poniedziałek, 1 czerwca 2020

Karolina Kaczyńska-Piwko - Pełnia wilka

Dzień dobry! 
Przychodzę do Was z kolejną recenzją kryminału, który miałam okazję ostatnio przeczytać. Nie jest to debiut, ponieważ autorka ma jedną powieść na koncie. I zdecydowanie w tym przypadku skusiłam się na lekturę, ze względu na prześwietną okładkę, oraz fakt, że jest thrillerem, kryminałem. Lubię sobie przeplatać powieści obyczajowe takimi mocniejszymi historiami. A więc jak moje wrażenia? 

Karolina Kaczyńska-Piwko - urodzona w 1987 roku, w Legnicy. Dzieciństwo spędziła w Kadzidle na Kurpiach. Plastyk i fotograf który sztuki wizualne regularnie zdradza ze słowami. Prywatnie zakochana na śmierć i życie w Bieszczadach, Syberii i kawie. 

Karolina Kaczyńska-Piwko - Pełnia wilka #1 

Co może się stać, jeśli zdecydujesz się zmienić swoje życie?
Pola, początkująca pisarka z Warszawy, uciekając od nieudanego małżeństwa i kolejnych romansów, trafia do drewnianej chaty w Hoczwi. Szybko okazuje się, że w wynajętym domu doszło do zagadkowego morderstwa, którego wyjaśnieniem zajmuje się prokurator Leon Borecki. Trop prowadzi do historii sprzed lat, która dziś znów zaczyna kosić żniwo, biorąc kolejnych jeńców. Uczucie, które zaczyna łączyć dwoje bohaterów, dojrzewa w tle bieszczadzkich tragedii, radykalnych politycznie ruchów i... słowiańskich wierzeń, których nie należy lekceważyć. W tej historii nic nie jest takie, jakim się wydaje.
Pełnia Wilka to historia o tym, że przeszłość nigdy nie będzie oderwana od teraźniejszości, a ludzka chęć bycia docenianym to często najgorsza z motywacji. Mroczne, bieszczadzkie historie, poświęcenie, słowiański kalendarz, płomienny romans i przekraczanie granic – to dopiero początek opowieści o tym, dlaczego zabija się własnego ojca, co stało się ze sztandarem UPA i dlaczego kolejne tragedie zawsze dzieli od siebie prawie miesiąc.

Okładkę stworzyła świetna Marta Lisowska, która ma talent do tworzenia zapadających w pamięć grafik. Centralnie u góry widzimy księżyc, w połowie ciało prawdopodobnie kobiety. Mamy również specjalny znak, delikatnie się wyróżniający w tle. A samo tło to najzwyczajniejszy w świecie las... Zdecydowanie okładka ma swój niepowtarzalny klimat. Uważam, że jest świetna i żałuję, że nie ma skrzydełek. Byłaby to dodatkowa ochrona przed uszkodzeniami mechanicznymi. Mamy tu kremowe strony, czcionka jest bardzo duża, dzięki czemu nasze oczy nie męczą się. Odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Książka nie ma podziału na rozdziały, jedynie całość oddzielana jest gwiazdkami. Osobiście za tym nie przepadam, jeśli są rozdziały i takie coś się pojawia to tak, ale gdy brakuje tej sztywnej numeracji to jakoś tak... dziwnie. Ale to moje zdanie. 

Jest to moje pierwsze spotkanie z pisarką, słyszałam co nieco na temat jej debiutu, jednak nie miałam okazji przeczytać. Wszystko jest okej, czyta się szybko, przyjemnie... ALE. Bardzo przeszkadzało mi to, że prawie 75% (jak nie więcej) to były opisy, przemyślenia... Były ich po prostu za dużo, dominowały zdecydowanie nad dialogami i przez to czułam opór. Przez to wydawało mi się, że ta akcja nigdy nie będzie miała szansy na rozwinięcie i odpowiednie tempo. Lektura ma niecałe trzysta stron, a ja, będąc w 1/3 miałam na prawdę mieszane uczucia i nie wiedziałam, czy książka będzie taka słaba, czy po prostu powoli się rozkręca. Wyszło finalnie na to drugie. Mamy tutaj kilku narratorów i to też było takie... Taki strzał w kolano, bo za szybko dowiadujemy się pewnych rzeczy i to wszystko niszczy. Jednak... 

Właśnie gdzieś w połowie, w końcu zaczęła się odpowiednia akcja, z odpowiednim tempem. Pojawiło się nawiązanie do słowiańskich wierzeń, na które bardzo czekałam. Ogólnie zaczęło się dziać, pojawiło się ciut więcej dialogów, które również przyczyniły się do ożywienia lektury. 
Nie odniosłam wrażenia mrocznej historii, tajemniczej... JEDNAK cieszę się, że został poruszony temat przeszłości, historii, jakiej w tym przypadku jest zamieszanie z UPA i trupem. To był dla mnie interesujący wątek, o którym dowiadywałam się co jakiś czas coraz więcej i co mnie zainteresowało, bowiem nie w każdej książce o tym piszą. :) 

ALE... znów mam zażalenie, tym razem na temat zakończenia. Przeczytałam tę książkę na prawdę bardzo szybko, także wydawało mi się, że ledwo wszystko zaczęło się dziać, to zaraz spuszczono kurtynę... Spokojnie mogłaby być połączona z drugim tomem, lub nieco przeciągnięta. Kilkanaście następnych stron by się jeszcze przydało... Jednak tego nie ma, więc zostaje mi czekać na następną premierę, drugiego tomu.

Pola, jako główna bohaterka wywołała we mnie mieszane uczucia. W swoich wypowiedziach było wiele sarkazmu, może i specyficznego charakteru, który ktoś inny mógłby określić jako jad, gniew, złośliwość. Nie mogłam się jakoś do tej bohaterki przekonać... Zresztą, sama była świadoma swoich czynów, sama wiedziała, że nie jest idealna... Ale to, co zrobiła zaraz na samym początku... No cóż, spowodowało to, że w głowie zapaliła mi się ostrzegawcza lampka, że może być dziwną postacią. 
Leon, jako prokurator, początkowo również wywołał we mnie mieszane uczucia, ale "im dalej w las" tym bardziej się do niego przekonywałam. 
Mogę śmiało przyznać, że bohaterowie są mocnym plusem dla całej powieści. Są osobami wyróżniającymi się w tłumie. Nie są płaskie i neutralne. Mimo tego, że Pola nie przypadła mi do gustu. ;)

Pojawiają się tutaj sceny erotyczne, dlatego jeśli nie jesteście pełnoletni, to nie zachęcam do czytania, nie chcę, żebyście się zgorszyli. Jest tutaj wątek obyczajowo-romantyczny, ze szczyptą erotyku. Mamy w tej historie pokazane kilka relacji między kobietą a mężczyzną, między różnymi bohaterami... Mamy dwie różne narodowości, każde walczące o ten sam teren, chcąc, by był na ich wyłączność. Pojawia się tutaj wiele różnych wydarzeń, które zainteresują czytelnika i sprawią, że zapomną o rzeczywistości. Nie czułam tego klimatu, ale... 

Reasumując jestem zadowolona. Dostałam niezły kryminał, który mimo kilku mankamentów, zainteresował mnie. Najbardziej ubolewam nad małą ilością dialogów, ale tak, to jestem zadowolona. Mogę polecić ją wszystkim zainteresowanym. Jest trup, nawet nie jeden, ale nie czułam tego klimatu co u Bednarka, gdzie krew leje się strumieniami, a trupy niemal spadają z nieba, albo jest ich kilka, a konkretnych. Jestem przekonana, że sięgnę po drugi tom by zaspokoić swoją ciekawość, jakie losy spotkają Polę i Leona oraz pozostałe postacie, które nie był pierwszoplanowe, a jednak w całym kontekście miały znaczenie. 

Macie w planie tę historię? Co o niej sądzicie? A może ona już za Wami? Jak wrażenia? 

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu 

4 komentarze:

  1. Lubię takie klimaty, więc myślę, że książka przypadłaby mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam wrażenie, że teraz często poszczególne tomy cykli kończą się w zupełnie nieoczekiwanym momencie... Też często brakuje mi jakiegoś delikatnego domknięcia przed kolejnym tomem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Słowiańskie klimaty też by mnie przyciągnęła, ale szkoda, że tempo akcji jest wolne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię takie klimaty, daję do ulubionych i obserwuję

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)