czwartek, 11 lutego 2016

Czy kuszący tytuł jest równy z zawartością?

Moi Kochani, uwierzcie mi, że gdy byłam w bibliotece, jeszcze pod koniec 2015 roku, bo chyba wtedy ostatni raz byłam to porwałam książkę, która mocno zainteresowała mnie tytułem. Spodziewałam się czegoś naprawdę pięknego i delikatnego. Krótkie sformułowania zachęcające na awersie i rewersie mocno, ale to naprawdę mocno kusiły. Okładka również jest niczego sobie, ale jak popatrzyłam na autora - mój zapał strasznie się zniżył. Ciekawi recenzji? Zapraszam.

Anna Łajkowska - urodziła się w 1968 roku, jest absolwentką polonistyki na Uniwersytecie Gdańskim oraz marketingu i zarządzania na Politechnice Gdańskiej. Uczy języka polskiego w szkole podstawowej. Jest żoną lekarza, mamą trójki dzieci.

Anna Łajkowska - Szepty gwiazd 



Kilka różnych historii połączonych w jednej, napisanej powieści. Wydawać nam by się mogło, że są to całkiem obcy sobie ludzie, jednak po czasie jesteśmy skłonni stwierdzić, że Ci ludzie mają więcej wspólnego ze sobą, niżbyśmy myśleli. 

Tak jak wspomniałam na początku, książka mocno zaintrygowała mnie tytułem. "Szepty gwiazd" jako, że lubię czasem pomarzyć, [ah ta moja romantyczna dusza] spodziewałam się czegoś znacznie lepszego, niż wcześniejsza trylogia autorki, którą miałam okazję przeczytać jak się nie mylę rok temu, chyba też w styczniu. Nie, to był grudzień. Postawiłam poprzeczkę tak gdzieś po środku możliwości, jak myślałam, autorki. Okładka również odegrała swoją rolę, bo nie jest zwykła. Przedstawia twarze dwojga ludzi, możemy wywnioskować po włosach, a raczej ich konturach, kto jest kto. Ewentualnie po ustach? No nie wiem. Na moje oko po prawej jest mężczyzna, a po lewej kobieta. Śnieg w tle, czyli coś na teraz. 
Z Wydawnictwem spotkałam się tylko i wyłącznie z powieściami autorki. Nie było jakichś licznych błędów, kilka literówek, nic poza tym. Dość dobrze się czytało, nie skarżę się, co to, to nie. 

Kochana Pani Anno.. po raz kolejny zawiodłam się. Nie mówię, że jest ona całkowicie beznadziejna. Pani pióro jest nawet dość przystępne, ale czytając książkę bardzo się nudziłam. Nic mnie w niej nie porwało. Owszem, była jedna, lub dwie chwile kiedy zatrzasnęłam książkę i zaczęłam rozmyślać. Jak ja bym postąpiła w danej chwili. Szkoda, że ten potencjał, poszedł moim zdaniem na marne. Odniosłam wrażenie, że chciała Pani stworzyć coś superwowiwogóle - ale nie wyszło Pani. To jest przesadzone. Niestety. Z tej książki można by było stworzyć coś porządnego, nawet nie jedną dobrą historię, która mogłaby porwać nasze serca. Gdyby Pani skutecznie to rozdzieliła, może by mi się spodobała bardziej. Ale nie. Wiem, że każdy może mieć pomysł na książkę i taki był plan. Ale ja bardziej się męczyłam czytając powieść niż czerpałam z niej korzyść. Kilkakrotnie odkładałam ją na bok, na później. Ale zmotywowałam się, że nie przejdę do kolejnej powieści, dopóki nie skończę tej. 

"Nagle pod Agatą ugięły się nogi i nie utrzymały już dłużej ciężaru tych ostatnich miesięcy. Uklękła na chłodnej wykładzinie, a potem położyła się na boku i zwinęła w kłębek. Wreszcie się rozpłakała." 
Tak, to jest fragment akapitu, który zmusił mnie do chwili rozmyślań. Jeden fragment, który utkwił mi w głowie z całej powieści. Dobre i to..

Bohaterowie.. gdybym zaczęła ich wymieniać, nie wiem, czy wyrobiłabym się do rana. Nie no, dobra, żartowałam. Ale i tak, moim zdaniem było ich za dużo. Za wiele było ich jako główna rola. Przez to nie mogłam poznać ich bliżej, tylko powierzchownie. Ja uwielbiam zagłębiać się w dusze bohaterów, a tutaj - nie potrafiłam. Było ich za dużo i czułam się obco. Nie mogłam wejść do ich świata, bo bałam się, że jak się pojawię, to wszystko runie jak domek z kart za lekkim podmuchem wiatru i już totalnie się pogubię. Nie mogłam przyzwyczaić się do postaci, bo jak już zaczynałam, to była mowa o kimś innym.. Trochę to bez sensu. Może lepiej by było napisać więcej, podzielić powieść na dwie części? No cóż, takie moje spostrzeżenia. Także nie zdążyłam się zżyć z bohaterami, ponieważ wiedziałam o nich mało, nie wystarczająco by znaleźć swojego faworyta, że się tak wyrażę. Chociaż może Konrad był taki.. najlepszy z nich wszystkich. Jakoś on utkwił mi w pamięci i szukałam go na każdej stronie. Szkoda, że był go tak mało. Co i tak nie zmieni tego, że czułam się jak w ruletce, nie wiedziałam, na kogo następnego trafię.

Każde z nich przeżywa swoje piekło, ma swoje problemy, przeszłość, przyszłość czy teraźniejszość. Wiadome, że nikt nie ma łatwo. Jedni mają lżej, drudzy wprost przeciwnie. Tak jest w realnym życiu. Więc może taki plus w tej całej recenzji, ostrzegam, że więcej może ich nie być. Ostrzegam również, że w głównej mierze książka jest monotonnym smutkiem przeszywający miesiąc grudzień. Czas, w którym wszyscy powinni się radować, a jak widać, nie wszędzie tak jest. 

Jest to powieść podzielona na rozdziały. Każdy rozdział to kolejny dzień grudnia. Przeplata się ona.. ze słowami bohaterów, o których jest mowa. Ja rozumiem to tak, że była opisywana na faktach autentycznych, a na koniec swoich bohaterów autorka poprosiła o zdanie. Czy wszystkie są one pochlebne.. cóż, dowiecie się sami, o ile sięgniecie po lekturę. Dlatego stwierdziłam, że można było by historię na przykład Jacka, Agaty stworzyć jako osobną. Nie musiałaby mieć trzysta czy czterysta stron. Jeżeli napisana by była z potrzeby serducha jestem pewna, że przynajmniej u mnie przyjęłaby się z lepszym entuzjazmem niż Szepty gwiazd. 

"Myślę, że to moja wina, bo nie wstałem od razu. Nie wiem, czy to był jakiś sen, czy to tata mnie wołał. I czy wołał mnie z łazienki, czy już może stamtąd."

Reasumując jak wspominałam powieść jest o wszystkim. Nie zachwyca, zdecydowanie. Nie polecam jej Wam, ponieważ ja się totalnie zawiodłam i jest jeszcze gorzej niż z poprzednią trylogią autorki. Spodziewałam się po tytule czegoś naprawdę dobrego, jednak nie znalazłam tego i zamiast swobodnie przeskoczyć nad poprzeczką, niestety, ale zderzyłam się z nią. Zdecydowanie za dużo w niej smutku, melancholii, monotonii i kurde, za dużo nieszczęścia! Ja wiem, że będąc w okolicach trzydziestki lub po, życie może nie być ciekawe, ale żeby zebrać garść nieszczęśników.. Trochę to beznadziejne. Spodziewałam się, że autorka zaskoczy mnie czymś, co mnie zachwyci. Sprawi, że nie będę mogła się oderwać od lektury. Że te gwiazdy, że ten szept coś pokazuje szczególnego, jakąś delikatność, miłość jednak nie. Książka nie wniosła nic do mojego życia, prócz pewnych wiadomości, które są dość codziennie. Że troje to już tłum, prawda? Zapewne szybko wyleci mi z głowy, a szkoda. 

Książka bierze udział w wyzwaniu:
52 książki w 2016 roku: 14/52 
Czytam, ile mam wzrostu: 2,4 cm

32 komentarze:

  1. Ten tytuł mnie nie kręci.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tytuł zachęca, ale recenzja nie. Tak więc dzięki Tobie ją ominiemy :)

    Buziaczki! ♥
    Zapraszamy do nas :)
    rodzinne-czytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam tej autorki (albo ją znam, ale jej nie pamiętam?) i możliwe, że nie poznam jej twórczości, bo coś czuję, że to nie moja bajka.
    Pozdrawiam. :)
    http://bluszczowe-recenzje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już nie wejdę w bajorko z nazwiskiem autorki, choćby okładka i opis zwalały z nóg ;)

      Usuń
  4. Chyba ją sobie odpuszczę. :/
    Buziaki :*
    http://cudowneksiazki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Będę omijała niezwykle wręcz szerokim łukiem :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Taka cudowna okładka i porywający tytuł i nic więcej? Szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, że się zawiodłaś. Nie czytałam tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda. Szkoda. Ale okładkę ma bajeczną! Że takie coś wyszło od polskich grafików, brawo!

    OdpowiedzUsuń
  9. Czuję, że nie ogarnęłabym liczby bohaterów :) Jeszcze się zastanowię nad tą pozycją. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami autorzy uważają, że większa liczba postaci zrekompensuje się wielowątkowością, ale to nie zawsze jest prawdą. Lepiej ograniczyć liczbę bohaterów, ale popracować nad ich relacjami i jakością przedstawionych wątków.

      Usuń
  10. Bardzo szkoda, ze treść książki okazała się tak mało interesująca, bo okładka jest piękna. Zdecydowanie jest to jedna z piękniejszych okładek jakie kiedykolwiek widziałam :)
    Beznadziejnie jest kiedy w książce przewija się mnóstwo bohaterów a nie zawsze jest się w stanie ich wszystkich ogarnąć. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tego nie lubię. "troje to już tłum" się mawia. Coś musi w tym być. ;/

      Usuń
  11. Jeśli ciebie nie zachwyciła to ja się boję i nie cytam nie ma opcji! :D

    Nominowałam cię do tagu <3
    http://coraciemnosci.blogspot.com/2016/02/fictional-book-boyfriend-tag.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie słyszałam wcześniej o autorce i może to i dobrze. Jeszcze bym sięgnęła po jej powieści i tylko zmarnowała czas,podczas którego mogłabym przeczytać coś ciekawszego. Nie lubię, gdy w powieściach jest przesyt bohaterów, bo bardzo łatwo się w tym pogubić. Poza tym ta melancholia... nie, ja zdecydowanie podziękuję.

    A okładka jest taka piękna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak, lepiej sięgnąć po coś innego. No tak, okładka jest prześliczna.

      Usuń
  13. Tak to niestety czasami jest, że zachwyca opakowanie a wnętrze - niekoniecznie. Też nieraz tak mam :)

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym podziękować Wam za każde odwiedziny, za każde przeczytane słowo, to wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Lubię dyskutować, więc jeżeli podejmiecie się dyskusji, napiszecie choćby kilka słów, ja będę szczęśliwa i zawsze odpowiem.
Raz jeszcze, dziękuję. ♥

Opisy książek w większości nowych postów pochodzą z lubimyczytać bądź niektóre wymyślam sama. ;)