Witajcie!
Dzisiejszy dzień jest dla mnie trudny - nie miałam weny wcześniej na post z cyklu i już miałam się załamać, że będzie to pierwszy dzień, w którym nie mam dla Was przygotowanego tekstu. Może było innych możliwości na napisanie tego postu, ale jakoś mój mózg nie chciał ze mną współpracować. Ale dajmy już temu spokój. Dotknęłam tego, co towarzyszy nam każdego dnia. Również codziennie pojawia się och coraz więcej - oczywiście piosenek. Kiedyś tworzyłam na blogu LIFELISTĘ, na której umieściłam kilka piosenek, które są dla mnie ważne. Więc może co nieco podyskutujemy o tym, co było, co jest i będzie? Zapraszam serdecznie!
Pierwsze dwanaście lat życia opisałam dwoma piosenkami - zespołu RBD, które było namiętnie przeze mnie słuchane, a i serial Zbuntowani - oglądany. To były lata podstawówki, kiedy marzyłam w duchu o wielkiej miłości, na całe życie. Pełne pasji, szczerości, bezpieczeństwa, ale i odrobiny szaleństwa. Oczywiście w części aktorów byłam "zakochana" ponieważ mi się tak podobali. Teraz, jak o tym myślę, chce mi się śmiać, ale w sumie byłam w podstawówce, pomarzyć mogłam zawsze. Odpływałam w inny świat, miałam wyobraźnię, dość bogatą więc nie mogę się skarżyć. A druga piosenka przypomina mi lato, moje wygłupy z kuzynką przed oknem w kuchni. Pamiętam, jak jej mama, a moja ciocia puściła radio głośno, a my skakałyśmy jak głupie. Wprawdzie Klaudia jest trzy lata starsza ode mnie, ale zabawa była przednia... No, podstawówka. :D Mówię tutaj o piosence Kate Ryan - Désenchantée.
Tak przeglądam tamten post i widzę, że kilka piosenek zostało usuniętych z platformy yt, a szkoda. Mimo to rzuciła mi się w oczy piosenka Maćka Czaczyka - Dla Ciebie. I automatycznie na mojej buzi wykwitł szeroki uśmiech, a w brzuchu poczułam to, co kiedyś. Motylki. Teraz też je czuję, ale to nie to samo. Wtedy dochodził do tego stres, coś nowego, bo... miłość. Wtedy, przy tej piosence przygotowywałam się do pierwszego spotkania z moim lubym. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że coś z tego będzie. Pamiętam tamten stres i to, że właśnie tą piosenką chciałam się rozluźnić. To był tylko aż spacer... No, ale miałam piętnaście lat - powiedzmy, że to było pierwszy raz na poważnie, przecież był ode mnie starszy, o całe trzy lata - za kogo on mnie weźmie jak będę się głupio zachowywać? Także tego. :D A później przed każdym kolejnym spacerem, słuchałam tej piosenki. Wracałam do domu, słuchałam tej piosenki i tak jakoś było mi lepiej. Byłam szczęśliwa, uśmiechnięta, przeżywałam te chwile na nowo. No dobra, już koniec, bo szczerze się do monitora jak głupia. :P
Mam również piosenkę, która kojarzy mi się z byłą przyjaciółką. Przeżyłam wtedy chyba największe uczucie miłości siostrzanej, bo tak ją traktowałam, do czasu gdy mnie od siebie odepchnęła. Urazy już nie czuje, ale wiem, że raczej nigdy nie odzyska ona mego zaufania, przyjaźni i miłości, tej siostrzanej. Nie chcę mówić tu o naszej całej historii, ale po raz pierwszy w życiu poznałam ten odcień miłości. Do przyjaciółki, dla której w stanie byłam zrobić wszystko. Gdy płakałam razem z nią, gdy walczyłam o nią i tak dalej... Teraz już tego nie ma. Ale piosenka została i jakiś znikomy kontakt od czasu do czasu. Anna Naklab - Supergirl to ona mi przypomina o tej przyjaźni i o wszystkich wydarzeniach.
Z ostatnimi wakacjami kojarzy mi się na przykład piosenka Marcina Millera i Nastji - Będę przy Tobie. Wraz z moim chłopakiem wybraliśmy się na drugi koniec Polski, do upragnionego przeze mnie polskiego morza i kogoś jeszcze ważniejszego - obecnej przyjaciółki Adriany. Jestem taka szczęśliwa, że wtedy wygrałam u niej konkurs, bo to zapoczątkowało naszą znajomość i mam nadzieję, że będzie ona do grobowej deski. Oczywiście było to kolejne spotkanie z nią, czwarte? Jak mnie pamięć nie myli, to tak. To było nasze czwarte spotkanie. Oczywiście za każdym razem nie mogłyśmy się nagadać i czasu było nam mało. Za mało. :( Ale dzięki tej piosence przypominam sobie tą daleką podróż i wizytę u niej. Odpoczynek nad polskim morzem, bo to był drugi raz, kiedy je widziałam (pierwszy raz był w listopadzie, gdy również odwiedziłam Adrianę, na jej weselu, ale to nie to samo co w sezonie, więc ubłagałam mojego chłopaka, byśmy na wakacje jechali właśnie tam).
Więc jak widzicie podałam zaledwie kilka sytuacji, wspomnień skojarzonych z muzyką, a jakby nie patrzeć - 21 lat na karku więc uzbierało się tego o wiele więcej. Więc i piosenek jest o wiele więcej. Chcąc czy też nie muzyka zawsze będzie obecna w naszym życiu. Ta smutniejsza w chwilach, gdy życie nie toczy się tak jak powinno i odwrotnie - te weselsze gdy jesteśmy szczęśliwi. Uważam, że nasze życie bez muzyki byłoby szare, bez wyrazu. Jest ona tłem do wielu wydarzeń, które później miło się wspomina i nie możecie temu zaprzeczyć. Oczywiście każdy ma swój gust i słucha czegoś innego, ale mimo wszystko. Jadąc w busie, czy też samochodem i gdy nagle w radio leci piosenka, jedna z tych, które wspominasz miło - na Twoich ustach pojawia się momentalnie uśmiech.
Czasami, gdy jesteśmy w tak zwanym dołku, słuchamy muzyki, która jeszcze bardziej opisuje i obniża nasz humor. Ciągnie nas w dół. Nie zaprzeczajcie. Sama po sobie wiem, że jak jestem w kiepskim humorze, to słucham tego, co jeszcze bardziej mnie przygnębi. Dlaczego tak jest? Dlaczego na odmianę nie posłuchamy czegoś, co powinno poprawić nam samopoczucie? Bo akurat to wynika z naszych potrzeb, przynajmniej uważam tak ja. Czasem trzeba się trochę "po dołować", żeby znów mogłoby być dobrze.
A co Wy sądzicie na temat muzyki? Towarzyszy Wam ona? Jak często? Macie jakieś wspomnienia z piosenkami, którymi chcielibyście się podzielić? Czekam na Wasze komentarze i życzę słonecznego dnia!
Budzę się i zaraz po wyłączeniu budzika odpalam radio. Idąc do pracy pieszo - muzyka w uszach. Czytając- gdzieś w tle radio gra. W samochodzie - mp3 albo radio.
OdpowiedzUsuńNajlepszym wspomnieniem z muzyką jest te związane z piosenką Dżemu - Czerwony jak cegła. Na samą myśl mam motylki :D
Czerwony jak cegła... W sumie z ta piosenką i ja mam jakieś wspomnienia... :P
UsuńSzczerze mówiac, jestem typem człowieka, dla którego muzyka mogłaby nie istnieć. Z reguły całkowicie zapominam, że coś takiego istnieje albo uciekam od tego, bo mi przeszkadza. Jedynie w dużej ilości toleruję ją na imprezach. W codziennym życiu jest mi zbyteczna. Co zabawne, mój najlepszy przyjaciel nie może bez niej żyć :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam:
biblioteka-feniksa.blogspot.com
Rozumiem i jestem w szoku, Ja nez muzyki nie mogłabym żyć. ;)
UsuńRównież praktycznie w ogóle nie słucham muzyki. W sytuacji, kiedy mam doła wolę zaszyć się w samotności i po prostu to przeczytać.
OdpowiedzUsuńAha. :(
UsuńJA nie wytrzymam dnia bez muzyki, mam kilka tytułów które szczególnie mi się z czymś kojarzą i też tak mam że jak mam doła to słucham przymulającej muzyki, no chyba że koniecznie muszę poprawić sobie humor to wtedy na siłę słucham już wesołej i wtedy jest ciut lepiej :)
OdpowiedzUsuńMam tak samo. ;)
UsuńJa słucham czasem muzyki ale głównie są to różnego rodzaju składanki różnych stylów. Jeśli chodzi o muzykę w internecie to słucham utworów na kanale studia accantus i czasem radio OPEN FM nastawione na "TOP 20 PL".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
https://ksiazki-czytamy.blogspot.com/
OPEN FM i ja kiedyś słuchałam, ale to było dawno temu...
UsuńWstaje idę do łazienki, włączam muzykę w telefonie, robię śniadanie, biorę herbatę idę do laptopa leci muzyka, czytam książkę z grającą muzyką, ćwiczę, leci muzyka, sprzątam to tylko z muzyka w słuchawkach.
OdpowiedzUsuńJestem od niej uzależniona! <3
Nawet teraz z głośników leci "Poniedziałek" Nocnego Kochanka i od razu mi się Woodstock przypomina :D
Hahaha, muzyka to nasze życie. ;P
UsuńJestem uzależniona od muzyki <3 Naprawdę! Wszyscy wokół mnie już wiedzą, że gdy coś leci w radiu to oczywiście zacznę śpiewać przynajmniej pół piosenki ;D
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł na post! Kurcze, z chęcią zrobiła bym coś podobnego u siebie, ale chciała bym najpierw spytać, czy się zgodzisz na taki inspirowany post..
Pewnie, nie ma problemu możesz taki zrobić. ;)
Usuńsłucham muzyki zawsze, kiedy jeżdżę rowerem albo gdzieś idę. nie mogłabym inaczej. to już uzależnienie, prawda? xd
OdpowiedzUsuńPrawda, zdecydowanie! <3
UsuńŻycie bez muzyki nie miałoby sensu.
OdpowiedzUsuńTaaak. ;)
UsuńRzadko słucham muzyki, właściwie tylko w pracy, kiedy w tle jest włączone radio, kiedyś częściej zwracałam na nią uwagę, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAha, no szkoda trochę.
UsuńJa właśnie dzięki muzyce poznałam wielu ważnych dla mnie teraz ludzi, np. mojego chłopaka <3
OdpowiedzUsuńO, no widzisz, fajnie. ;)
UsuńTrudno mi powiedzieć, na ile muzyka jest dla mnie ważna. To na pewno nie jest coś, bez czego nie mogłabym żyć, ale towarzyszy mi dość często - kiedy pracuje w domu, jadę komunikacją miejską. To raczej taki niezauważalny element życia, bez którego jednak byłoby ciężko.
OdpowiedzUsuńByłoby, jest takim codziennym dopełnieniem. ;)
UsuńJak piszę recenzję, włączam sobie odgłosy natury - uwielbiam to!
OdpowiedzUsuńJak mi smutno to J-rocka i Tokijskie radio i słucham co tam u nich. Chyba tęskno mi za Japonią
O, ja też od czasu do czasu coś sobie włączam z tych krain. ;P
UsuńInteresujący temat na post muzyka. Lubie jej od czasu do czasu posłuchać, ale nie należę do osób, które zawsze mają przy sobie słuchawki. Nie mam też ulubionej piosenki ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Ja bez słuchawek umieram. ;P Mimo iż nie korzystam w każdej chwili, muszę mieć je przy sobie. ;P
UsuńTeż słuchałam RBD w podstawówce :-D a serial uwielbiałam :-) Muzyka jest cały czas obecna w naszym życiu i nie wyobrażam sobie żeby jej nie było :-)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJak zobaczyłam Kate Ryan - Désenchantée, to powróciłam wspomnieniami do lat szkolnych (gimnazjum), kiedy to na WF-ie tańczyłam do niej układ z koleżankami.
OdpowiedzUsuńO proszę. ;P
UsuńJa nie wyobrażam sobie np. prowadzić bez muzyki w tle.
OdpowiedzUsuńJa też nie :D
UsuńMuzyka daje wszystkiemu nowych barw :) Kiedy czytam słucham, kiedy pisze słucham muzyki, towarzyszy mi w codziennym życiu. Zdarza mi się nawet ją wykonywać i grać na instrumentach :D
OdpowiedzUsuńTaaaaak! O, a na czym grasz? :)
UsuńEhhh nic nie boli tak jak zdrada przyjaciółki...
OdpowiedzUsuńJa mam z piosenkami taki problem, że czasem przywołują złe wspomnienia i choć piosenkę lubiłam, to potem słuchanie jej wywołuje łzy,.
Niestety, ale często boli za bardzo i nie jest tak łatwo o tym zapomnieć. Całe szczęście na mojej drodze pojawiła się inna dziewczyna, która jest moja przyjaciółką i coś czuję, że do końca życia nimi będziemy. Połączyły nas książki i mimo iż nie czuję tak silnej więzi z nią - ufam jej w stu procentach i nie wstydzę się mówić o niczym. ;)
UsuńA łzy... czasami jeszcze się pojawią. Ale staram się nad nimi panować. ;)