piątek, 31 lipca 2020

Anna Głowacz - Druga szansa

Witajcie!  
Dzisiaj przyszła pora na recenzję książki, która całkiem niedawno miała swoją premierę. Bardzo czekałam na tą pozycję. Nie wiem dlaczego, ale spodziewałam się, że wgniecie mnie w fotel, że mi się spodoba... Sroka okładkowa też się we mnie uruchomiła, może też dlatego wymagałam tak wiele? Przejdźmy jednak do mojej opinii. 

Anna Głowacz - urodziła się w 1986 roku w Jaworznie. Już w szkole średniej złapała bakcyla na pisanie i uczęszczała do liceum o profilu humanistyczno- dziennikarskim. Po maturze wyjechała do Anglii, gdzie pracowała i studiowała na kierunku biznesowym w Cambridge.

Anna Głowacz - Druga szansa

Czy gdyby los ofiarował ci drugą szansę, pokonałbyś lęk przed nieznanym? Przyjąłbyś ją, nie bojąc się niepowodzenia, czy odrzucił – bez względu na ryzyko utraty wartości dla ciebie najważniejszych…?
Życie jest nieprzewidywalne i nigdy nie wiadomo, jakie wybory nam zaoferuje, by skierować nas na ścieżkę szczęścia, której tak uporczywie szukamy. Czasem przykre wydarzenie może sprawić, że ockniemy się w zupełnie innej rzeczywistości. W świecie drugiej szansy, gdzie każdy dostaje czystą kartę i nowe możliwości.
Wraz z nagłą śmiercią męża Laura traci wszystko, co kocha najbardziej. Jest bliska poddania się, los jednak niweczy jej plany.
Gdy kobieta budzi się w ciemnej celi, nie mając pojęcia, jak do niej trafiła, odczuwa jedynie strach. Nie podejrzewa, że więzienie to okaże się pierwszym krokiem do drugiej szansy, jaką otrzyma. Zatopiona we wspomnieniach próbuje rozświetlić mrok – nie tylko dla siebie… Gładząc się po zaokrąglonym brzuchu, opowiada swojemu nienarodzonemu dziecku historie z przeszłości.
Tymczasem porywacze żądają od niej właśnie tej jedynej rzeczy, której ona nie może im dać. Ich żądania otwierają świeże jeszcze rany Laury, a te zaczynają krwawić na nowo… Czy oprawcy mogą mieć rację? Czy to realne, że śmierć męża była mistyfikacją, a on sam okłamywał ukochaną przez te wszystkie lata?
W tej samej celi wypełnionej strachem budzi się w kobiecie nadzieja… na kolejną szansę. Laura zaczyna się łudzić i bardzo pragnie wierzyć w wersję zdarzeń przekazaną przez porywaczy.

Na okładce widzimy kobietę i mężczyznę, wpatrzonych w siebie. Chciałabym wiedzieć, co w tej chwili myślą, czują... Bo fajnie byłoby wejść w ich myśli i wczuć się w to wszystko... Z tyłu przeczytać możecie powyższy opis książki plus patronów medialnych. Okładka jest miękka, bez skrzydełek, więc nie ma dodatkowej ochrony przed uszkodzeniami mechanicznymi. Stronice są kremowe, czcionka duża, dzięki czemu czyta się szybko. Odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Pojawiło się kilka literówek, błędów interpunkcyjnych, ale przymknęłam na to oko. 

Jest to moje drugie spotkanie z autorką, jednak przy jej pierwszej powieści, nie pisałam recenzji. Nie zrobiła wtedy ta książka na mnie dużego wrażenia, a i czasu jakoś nie miałam aż tyle niestety, by móc napisać Wam kilka słów. Zazwyczaj brak recenzji jest spowodowany tym, że nie doczytuje książki do końca, jednak jakiś czas temu miałam tyle do czytania lektur, że ciężko było wszystko połączyć. Książkę czyta się szybko i lekko. Nie sprawiała jakichkolwiek problemów podczas lektury, więc nie mogę na to narzekać. W ekspresowym wręcz tempie pochłonęłam lekko ponad trzysta stron. Jednak... Chwilami mocno mnie irytowała, niestety... Co mnie tak drażniło? 

Przede wszystkim bohaterowie. Szczególnie nasza Laura. Po prostu... brak mi słów. Chwilami odnosiłam wrażenie, że ona nie wie, kompletnie nie wie, co się z nią dzieje. Wiecie, jest taka sytuacja: zostajecie porwani. Dwóch porywaczy - "Dobry" i "Zły". Z tym drugim mało co się widzicie, a ten pierwszy siedzi z Wami niemal cały czas. Ok, jest w stanie błogosławionym, ale wątpię, by JAKIKOLWIEK porywacz, przynosił swoje jedzenie dla porwanej, albo (!) przynosił jej łóżko, ażeby się wygodniej pańci spało. Nie mieściło mi się to w głowie. I wiecie co? Ja bym w tej sytuacji spokojna nie była. Nawet jeśli, byłabym wtedy w ciąży. Trzęsłabym się ze strachu, bałabym się o życie swojego dziecka, modliła się i trwała w nadziei, nawet ułudnej, że uda mi się jakoś to przetrwać razem z dzieckiem w brzuchu. A to, co poczynia nasza gwiazda, niestety w głowie mi się nie mieści. I ja wiem, że to jest fikcja, ale porównując wydarzenia do porwania, to trzeba w pewnym sensie trzymać się realiów. Żeby to miało ręce i nogi. 
Z kolei Marcin też zasłużył na kilka słów. Drugi bohater, niemalże główny, bo to przecież wszystko przez niego. Jak można przejść w krótkim czasie, bo w połowie godziny z pięć kilometrów? Biegiem rozumiem, ale zwyczajnym chodem? Z takich też dziwnych rzeczy uczepiło się we mnie to, że główna bohaterka zwraca uwagę na koła samochodu chłopaka, podkreśla, że są warte kilka tysięcy złotych, więc czemu nie zwraca uwagi na wypasioną brykę, tylko akurat na koła? Które są jedną setną jak nie lepiej, warte całości... 
Ale, co do niego, przyznać muszę, że krętacz z niego pierwsza klasa. I jako żona, na pewno nie byłabym szczęśliwa, dowiadując się prawdy o ukochanym mężczyźnie po dziesięciu latach związku. Wychodziłoby na to, że praktycznie nie znałabym człowieka, którego kocham i żyję na co dzień. Mimo, że postacie mają swoje charaktery, to jednak nie zdobyli mojej sympatii. Niejednokrotnie brwi unosiły mi się ze zdziwienia lub też kręciłam głową z niedowierzania. 

Samo zakończenie? Cóż, jak dla mnie było strzałem w kolano. W pewnym momencie domyśliłam się, jak ono będzie wyglądać, więc tym bardziej, nie poczułam efektu wow i zaskoczenia. Dla mnie, powinno mieć całkiem odwrotne, by zaskoczyć czytelnika, sprawić, byśmy nie mogli szybko o niej zapomnieć. Niestety. Ogólnie wykonanie jest dobre, pomysł połowicznie, bo ja bym zmieniła drugą połowę historii, wprowadziła więcej akcji, z innym rozwiązaniem. Tu również sporo się dzieje, jednak przez te zachowania bohaterów, które irytowały, nie mogłam w pełni cieszyć się lekturą. Jedna z patronek pisała mi, że płakała jak bóbr, a ja się zastanawiam, w którym momencie? Jestem osobą, która łatwo się wzrusza, owszem, ale tutaj nie było moim zdaniem chwili, kiedy miałaby popłynąć słone krople po moich policzkach... 

Reasumując, czyta się szybko i lekko, zdecydowanie można ją pochłonąć w jeden dzień, jeśli ma się tyle wolnego czasu. Jednak, nie zachwyciła mnie, wręcz przeciwnie. Zawiodłam się, myślałam, że dostanę naprawdę dobrą książkę... A dostałam trochę 'nierealną'. Pojawia się nam tutaj kilka tematów: miłość, wybaczenie, krzywdy z przeszłości, docenienie krótkich, ulotnych chwil, jakie nam zostały. To one ratują książkę wraz z przystępnym piórem od najniższej oceny. Ja się zawiodłam, polecić jej Wam nie mogę, ale jeśli macie ochotę ocenić ją sami, zachęcam. :) 

Mieliście okazję przeczytać tę książkę? Co o niej myślicie? A może macie w swoich planach? Podzielcie się ze mną swoimi spostrzeżeniami w komentarzu, będzie mi niezwykle miło.

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu 

4 komentarze:

  1. Szkoda, że to zakończenie to taki "strzał w kolano".

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami nie wszystko wydaje się realnie możliwe :) Nie wiem czy sięgnę po ten tytuł, skoro nie spełniła Twoich oczekiwań :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam ochotę sięgnąć po tę historię, ale teraz jakoś jej poziom się obniżył.:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że się zawiodłaś. Ja nie zamierzam jej czytać.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)