Witajcie Moi Drodzy,
przychodzę dzisiaj do Was z recenzją trzeciego tomu serii. Wiem, specjalnie nie publikuje recenzji jedna po drugiej, bo chcę Was potrzymać nieco w niepewności, co sprawi, mam nadzieję, że będziecie chcieli poznać jak najszybciej kolejny tom i sprawdzić czy naprawdę warto, czy nie. Czasami się cieszę, że do Krakowa mam przynajmniej 40 minut bez korków, bo wtedy mogę spokojne pochłonąć kilka rozdziałów i poznać dalsze losy bohaterów. To mnie bardzo cieszy i jakoś po części buduje pozytywnie mój dzień. W końcu zaczynam go czymś dobrym, bo przecież czytanie nie jest złe. Poza tym, chcę Wam powiedzieć, że jestem ogromnie zaskoczona, ponieważ w moim busie nie jestem jedyną osobą, która czyta i to jest piękne uczucie. :)
Jennifer L. Armentrout
- znana również jako J.Lynn. Urodziła się w Zachodniej Virginii. Gdy
nie pisze, to czyta i ogląda filmy o zombie i udaje, że pisze.
Coraz więcej ryzykuje Katy. Boi się, że jeśli DOD się o niej dowie, zgarną ją i stanie się z nią to samo, co z Beth. A nie chciałaby tego. Wie, jaki to ból, jednak mimo wszystko chce walczyć o szczęście brata Daemona, który powraca, cudem odnaleziony, wygrzebany ze zmarłych. Jednak dzieje się coś niepokojącego... Giną kolejne osoby, nikt nie wie, co się z nimi dzieje. Niektórzy zaczynają knuć przypuszczenia, kto z kim mógł być powiązany, jednak nie spodziewają się tego, jak jest naprawdę. Gdy decydują się na bardzo poważną akcje, zdając sobie sprawę z zagrożenia, wiedzą, że ktoś może nie przetrwać. Jednak jak zakończy się ta operacja, nikt się nie spodziewa.
Szczerze się przyznam, że ta okładka nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Odcienie jak zwykle utrzymane w ciemniejszych tonacjach, aczkolwiek tutaj widzimy błękitny kolor, pomieszany z ciemnym niebieskim. Fajnie to wygląda, jednak nie zaskoczyła mnie, nie rozkochała w sobie. Oczywiście widzimy na niej dwie osoby - możemy z góry założyć, że jest to Kity i Daemon i niech tak zostanie, bo to raczej na pewno oni. Co do samego wydania, nie skarżę się. Brak literówek - żadnych przynajmniej moje sokole oko nie dojrzało, więc jestem bardzo zadowolona. Czcionka, kolor papieru, odstępy między wierszami, marginesy - wszystko utrzymane tak jak w poprzednich dwóch tomach. Na piątkę z dużym plusem. :)
Przechodząc z kolei do autorki, to... brakuje mi słów po prostu. To, co ona ze mną wyprawia podczas ponad czterystu stron, to głowa mała. Ta autorka nie potrafi pisać. Ona czaruje słowem. Sprawia, że czytelnik wbija się w fotel czy na czym tam siedzi i czyta... I co najlepsze nie potrafi się oderwać. Miałam łzy w oczach, kiedy musiałam ją odkładać na bok, bo pora by wysiąść i wyjść z busa no i przejść do pracy. To była wielka walka z samą sobą, by nie zabrać jej ze sobą i zamiast wypełniać swoich obowiązków po prostu czytać. Ale jak pomyślałam o restrykcjach, jakie by mnie czekały, to powiedziałam sobie, że jak tylko wsiądę w powrotnego busa zacznę ją czytać. I tak było przez kilka dni. Plastyczny język, którym posługuje się autorka jest na tyle wspaniały, że wszystko wydaje się niemal idealne. Chociaż tak naprawdę takie nie jest. Pokochałam tą pisarkę za to, że tak szybko potrafi przyciągnąć do siebie czytelnika, a co najlepsze nie chce go później oddać do rzeczywistości. Pragnie, byśmy żyli wraz z bohaterami jej książek, bo wszystko, co napotykają oni i my odczuwamy na sobie. Przynajmniej ja tak miałam. Zjednoczyłam się ze światem, bohaterami - ze wszystkim, co Pani Jennifer dla mnie przygotowała. Jestem pod wielkim wrażeniem naprawdę i z góry przepraszam, za nieco chaotyczną recenzję, ale aż brak mi słów by opisać to, jaka ona jest wspaniała, naprawdę. Dlatego też już po samym tym akapicie chcę Was przekonać do tego, żebyście sięgnęli po tę serię. Styl autorki jest niesamowity i jest wielką zaletą całości, naprawdę.
Co czułam, czytając Opal? Czułam się jak w kalejdoskopie uczuć. Ze smutku i rozgoryczenia przechodziłam w delikatne uczucie radości, ukłucia zazdrości, takiego delikatnego optymizmu. Autorka idealnie posługuje się uczuciami, emocjami towarzyszącymi bohaterom własnej książki. Sprawia, że to, co oni odczuwają jest też odczuwalne w naszych sercach, o ile nie jesteśmy zgorzkniali, nadęci i nie wiadomo jeszcze co. Nie mogę napisać, że należy do najdelikatniejszych książek, bo tak nie jest. Może też nie jest wyciskaczem łez. Ale najważniejsze jest to, że czytając ten tom, CZUJEMY. ROZUMIEMY. To wszystko po części jest realne, ale niektóre fragmenty są przecież paranormalne i nie możliwe w naszym życiu. Podoba mi się ten wydźwięk. Część realistycznego świata, w postaci bohaterów i ich uczuć, stosunków do siebie, a ten inny, wyśniony jakby świat, to wszystko to, znaczy w większości to to, co ich czeka, z czym muszą się zmagać. To sprawia, że książka należy do grona niewielkiego, który leży pod nazwą JEDNE Z NAJLEPSZYCH, jakie czytałam w życiu. Dlatego pewnie ludzie czasami się na mnie głupio patrzyli, że raz się uśmiecham jak głupia do książki, raz ledwo powstrzymuję łzy, a raz to robię się czerwona z wściekłości czytając. Jak widzicie, tutaj wszystko jest możliwe. Cała paleta uczuć. I to kolejny punkt dla autorki i po to, by sięgnąć po Opal.
Bohaterowie... Kolejny ciężki punkt do zgryzienia. Są wykreowani tak niesamowicie, że aż boleśnie prawdziwie. Tutaj szkodzi mi jak wiecie jeden wielki mankament. Otóż Daemon to schematyczny macho, ciacho i Bóg wie, co jeszcze. Szkoda, że autorka nie stworzyła go nieco inaczej, nie jak jakiegoś boga, tylko za normalnego chłopaka, to by już wszystko inaczej brzmiało. Ale jak w którejś z poprzednich recenzji wspominałam, to taki mój nowy książkowy mąż. Jego oczy są tak piękne, że ja się nie dziwię Katy, że nie raz i nie dwa nie potrafi odwrócić spojrzenia, by przestać patrzyć w te piękne, szmaragdowe tęczówki. Chwilami jej zazdroszczę, jednak ja mam swoje piękne niebieskie oczy, w które uwielbiam patrzeć jak tylko mam taką okazję, by widzieć się z moją drugą połówką. Czasami uważam, że takie spojrzenia są wstydliwe, ale to oczy są główną prawdą w człowieku bo one rzadko kiedy potrafią kłamać. Jednak pomimo schematu, który tutaj występuję, to uwielbiam Daemona takim jaki jest. I już. Zaś Katy... wydawała mi się mniej irytująca niż w poprzedniej części. Stała się bardziej taka odważna, dojrzalsza, chociaż czasami jej decyzje były nie odpowiednie. Oczywiście nie możemy zapomnieć o czarnych charakterach, które tutaj występują i nie dają spokoju naszym głównym postaciom. Ale dzięki temu powieść staje się bardziej intrygująca i ciekawsza. Więc tutaj plus i minus, to się redukuje. ;)
Nie można się tutaj nudzić, co to, to nie. Melancholia nas tutaj nie otacza i... bardzo dobrze. Może smutek owszem, bo nie każdy z postaci jest w takim samym humorze. Każde z n ich przezywa swoje osobiste piekło, co sprawia, że poprzez te niepowodzenia stają się silniejsi. Potrafią przygotować się na coś gorszego, co może ich spotkać. A wiele zła krąży nad nimi i muszą na siebie uważać.
Co do rozdziałów jest tak samo jak w dwóch poprzednich tomach. Nie są ani za długie, ani za krótkie. Tutaj jednak nie ma przedmowy do kolejnego tomu. Nie ma rozdziałów pisanych oczami Daemona. Są tylko podziękowania. Sądzę, że był to celowy zabieg. Skończyło się tak, jak nikt nie chciał, nie spodziewał się i wiem jedno, że to było specjalnie zrobione, by od razu sięgnąć za Origin. I ja tak zrobię. Bo nie mogę wytrzymać z ciekawości, co będzie dalej. To jest takie uzależniające... Jak narkotyk, z którym nigdy nie miałam do czynienia. moim uzależnieniem zawsze będą książki. Były, są i będą.
O czym opowiada Opal? Oczywiście to kontynuacja losów kosmitów, hybryd. To, co ich czeka nawet filozofom się nie śniło. Nie będzie łatwo, nikt nie mówił zresztą, że tak też będzie. Sięgając po ten tom możecie się spodziewać elementów zaskoczenia, intryg, szybkości i wszystkiego, co pozytywne i negatywne. Wielu uczuć, postaci, kombinacji i wciągającej fabuły, już od pierwszej strony.
Czy polecam? Jak najbardziej! Szczególnie tym, którzy jeszcze nie mieli do czynienia z książkami autorki. Jestem w dużej mierze niemal pewna, że ta historia się Wam spodoba. Że Was zaintryguje i pokaże, gdzie Wasze miejsce. Razem z książką, oczywiście. Polecam wszystkim tym, którzy mają na nią ochotę. Ja sama nie spodziewałam się takie zainteresowania z mojej strony tą serią. Wiedziałam, że jest świetna, w końcu dwie koleżanki z klasy je polecały, ale nie spodziewałam się, że aż tak. Pozwólcie zatem przenieść się do świata stworzonego przez Jennifer L.Armentrout i oddajcie się kilku godzinnej wędrówce z jednym tomem, pospiesznie sięgając po kontynuację, bo warto, naprawdę.
Jennifer L.Armentrout - Opal #3
Coraz więcej ryzykuje Katy. Boi się, że jeśli DOD się o niej dowie, zgarną ją i stanie się z nią to samo, co z Beth. A nie chciałaby tego. Wie, jaki to ból, jednak mimo wszystko chce walczyć o szczęście brata Daemona, który powraca, cudem odnaleziony, wygrzebany ze zmarłych. Jednak dzieje się coś niepokojącego... Giną kolejne osoby, nikt nie wie, co się z nimi dzieje. Niektórzy zaczynają knuć przypuszczenia, kto z kim mógł być powiązany, jednak nie spodziewają się tego, jak jest naprawdę. Gdy decydują się na bardzo poważną akcje, zdając sobie sprawę z zagrożenia, wiedzą, że ktoś może nie przetrwać. Jednak jak zakończy się ta operacja, nikt się nie spodziewa.
Szczerze się przyznam, że ta okładka nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Odcienie jak zwykle utrzymane w ciemniejszych tonacjach, aczkolwiek tutaj widzimy błękitny kolor, pomieszany z ciemnym niebieskim. Fajnie to wygląda, jednak nie zaskoczyła mnie, nie rozkochała w sobie. Oczywiście widzimy na niej dwie osoby - możemy z góry założyć, że jest to Kity i Daemon i niech tak zostanie, bo to raczej na pewno oni. Co do samego wydania, nie skarżę się. Brak literówek - żadnych przynajmniej moje sokole oko nie dojrzało, więc jestem bardzo zadowolona. Czcionka, kolor papieru, odstępy między wierszami, marginesy - wszystko utrzymane tak jak w poprzednich dwóch tomach. Na piątkę z dużym plusem. :)
Przechodząc z kolei do autorki, to... brakuje mi słów po prostu. To, co ona ze mną wyprawia podczas ponad czterystu stron, to głowa mała. Ta autorka nie potrafi pisać. Ona czaruje słowem. Sprawia, że czytelnik wbija się w fotel czy na czym tam siedzi i czyta... I co najlepsze nie potrafi się oderwać. Miałam łzy w oczach, kiedy musiałam ją odkładać na bok, bo pora by wysiąść i wyjść z busa no i przejść do pracy. To była wielka walka z samą sobą, by nie zabrać jej ze sobą i zamiast wypełniać swoich obowiązków po prostu czytać. Ale jak pomyślałam o restrykcjach, jakie by mnie czekały, to powiedziałam sobie, że jak tylko wsiądę w powrotnego busa zacznę ją czytać. I tak było przez kilka dni. Plastyczny język, którym posługuje się autorka jest na tyle wspaniały, że wszystko wydaje się niemal idealne. Chociaż tak naprawdę takie nie jest. Pokochałam tą pisarkę za to, że tak szybko potrafi przyciągnąć do siebie czytelnika, a co najlepsze nie chce go później oddać do rzeczywistości. Pragnie, byśmy żyli wraz z bohaterami jej książek, bo wszystko, co napotykają oni i my odczuwamy na sobie. Przynajmniej ja tak miałam. Zjednoczyłam się ze światem, bohaterami - ze wszystkim, co Pani Jennifer dla mnie przygotowała. Jestem pod wielkim wrażeniem naprawdę i z góry przepraszam, za nieco chaotyczną recenzję, ale aż brak mi słów by opisać to, jaka ona jest wspaniała, naprawdę. Dlatego też już po samym tym akapicie chcę Was przekonać do tego, żebyście sięgnęli po tę serię. Styl autorki jest niesamowity i jest wielką zaletą całości, naprawdę.
"Już naprawdę nie wiedziałam, kim jestem."
Co czułam, czytając Opal? Czułam się jak w kalejdoskopie uczuć. Ze smutku i rozgoryczenia przechodziłam w delikatne uczucie radości, ukłucia zazdrości, takiego delikatnego optymizmu. Autorka idealnie posługuje się uczuciami, emocjami towarzyszącymi bohaterom własnej książki. Sprawia, że to, co oni odczuwają jest też odczuwalne w naszych sercach, o ile nie jesteśmy zgorzkniali, nadęci i nie wiadomo jeszcze co. Nie mogę napisać, że należy do najdelikatniejszych książek, bo tak nie jest. Może też nie jest wyciskaczem łez. Ale najważniejsze jest to, że czytając ten tom, CZUJEMY. ROZUMIEMY. To wszystko po części jest realne, ale niektóre fragmenty są przecież paranormalne i nie możliwe w naszym życiu. Podoba mi się ten wydźwięk. Część realistycznego świata, w postaci bohaterów i ich uczuć, stosunków do siebie, a ten inny, wyśniony jakby świat, to wszystko to, znaczy w większości to to, co ich czeka, z czym muszą się zmagać. To sprawia, że książka należy do grona niewielkiego, który leży pod nazwą JEDNE Z NAJLEPSZYCH, jakie czytałam w życiu. Dlatego pewnie ludzie czasami się na mnie głupio patrzyli, że raz się uśmiecham jak głupia do książki, raz ledwo powstrzymuję łzy, a raz to robię się czerwona z wściekłości czytając. Jak widzicie, tutaj wszystko jest możliwe. Cała paleta uczuć. I to kolejny punkt dla autorki i po to, by sięgnąć po Opal.
"- Droga do piekła jest wybrukowana dobrymi chęciami. Trzeba było wysadzić mu dupę w powietrze."
Bohaterowie... Kolejny ciężki punkt do zgryzienia. Są wykreowani tak niesamowicie, że aż boleśnie prawdziwie. Tutaj szkodzi mi jak wiecie jeden wielki mankament. Otóż Daemon to schematyczny macho, ciacho i Bóg wie, co jeszcze. Szkoda, że autorka nie stworzyła go nieco inaczej, nie jak jakiegoś boga, tylko za normalnego chłopaka, to by już wszystko inaczej brzmiało. Ale jak w którejś z poprzednich recenzji wspominałam, to taki mój nowy książkowy mąż. Jego oczy są tak piękne, że ja się nie dziwię Katy, że nie raz i nie dwa nie potrafi odwrócić spojrzenia, by przestać patrzyć w te piękne, szmaragdowe tęczówki. Chwilami jej zazdroszczę, jednak ja mam swoje piękne niebieskie oczy, w które uwielbiam patrzeć jak tylko mam taką okazję, by widzieć się z moją drugą połówką. Czasami uważam, że takie spojrzenia są wstydliwe, ale to oczy są główną prawdą w człowieku bo one rzadko kiedy potrafią kłamać. Jednak pomimo schematu, który tutaj występuję, to uwielbiam Daemona takim jaki jest. I już. Zaś Katy... wydawała mi się mniej irytująca niż w poprzedniej części. Stała się bardziej taka odważna, dojrzalsza, chociaż czasami jej decyzje były nie odpowiednie. Oczywiście nie możemy zapomnieć o czarnych charakterach, które tutaj występują i nie dają spokoju naszym głównym postaciom. Ale dzięki temu powieść staje się bardziej intrygująca i ciekawsza. Więc tutaj plus i minus, to się redukuje. ;)
"- Niektóre rzeczy są po prostu zepsute na dobre."
Nie można się tutaj nudzić, co to, to nie. Melancholia nas tutaj nie otacza i... bardzo dobrze. Może smutek owszem, bo nie każdy z postaci jest w takim samym humorze. Każde z n ich przezywa swoje osobiste piekło, co sprawia, że poprzez te niepowodzenia stają się silniejsi. Potrafią przygotować się na coś gorszego, co może ich spotkać. A wiele zła krąży nad nimi i muszą na siebie uważać.
Co do rozdziałów jest tak samo jak w dwóch poprzednich tomach. Nie są ani za długie, ani za krótkie. Tutaj jednak nie ma przedmowy do kolejnego tomu. Nie ma rozdziałów pisanych oczami Daemona. Są tylko podziękowania. Sądzę, że był to celowy zabieg. Skończyło się tak, jak nikt nie chciał, nie spodziewał się i wiem jedno, że to było specjalnie zrobione, by od razu sięgnąć za Origin. I ja tak zrobię. Bo nie mogę wytrzymać z ciekawości, co będzie dalej. To jest takie uzależniające... Jak narkotyk, z którym nigdy nie miałam do czynienia. moim uzależnieniem zawsze będą książki. Były, są i będą.
O czym opowiada Opal? Oczywiście to kontynuacja losów kosmitów, hybryd. To, co ich czeka nawet filozofom się nie śniło. Nie będzie łatwo, nikt nie mówił zresztą, że tak też będzie. Sięgając po ten tom możecie się spodziewać elementów zaskoczenia, intryg, szybkości i wszystkiego, co pozytywne i negatywne. Wielu uczuć, postaci, kombinacji i wciągającej fabuły, już od pierwszej strony.
Czy polecam? Jak najbardziej! Szczególnie tym, którzy jeszcze nie mieli do czynienia z książkami autorki. Jestem w dużej mierze niemal pewna, że ta historia się Wam spodoba. Że Was zaintryguje i pokaże, gdzie Wasze miejsce. Razem z książką, oczywiście. Polecam wszystkim tym, którzy mają na nią ochotę. Ja sama nie spodziewałam się takie zainteresowania z mojej strony tą serią. Wiedziałam, że jest świetna, w końcu dwie koleżanki z klasy je polecały, ale nie spodziewałam się, że aż tak. Pozwólcie zatem przenieść się do świata stworzonego przez Jennifer L.Armentrout i oddajcie się kilku godzinnej wędrówce z jednym tomem, pospiesznie sięgając po kontynuację, bo warto, naprawdę.
POLECAM Z CAŁEGO SERDUCHA! ♥
Ja jeszcze nawet nie czytałam pierwszego tomu. Ale przyznam, że ta seria mnie zachęca. Czuję, że jej klimat by mnie wciągnął.
OdpowiedzUsuńTo musisz w końcu zabrać się za tę serię. :)
UsuńZazdroszczę, że możesz czytać w drodze, mnie się robi nie dobrze jak tylko widzę literki w aucie -.- a to dziwne, bo choroby lokomocyjnej nie mam.
OdpowiedzUsuńnieperfekcyjna-panienka.blogspot.com
Ojejku, to nie dobrze. :(
UsuńNawet pierwszego tomu nie znam, ale powiem ci jedno piszesz niesamowicie.
OdpowiedzUsuńDziękuję, to bardzo miłe z Twojej strony! :)
Usuń:) !!!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńOstatni akapit pominęłam, bo ja jestem zdolna sobie coś zaspoilerować :D A jak wiesz ja dopiero po Obsydianie :D
OdpowiedzUsuńNo to nic tylko czytać dalej, choć skoro Daemon się nie zmienił.... Ble ;/
A ja po całości i mam nadzieję, że się przemożesz w końcu xD
UsuńBardzo fajny cykl. Czytałam z zapartym tchem i jeszcze nie raz do niego wrócę.
OdpowiedzUsuńJa może też, ale to już wyjdzie w przyszłości . ;d
Usuńskoro polecasz, to zacznę od pierwszego tomu :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy! ;)
UsuńNie znam tej serii ale chętnie to zmienię :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy. ;)
UsuńO tak, to jakie emocje potrafi wzbudzić Armentrout w tej serii, to coś niesamowitego. Chociaż w tym tomie akcja troszeczkę zwolniła (całe te przygotowania i w ogóle), to dalej mi się podobał. Za to zakończenie *.* Cudowne!
OdpowiedzUsuńTak, tu masz trochę racji, ale i tak uwielbiam tę serię. ;)
UsuńCzytałam cztery części tej serii i z każdym kolejnym tomem moja miłość do niej rośnie. Mnie na początku Kąty też denerwowała, ale z czasem (jak to ładnie napisałaś) wydoroślała, stała się bardziej odważna i zaczęła podejmować trudniejsze decyzję, co sprawiało, że nawet zyskała moją sympatię Mogę Ci powiedzieć, że następna część jeszce bardziej mi się podobała, a ja z niecierpliwością czekam, aż moja przyjaciółka kupi wreszcie część piątą. Polecam Ci też przeczytać "Obsesję" (najlepiej dopiero po 4 tomie), która również jest absolutnie fantastyczna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
The-only-thing-i-love-are-books.blogspot.com
Niestety nie czytałam Obsesji i jakoś jak narazie mi do niej nie po drodze. Ale dziękuję za odwiedziny. ;)
UsuńNie czytałam wcześniejszych tomów... Wiesz, właściwie nie czytałam nawet recenzji o tej serii, ale Ty mnie zachęciłaś. Jeśli będę mieć okazję, to skompletuję ten cykl :)
OdpowiedzUsuńO, to super!
UsuńA moi zdaniem Kochana, to Ty czarujesz słowem! :) Po takiej recenzji to ja po prostu mam ochotę wsiąść w autobus (nie mam jeszcze prawka) i pojechać do księgarni po kolejne tomy :p Przekonałaś mnie, będę kontynuowała moją przygodę z Daemonem! :*
OdpowiedzUsuńJeju, jesteś wspaniała! Dziękuję za takie piękne słowa! <3
UsuńNajlepsza seria jaką spotkałam. Niedawno przeczytałam Opossition (mam nadzieję że dobrze napisałam) i moge powiedziec, że ksiązki genialne. Jestem pierwszy raz na Twoim blogu i nie wiem jakie pisałaś recenzje książek ale jeżeli nie czytałaś to polecam serię "Wybrani" lub "Wodospady Cienia". Bardzo bym chciała przeczytac o nich Twoja opinię.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam xx
in-the-white.blogspot.com
Nie czytałam tych dwóch serii, ale jak pisałam u Ciebie, za ta pierwszą może się wezmę. Dziękuję, za Twoje miłe słowa. ;)
UsuńSeria ta podoba mi się głównie przez okładki.. Już dawno się na nią zamierzałam, ale jakoś nie mogę się do końca przekonać, bo wydaje mi się, że to czytadło dobre dla dzieci/nastolatków niż osoby dorosłej jak ja :)
OdpowiedzUsuńTurkusowa Sowa
E, nie przesadzaj. ;)
UsuńUwielbiam tę serię <3 czytałam ja jeszcze, gdy nie została wydana i już wtedy wiedziałam, że to hit!
OdpowiedzUsuńNo to super, ciesze się, że i Tobie się spodobało. ;)
UsuńMuszę w końcu nadrobić zaległości w serii, bo aż mi wstyd ponieważ uwielbiam serię. <3
OdpowiedzUsuńMusisz, musisz, koniecznie!!
UsuńJeszcze nie czytałam pierwszego tomu, ale jak najbardziej mam na niego ochotę! Ta seria wydaje mi się bardzo interesująca :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie~ Nataliaaa
happy1forever.blogspot.com
Bardzo mnie to cieszy, więc życzę powodzenia!
UsuńNie czytałam tej serii i chociaż słyszałam wiele pozytywnych słów, to jednak jakoś mnie nie ciągnie do niej. ;/ I te okładki jakoś mnie nie zachęcają. Gdzieś przeczytałam bardzo trafny komentarz o tym, że wyglądają jak z brazylijskiej telenoweli. XD Ale wiem, wiem, po okładce się nie powinno oceniać. ;)
OdpowiedzUsuńJa też jadąc autobusem zawsze sobie czytam, żeby droga minęła szybciej. ;) I co też mnie cieszy - nie czytam w nim sama, bo coraz częściej widzę ludzi z książkami. ;)
Pozdrawiam,
Amanda Says
Naprawdę? :D Takiego komentarza jeszcze nie spotkałam apropo tej serii . ;D Ja mam bardzo podobnie. ;)
UsuńTakie wciagające książki lubię, mimo że przeraża mnie ilość stron :)
OdpowiedzUsuńTe strony uciekają szybciej niż nam się wydaje, przynajmniej w tej serii. ;)
UsuńTo jedna z tych serii które po prostu muszę przeczytać. Koniecznie muszę się zaopatrzyć w pierwszy tom ;).
OdpowiedzUsuńNo i pięknie! <3
UsuńZaciekawiłaś mnie troszkę może się skuszę i w wolnym czasie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńSuper. ;)
UsuńJa niestety nie mogę przekonać się do tej serii, jakoś odpychają mnie kosmici. Nie wiem dlaczego tak mam :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
http://bookparadisebynatalia.blogspot.com/
I przy okazji zapraszam na wydarzenie konkursowe, oczywiście książkowe :D
https://www.facebook.com/events/1046947058721737/
Eh, szkoda... bo warto. ;)
UsuńNie czytałam tej serii, ale jest na mojej liście "must have". Sądzę, że mnie również spodoba się ta książka jak i Tobie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Subiektywne Recenzje
Też mam taką nadzieję. ;)
UsuńDziękuję za zaproszenie, lecz nie skorzystam.
OdpowiedzUsuń