszczętnie wszystko to, co tworzyło się jakiś tam określony czas? Ja nie potrafię wyobrazić sobie związku, że miałabym nie rozmawiać ze swoim chłopakiem. Bo jak to tak? Bez rozmowy, podstawy związku, zaufania nie da się budować nic, bo wszystko prędzej czy później się posypie... Z jednej strony cieszyłam się, że stało się z bohaterami tak jak się stało, ale z drugiej strony przykro mi, że musieli cierpieć... Każde na swój sposób... 

Ale z każdej postaci tutaj wymienionej, niesie się jakieś przesłanie. Jeśli przeczytacie tę powieść, będziecie wiedzieć, o co dokładnie mi chodzi. Zrozumiecie, co chcę Wam przekazać. Życie jest trudne, przecież nikt nie mówił, że będzie lekko, ale po co sobie jeszcze dokładać zmartwień? Nie umiem tego zrozumieć i chyba nigdy nie będę potrafiła. 
Cieszę się, że mimo gatunku określonego jako powieść obyczajowa, mamy tutaj wnioski. Wnioski wychodzące pomiędzy wersami, wychodzące z zachowania bohaterów, z których absolutnie, nie bierzcie nigdy przykładu. Właśnie dlatego, że każdy miał sprzeczne ze mną ideologie, nie polubiłam ich. Nie mogłam się z nimi utożsamić, z charakteru byli ode mnie daleko o lata świetlne... Wiem, że każdy ma prawo popełnić błąd, ale bez przesady... 
Mamy tutaj elementy książki sensacyjnej, a nawet i thrilleru. Mamy trupa, mamy krew... Jest dreszczyk emocji, ale tylko chwilowy. 

Książka wywołała we mnie głównie irytację ze względu na postacie tu występujące. Całość była dobrze napisana, jednak jakoś szczególnie nie emocjonowałam się. Były elementy zaskoczenia, co oczywiście jest dużym plusem. Całość ma również swoje tempo - dość szybkie, bo ciągle coś się działo, dlatego też książkę pochłonęłam w kilka godzin. Momentami była MOCNA, więc dla ludzi o mocniejszych nerwach... 

Reasumując uważam, że jest to całkiem udany duet. Zainteresowałam się i czytałam strona za stroną. Bohaterowie są różnorodni, ale tak irytujący, że... Ugh. Akcja ma swoje tempo, są wnioski, pojawiają się po skończeniu i w trakcie też przemyślenia - nie tylko dotyczące powieści ale i naszego życia. Nasuwa się wniosek, jak niewiele można zrobić, maleńki błąd popełnić i jakie mogą być tego konsekwencje... Uważam, że jest to dobra lektura, chociaż całościowo efektu wow nie tworzy, tylko momentami. Czy polecam? Oczywiście, ale czytelnikom o mocnych nerwach, zarówno do widoku krwi i trupa, ale i do bohaterów, ja miałam ochotę zamordować ich co najmniej kilkukrotnie. :) 

Mieliście okazję przeczytać coś z pióra Agnieszki lub Daniela? Co szczególnie polecacie? :)

5 komentarzy:

  1. Nie znam pióra tej autorki i nie wiem czy akurat sięgnę tę powieść ale historia wydaje mi się zbyt zagmatwana. Mimo to ciekawa jestem zakończenia, więc kto wie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam pełnego składu tego duetu. Tylko Pani Agnieszki książki kojarzę. Na razie nie planuję czytać tej książki.
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo intryguje mnie ta książka, więc na pewno sięgnę po nią. Tylko nie wiem, kiedy znajdę na to czas. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam w planach w przyszłości sięgnąć po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że bohaterowie pozostawiają tyle do życzenia. Co do książek, które nie raz długo czekają na półce... Coś o tym wiem. Ja swego czasu więcej kupowałam niż nadążałam czytać. Nagromadził się pokaźny zapas. Na szczęście udało mi się "wyzerować" te rezerwy. :)

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)