Dzień dobry!
Dzisiaj chciałabym ponudzić Wam ciut o kontynuacji pewnej książki z gatunku fantasy. Przy pierwszym spotkaniu z autorką obawiałam się, że FIRSTLIFE okaże się klapą. Szczerze mówiąc po tak długim czasie oczekiwania na kolejny tom, zapomniałam sobie o powyższym tytule i jakoś tak gdy zobaczyłam w zapowiedzi recenzowaną dziś powieść zdecydowałam się. Dlatego, by móc poznać kontynuację. Nie cierpię zostawiać napoczętych serii, nie kończyć ich., Zawsze ciekawość przewyższa i muszę poznać, jak to się zakończyło. Przy Firstlife zapatrzyłam, się w okładkę, która przyciągnęła mnie jak magnez. Tym razem również tak było, bo okładka jest nieziemska. Ale o tym za moment. Czy drugie spotkanie z Geną Showalter było udane, czy nie bardzo?
Gena Showalter - autorka prawie
trzydziestu powieści, które wiele było bestsellerami New York Timesa.
Pisarka była dwukrotnie nominowana była do nagrody literackiej RITA.
Pisze przede wszystkim książki dla młodzieży, fantasy i współczesne
romanse.
Gena Showalter - LIFEBLOOD. Krew życia #2
Tenley musi zdecydować, do którego świata po śmierci dołączy. Trojka, czy Miriada? Wybór jest trudny. Decyduje się jednak na tą pierwszą krainę i od razu wyrusza na trudną misję, pierwszą. Tymczasem panuje wielka wojna, gdzie dwa świata nie chcą dojść do porozumienia. Stale giną niewinny ludzie, czy Ten uratuje chociaż ich część? Niestety oba światy chciałaby ją mieć. Miriada się obawia jej mocy, która tak naprawdę jest ogromna, z kolei Trojka cieszy się, że ma ją w swoich oddziałach. Jak postąpi dziewczyna? Czy uda jej się pożegnać wojnę, a wprowadzić pokój? Czy podejmie właściwą decyzję?
Okładka pierwszej części mnie oczarowała i z tą było bardzo podobnie. Mogłabym nawet rzec, że bardziej mi się podoba niż przy Firstlife. Znów widzimy klepsydrę, a raczej połowę. Jest ona rozbita, a z niej wysypuje się złoto. Ogólnie podoba mi się ta okładka ze względu na niebieski kolor, który uwielbiam, ale i warto zaznaczyć, że niemal cała zaprojektowana okładka jest w zimne kolory. Jednak świetnie one do siebie pasują, więc nie marudzę. ;] Grzbiet śliczny, na pewno będzie się pięknie prezentował obok pierwszej części na mojej półeczce.
Co do wydania, nie ujrzałam żadnych błędów, literówek. Czcionka jest duża, dzięki czemu szybko się czyta. Niestety recenzowana powieść nie posiada skrzydełek, co sprawia, że nie ma dodatkowej ochrony przed uszkodzeniami.
Tym razem nie napotkałam bariery, co przy pierwszej części. Niemal od samego początku, od pierwszych kilku zdań niemal z impetem wpadłam do świata wykreowanego przez autorkę. Jak wiecie bałam się tego, że drugie spotkanie z pisarka może być słabsze, poza tym pierwszy tom czytany był troszkę dawno temu. Nie zrażałam się jednak i przewracałam kolejne stronice. Styl potoczny, kolokwializmy nadal nie są obce pisarce i uważam, że lekki, czasami nieco sarkastyczny styl jest trafny w tym przypadku. Przyjemny styl sprawia, że książka znika bardzo szybko i niewątpliwie jest to na plus. Zostawia nas w niepokojącej scenie, ale nie rozdzierającej tak jak Corinne Michaels w Consolation. No tego, to się nie wybacza. ;)
Myślę, że pióro przypadnie do gustu fanatykom fantastyki, może nie jakiejś bardzo ciężkiej, ale takiej dla młodzieży jak najbardziej.
Ten... Szczerze mówiąc, nie wiem, co o niej myśleć. Przeczytałam dość szybko Lifeblood i nie mam chyba po raz pierwszy zdania kompletnie o głównej bohaterce. Czy ją lubię, czy nie? Jest mi obojętna. Oczywiście wykazała się niezwykłym uporem, odwaga w pewnych momentach, za co można ją podziwiać. Nie przeszkadzała mi zbytnio, no chyba, że była chwilami denerwująca, to wtedy miałam chęć ją wykreślić z tej powieści - ale to często na szczęście się nie zdarzało.
Myślę, że moglibyście zapałać do niej sympatią, ponieważ taki ma charakter. Chciałaby czynić dobro, czasami zapominając o sobie. Chciałabym ją polubić, ale niestety brakło mi tej zażyłości z postacią Tenley. Jakoś nie czułam tego złączenia, a co za tym idzie, kompletnie nie czułam emocji.
Reasumując uważam, że dodanie kilku nowych bohaterów było trafnym zabiegiem. Jednak ja stałam się chyba bardzo wymagająca, bo ci bohaterowie stali się dla mnie niestety nijacy pod względem sympatii do nich. Równie dobrze mogliby nie istnieć, no, ale ktoś musiałby być ofiarą losu i bohaterem niektórych wydarzeń, nieprawdaż? :)
Brak emocji to wada, która razi bardzo. Tym bardziej mnie, bo uważam, że ostatnio stałam się mocno wybredna odnośnie uczuć. Chciałabym zespolić się z bohaterami, czuć to wszystko, co oni... Jednak tutaj nic nie przeskoczyło i przykro mi z tego powodu. Powieść nie jest najgorsza, ale brakuje jej jednego z najważniejszych dla mnie punktów w książce.
Świat fantastyczny nie zawsze jest dla mnie. Jak wiecie czasem potrafię się zakochać w powieści fantastycznej, a zdarzają się i takie, których nie mogę doczytać. Męczę się przeokropnie. Tą czytało się dość szybko, czego zasługą jest tempo akcji. Ciągle coś się dzieje i nie ma czasu na nudę i to jest niewątpliwie plusem dla całej książki.
Fajnym urozmaiceniem jest przy każdym rozdziale krótki cytat z danego świata Trojki lub Miriady. Sam pomysł na stworzenie dwóch tak przeciwnych sobie światów był genialnym pomysłem i uważam, że bardzo trafnym. Gdybym sama miała decydować, do którego miałabym należeć, chyba bym się w życiu nie zdecydowała. W jednym i drugim są wady i zalety więc wiem, że ciężko byłoby mi podjąć ostateczną decyzję. Fajnie, że pojawiły się nie tylko rozdziały z opisami i dialogami, ale i fragmenty maili. To kolejne urozmaicenie, które wpływa pozytywnie na całość lektury.
Reasumując uważam, że mimo kilku minusów, czyli tego, czego mi brakowało jest całkiem w porządku. Gena Showalter dba o szczegóły, zawsze każdy wątek dopracowuje i nie znajduje treści nieścisłości. Myślę, że śmiało mogę polecić ją młodszemu gronu czytelników oraz młodzieży. Dla tych starszych, może wydać się tak jak i mi, nie do końca udaną lekturą, bo posiada pewne braki (no chyba, że to ja jestem jakaś naprawdę wybredna). Brakowało mi emocji i niestety nie zespoliłam się z bohaterami, co wpłynęło dosyć niekorzystnie. Obawiam się jednak, że na długo nie zostanie ona w mojej pamięci i gdy przyjdzie kolej na trzeci tom, a raczej tak na pewno się wydarzy, znów zapomnę, co wydarzyło się na końcu.
A może ktoś z Was poznał już Lifeblood? Co sądzicie o drugim tomie? Czy dorównał pierwszemu? A może macie w planach? Dajcie znać! :)
Co do wydania, nie ujrzałam żadnych błędów, literówek. Czcionka jest duża, dzięki czemu szybko się czyta. Niestety recenzowana powieść nie posiada skrzydełek, co sprawia, że nie ma dodatkowej ochrony przed uszkodzeniami.
"-[...] Jeżeli będę walczył u twego boku doprowadzę do przegranej mojego królestwa. Jeśli będę walczył przeciwko tobie, stracę cię. Nie ma kompromisu. Nie w naszym przypadku. Tak jak ty muszę dokonać wyboru."
Tym razem nie napotkałam bariery, co przy pierwszej części. Niemal od samego początku, od pierwszych kilku zdań niemal z impetem wpadłam do świata wykreowanego przez autorkę. Jak wiecie bałam się tego, że drugie spotkanie z pisarka może być słabsze, poza tym pierwszy tom czytany był troszkę dawno temu. Nie zrażałam się jednak i przewracałam kolejne stronice. Styl potoczny, kolokwializmy nadal nie są obce pisarce i uważam, że lekki, czasami nieco sarkastyczny styl jest trafny w tym przypadku. Przyjemny styl sprawia, że książka znika bardzo szybko i niewątpliwie jest to na plus. Zostawia nas w niepokojącej scenie, ale nie rozdzierającej tak jak Corinne Michaels w Consolation. No tego, to się nie wybacza. ;)
Myślę, że pióro przypadnie do gustu fanatykom fantastyki, może nie jakiejś bardzo ciężkiej, ale takiej dla młodzieży jak najbardziej.
Ten... Szczerze mówiąc, nie wiem, co o niej myśleć. Przeczytałam dość szybko Lifeblood i nie mam chyba po raz pierwszy zdania kompletnie o głównej bohaterce. Czy ją lubię, czy nie? Jest mi obojętna. Oczywiście wykazała się niezwykłym uporem, odwaga w pewnych momentach, za co można ją podziwiać. Nie przeszkadzała mi zbytnio, no chyba, że była chwilami denerwująca, to wtedy miałam chęć ją wykreślić z tej powieści - ale to często na szczęście się nie zdarzało.
Myślę, że moglibyście zapałać do niej sympatią, ponieważ taki ma charakter. Chciałaby czynić dobro, czasami zapominając o sobie. Chciałabym ją polubić, ale niestety brakło mi tej zażyłości z postacią Tenley. Jakoś nie czułam tego złączenia, a co za tym idzie, kompletnie nie czułam emocji.
Reasumując uważam, że dodanie kilku nowych bohaterów było trafnym zabiegiem. Jednak ja stałam się chyba bardzo wymagająca, bo ci bohaterowie stali się dla mnie niestety nijacy pod względem sympatii do nich. Równie dobrze mogliby nie istnieć, no, ale ktoś musiałby być ofiarą losu i bohaterem niektórych wydarzeń, nieprawdaż? :)
"Jedyną rzeczą, która broni człowieka przed oszukiwaniem samego siebie, jest pokora. Człowiek dumny ponosi porażkę. - Trojka"
Brak emocji to wada, która razi bardzo. Tym bardziej mnie, bo uważam, że ostatnio stałam się mocno wybredna odnośnie uczuć. Chciałabym zespolić się z bohaterami, czuć to wszystko, co oni... Jednak tutaj nic nie przeskoczyło i przykro mi z tego powodu. Powieść nie jest najgorsza, ale brakuje jej jednego z najważniejszych dla mnie punktów w książce.
Świat fantastyczny nie zawsze jest dla mnie. Jak wiecie czasem potrafię się zakochać w powieści fantastycznej, a zdarzają się i takie, których nie mogę doczytać. Męczę się przeokropnie. Tą czytało się dość szybko, czego zasługą jest tempo akcji. Ciągle coś się dzieje i nie ma czasu na nudę i to jest niewątpliwie plusem dla całej książki.
Fajnym urozmaiceniem jest przy każdym rozdziale krótki cytat z danego świata Trojki lub Miriady. Sam pomysł na stworzenie dwóch tak przeciwnych sobie światów był genialnym pomysłem i uważam, że bardzo trafnym. Gdybym sama miała decydować, do którego miałabym należeć, chyba bym się w życiu nie zdecydowała. W jednym i drugim są wady i zalety więc wiem, że ciężko byłoby mi podjąć ostateczną decyzję. Fajnie, że pojawiły się nie tylko rozdziały z opisami i dialogami, ale i fragmenty maili. To kolejne urozmaicenie, które wpływa pozytywnie na całość lektury.
"-[...] Płakałem, Ten. Beczałem jak dziecko... za tobą."
Reasumując uważam, że mimo kilku minusów, czyli tego, czego mi brakowało jest całkiem w porządku. Gena Showalter dba o szczegóły, zawsze każdy wątek dopracowuje i nie znajduje treści nieścisłości. Myślę, że śmiało mogę polecić ją młodszemu gronu czytelników oraz młodzieży. Dla tych starszych, może wydać się tak jak i mi, nie do końca udaną lekturą, bo posiada pewne braki (no chyba, że to ja jestem jakaś naprawdę wybredna). Brakowało mi emocji i niestety nie zespoliłam się z bohaterami, co wpłynęło dosyć niekorzystnie. Obawiam się jednak, że na długo nie zostanie ona w mojej pamięci i gdy przyjdzie kolej na trzeci tom, a raczej tak na pewno się wydarzy, znów zapomnę, co wydarzyło się na końcu.
A może ktoś z Was poznał już Lifeblood? Co sądzicie o drugim tomie? Czy dorównał pierwszemu? A może macie w planach? Dajcie znać! :)
Rzadko decyduję się na sięganie po powieści fantastyczne, a jeżeli już to robię to z dwóch powodów: 1. ciekawi mnie jak daleko może sięgać wyobraźnia autora, 2. dla emocji. Mówisz, że tu ich zabrakło. Szkoda. Pierwszej części też nie poznałam więc na chwilę obecną nie będę mieć jej w planach.
OdpowiedzUsuńTo chyba za wiele nie stracisz. ;/
UsuńJa nie czytam fantastyki, więc nie znam się i to zupełnie nie moja bajka.:)
OdpowiedzUsuńkocieczytanie.blogspot.com
A ja zaczynam powolutku się wgłębiać w ten gatunek. ;)
UsuńSzkoda, że zabrakło emocji. To mnie niestety zniechęca do tej lektury.
OdpowiedzUsuńRozumiem.
Usuńksiążka niestety nie dla mnie;/
OdpowiedzUsuńNie każdy lubi fantastykę, co jest zrozumiałe.
UsuńA ja i tak nie mam ochoty - czy ma minusy, czy nie ma, to nie moje klimaty :D
OdpowiedzUsuńPff :D
UsuńTo w takim razie trzeba spróbować samemu, bo każdy z nas może to inaczej odbierać i może ja nie poczuję tych minusów?!:)
OdpowiedzUsuńMoże nie... Zatem kciuki trzymam, by ci przypadła do gustu. ;)
Usuń