Witajcie...
Słowem wstępu wstępów, chciałabym zapytać Was, czy macie jakichś przyjaciół? Czy wiecie, że są to Wasi PRAWDZIWI przyjaciele, do końca życia, na zawsze? Są to ludzie, czy zwierzęta? Mówi się, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Zdarzały się przypadki, gdzie krowa, kot czy inne zwierzęta okazywały się wierne, ratowały życie i były najlepszym przyjacielem. Jednak tak jak my, mają jedno życie. Czy rozstanie boli? Na pewno. Ale czy zostawia okropną czarną pustkę, czy to uczucie jest inne?...
Gdy tylko dojrzałam tę powieść wiedziałam, że koniecznie muszę ją przeczytać. I dobrze, że postawiłam sobie to za cel. Cieszę się, że ta lektura zasila moją biblioteczkę. Z góry wybaczcie mi, jeżeli zdania nie będą miały ładu i składu, ale tak mnie rozniosła ta opowieść na czynniki pierwsze, że ciężko mi się z niej otrząsnąć, naprawdę.
Lauren Fern Watt - Urodziła się 6 marca 1989 roku w Dallas w Teksasie. Dorastała na przedmieściach Nashwille w stanie Tennessee. Uczyła się kreatywnego pisania w Gotham Writers Workshop. Obecnie przebywa w Los Angeles.
Lauren Fern Watt - Gizelle. Moje życie z bardzo dużym psem
Gizelle to angielski mastif, którego Lauren dostała na dziewiętnaste urodziny. Bardzo szybko stały się sobie bliskie, stały się najlepszymi przyjaciółkami. Pomimo iż szczeniak był w rozmiarze i o wadze cielaka, mieszkała z nią w akademiku, czy w klitce na Manhattanie. Były niemal nierozłączne. Pewnego razu okazuje się, że Gizelle jest chora. Że nie ma już dla niej ratunku. Lauren postanawia zabrać ją w ostatnią podróż i zapewnić wszystko, co najlepsze. Jednak wie o tym, że pieszczoty, a przede wszystkim obecność jest tym, czego najbardziej Gizelle potrzebuje.
Okładka przedstawia autorkę i Gizelle. Jest to historia prawdziwa, dlatego może tak boli nie tylko samą autorkę, ale i nas, Czytelników. Ogólnie psy rasy mastif, są ogromnymi psiakami. W mieście, w którym się uczyłam często chodziła na spacery dziewczyna, z mastifem tybetańskim, który był koloru piasku, a grzywy mógłby mu pozazdrościć nie jeden lew. Autorka ma własną stronę, czy też znajdziecie ja na FB lub Instagramie. Na IG jest sporo zdjęć Gizelle - stąd też nie możecie zarzucić, że sobie to wszystko pisarka zmyśliła. Ale powracając do okładki w tle widzimy niebo, piękne, niebieskie.
Książka wydana idealnie, bez żadnych literówek, błędów. Odstępy między wierszami i marginesy zostały zachowane. Powieść niestety nie posiada skrzydełek.
Dodatkiem są w środku książki zdjęcia Gizelle i Lauren. O niektórych przygodach poczytacie w tej krótkiej, ale pięknej powieści.
"W świecie mastifów jest powiedzenie:'Czym lew jest dla kota, tym mastif dla psa'. Mastify są potężne, łagodne i znane z lojalności. Są największą rasą psów na świecie."
Przechodząc do autorki, która zarazem jest postacią książki... Chciałabym wiele napisać. Ale mam takie chwile, gdy w głowie mam ułożone zdania, wiem co pisać, gdy nagle wszystko znika... Jestem mocno poruszona tą historią, która wydarzyła się naprawdę. Wiem, jaki to ból, gdy straci się przyjaciela, którym jest Wasz pupil. Wiem, jaki to ból gdy na Waszych oczach cierpi, umiera. To nie jest proste. Nie jest łatwe. To rozrywa serce i jest trudne do zaakceptowania. Cieszę się jednak, że Lauren miała na tyle odwagi podzielić się ze światem swoją historią, która udowadnia nam, że przyjacielem wcale nie musi być drugi człowiek. Swoim przykładem pokazała nam, jak to jest mieć kogoś bliskiego, nie człowieka, kogoś, kim musimy się opiekować, obdarowywać miłością tak, jak człowieka. To naprawdę piękne... Tym bardziej, że pisarka robiła wszystko, by móc blisko ze swoją przyjaciółką. Mieszkała w ciasnej klitce, ale ważne, że z Gizelle. Ważne, że były obie razem, nawet siedząc obok siebie, śpiąc było to poczucie bezpieczeństwa i wzajemnego szczęścia. Tak jak kółko wzajemnej adoracji. Przyjemnym i dostępnym piórem napisana jest ta historia, która może nie sprawi, że się popłaczecie, ale na pewno na długo zapamiętacie historię tej dwójki, która była sobie wierna do końca. Nie ma problemów ze zrozumieniem czegokolwiek. Niestety książka jest tak ciekawa, że szybko znika...
Nie mogę zrecenzować tej lektury jak pozostałe powieści. Bo jest to historia prawdziwa, nie wymyślona, fikcyjna czy fantastyczna. To się działo naprawdę. Dwieście kilka stron przekazuje nam ogromne wartości, o których zawsze trzeba pamiętać. O które trzeba dbać i których trzeba przestrzegać oraz szanować. Ta lektura uczy nas miłości i wielu innych wspaniałych uczuć, które są tak czyste i szczere, że ciężko jest znaleźć taką miłość zachodzącą u ludzi. Widzimy tutaj pełne radości przygody, które sprawiały, że uśmiech pojawiał nam się na ustach, a gdy nadchodzi ten czas, zły czas - uśmiech znika i pojawia się smutek. Ogromny smutek, który rujnuje cały zbudowany przez autorkę świat. Tyle niewykorzystanych szans, tyle miejsc, które mogłyby razem odwiedzić - jednak nie ma na to czasu. Bo śmierć odlicza minuty do tego, by zabrać przyjaciółkę do innego świata. Zdaje sobie sprawę, że nie do końca ta historia jest przyjemna, ale jak najbardziej warta uwagi. Uwagi każdego czytelnika, nawet tych, którzy nic kompletnie nie czytają, powinni poznać historię Lauren i Gizelle.
"Zwinęłam się w kłębek i wtuliłam w pofałdowaną skórę na szyi. To miejsce - pod wielką głową mastifa, z faflami okrywającymi mi twarz niczym pled, było jednym z najbezpieczniejszych miejsc na świecie."
Dwa dni temu, będąc z sympatią w małym mieście, siedząc w aucie na parkingu i jedząc niezdrowe jedzenie, popatrzyłam w prawo i zobaczyłam mężczyznę i owczarka niemieckiego. Zauważyłam, że z psem jest coś nie tak. Szedł bardzo powoli, a jego tylne łapy poruszały się nie tak jak powinny. Gdy Pan otworzył bagażnik, by pies mógł wejść - owczarek podjął próbę. Lecz mu się nie udało. Nie skojarzyłam wtedy jeszcze faktu, że coś jest nie tak. Dopiero gdy właściciel chciał pomóc pieskowi, widziałam, jak złapał się przednimi łapami, a tylne były niemal nieruchome, po prostu tak wisiały. Dopiero za trzecim razem ogólnie, mężczyźnie udało się wsadzić psa do bagażnika. Oczywiście nie miał go zamkniętego, tylko miał kratkę dzielącą między tylnymi siedzeniami. Gdy przeczytałam tę powieść wczoraj, już wiedziałam, co mu jest. Ale nawet te dwa dni temu już czułam, że coś jest bardzo nie tak i współczułam psiakowi jak i jemu właścicielowi. Wszystko się może zdarzyć, ale takie sytuacje są najgorsze. Są przykre, a nie każdy właściciel potrafi zachować kamienną minę w takiej sytuacji... Mi osobiście pękło prawie serce, jak to zobaczyłam... Wiem, jak boli strata bo niejednokrotnie straciłam zwierzaki, które były moimi przyjaciółmi.
Reasumując chcę Wam polecić tę powieść z całego serca. Jest ona przepiękną, prawdziwą historią o miłości i przyjaźni niekoniecznie człowieka do człowieka. Jest to pełna pozytywnych jak i negatywnych emocji lektura, która na długo pozostanie w Waszej pamięci i przyniesie Wam wiele wartości, o których trzeba pamiętać. To moja książkowa PEREŁKA, jedna z najlepszych powieści.
Mam nadzieję, że przekonałam Was do sięgnięcia po tą lekturę... A może jest tutaj już ktoś, kto ją czytał? Spodobała się Wam?
Dziękuję za egzemplarz recenzencki wydawnictwu
Po takiej recenzji mam wielką ochotę na tę książkę.
OdpowiedzUsuńCieszę się. ;)
UsuńZapisuję tytuł. Kocham takie lektury <3
OdpowiedzUsuńSuper! :)
UsuńZ przyjemnością za jakiś czas po nią sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
To świetnie. ;)
UsuńOstatnio przypadkowo zobaczyłam okładkę tej książki i się nią zainteresowałam. Dzięki Twojej opinii wiem, że muszę szybko sięgnąć po te książkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Bardzo się cieszę w takim razie. ;)
UsuńTrochę mnie zasmuciłaś, ale nie szkodzi. Bardzo chcę przeczytać.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam. Koniecznie sięgnij!
UsuńI kolejna pozycja, którą z chęcią przeczytałabym, najlepiej już teraz od razu :D
OdpowiedzUsuńPrzesyłam serduszko! :)
UsuńBez wzruszenia się raczej nie obejdzie...
OdpowiedzUsuńNo może być ciężko...
UsuńNo nie wszystko jest w guście danej osoby. ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie ją przeczytałam i niebawem recenzja. Ślicznie o niej napisałaś.Cudowna książka
OdpowiedzUsuńDziękuję. Czekam na Twoją recenzje. :)
Usuńczytając Twoje słowa niemal czułam ten ból - sama mam pieseła i nie wyobrażam sobie, że mogłoby mu się coś stać. koniecznie muszę przeczytać, chociaż wiem, że nie obejdzie się bez łez. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTo zrozumiałe. :) Życzę miłej lektury. ;)
UsuńTen owczarek niekoniecznie musiał mieć kostniakomięsaka, przypuszczam, że u niego była to raczej kwestia dysplazji stawów biodrowych ;)
OdpowiedzUsuńAle zgadzam się, że książka była bardzo dobra, ciepła i wzruszająca. Ucieszyła mnie też wkładka ze zdjęciami ;)
Pozdrawiam,
Paulina z naksiazki.blogspot.com
No nie wiem, co mu dolegało, ale to właśnie mi się skojarzyło... I szczerze, ten smutek w oczach tego owczarka... Łamał serce.
UsuńTak, ta wkładka jest super. I dobrze, że się znalazła. :)
Z zawodu jestem technikiem weterynarii, a zwierzęta co całe moje życie. Dlatego ta książka jest jedną z pierwszych, jakie znajdują się na mojej liście książek do kupienia, a dzięki Twojej recenzji myślę, że wskoczyła na pierwsze miejsce :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :)
czytelnia-przy-kwiatowej-13.blogspot.com
Super, bardzo mnie to cieszy, Pani weterynarz! :)
Usuń